Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Był wystarczająco biegły w swojej dziedzinie, żeby zdawać sobie sprawę, iż w parapsychologii badacz musi wykazać się dużymi umiejętnościami skutecznego zapobiegania własnym neurotycznym fantazjom i potrzebom. Właśnie ten wymóg, o czym Fenton wiedział, dzielił parapsychologów na badaczy i tak zwanych Wyznawców Prawdy Objawionej. Badacz dążył do prawdy bez emocjonalnego przywiązania do jednej teorii i bez przeciwstawiania się każdej innej.
Jednak dążenie, aby się dowiedzieć, czy jego doświadczenie było rzeczywistością obiektywną, czy subiektywną, wydało mu się równie ważne. Odpowiedział Sally:
– Rozumiem, do czego zmierzasz. Postaram się zwrócić na to uwagę. Ale mój raport zawiera opis emocjonalnego zaangażowania, które było częścią mojego doświadczenia, taką samą częścią jak każda inna.
– To prawda – przyznała.
– Chciałbym, mimo zagrożeń, kontynuować badanie.
Wzruszyła ramionami.
– Cóż, niebezpieczeństwo czyha na ciebie, nie na mnie. – Wzięła do ręki szkicownik z rysunkiem filiżanki. – Chciałabym to zatrzymać i dołączyć do reszty materiałów, jeżeli pozwolisz. Czy znasz pracę Warlocka Signs and Symbols of the Celtic Faith in Ireland*?
Fenton zastanawiał się przez chwilę, a potem zaprzeczył:
– Nie sądzę. Folklorystyka porównawcza nigdy mnie nie fascynowała. Nie mogę przysiąc, że nie przeglądałem kiedyś tej książki, zresztą nie ma sensu próbować teraz tego udowadniać. Dlaczego pytasz?
Potrząsnęła głową i odparła:
– Och, nic takiego... – Włożyła rysunek do segregatora. – Myślę, że to wszystko, czego potrzebuję.
Kiedy Fenton wychodził, zawahał się.
– Jak radzisz sobie z zakupami, gotowaniem, tym wszystkim?
– Jakoś sobie radzę. Nie jestem wzorową panią domu. Jak zdążyłeś zauważyć, nie wysilam się zbytnio. Nie narzekam i nie przeszkadza mi puszkowe jedzenie. Nie mam ochoty męczyć się i stać na tej nodze tylko po to, żeby coś ugotować.
Dostrzegł grymas bólu powoli rysujący się na twarzy Sally. Spontanicznie zaproponował:
– Co byś powiedziała na to, gdybym skoczył do Chińczyka i przyniósł trochę smakołyków do jedzenia?
– Nic nie sugerowałam – odrzekła sucho.
– Nawet mi to nie przyszło do głowy – odparł lekko poirytowany. – Chyba jesteś trochę nadwrażliwa, Sally. Czy nie przyszło ci nigdy do głowy, że facet może wykonać zwykły gest ludzkiej życzliwości bez niecnych zamiarów? Wyobraź sobie, że ja sam lubię chińską kuchnię, a poza tym znudziły mi się posiłki we własnym towarzystwie. A może wolisz rybę z frytkami albo kurczaka z rożna?
Zaśmiała się i potrząsnęła głową.
– Broń Boże, nic innego nie jadłam przez ostatni rok mojego życia z Tomem. Jednym z powodów, dla których rozpadł się nasz związek, był fakt, że przestałam gotować. Oboje prowadziliśmy na uniwersytecie zajęcia w pełnym wymiarze godzin i zupełnie nie rozumiałam, dlaczego po powrocie do domu ja mam gotować kolację, a on leżeć z nogami do góry i czytać profesjonalne czasopisma. Rzuciłam więc gotowanie, prałam tylko własne rzeczy i tak dalej. Oczywiście nie spodobało mu się to. Teoretycznie rzecz biorąc, zgadzał się w zupełności, że powinnam brać na siebie połowę obowiązków, ale gdy przyszło do praktyki, odnosił się do tego mniej więcej tak: „Po co mi żona, jeśli nie może za mnie prać i sprzątać?” Tak było we Fresno, tak jest teraz, i będzie na wieki, in saecula saeculorum, amen. W każdym razie uwielbiam chińskie jedzenie. Szczególnie wonton. Prawie wszystko oprócz smażonych kałamarnic. Jestem starym szczurem lądowym z Fresno i kiepsko sobie radzę z poskręcanymi czułkami kałamarnic, nawet po usmażeniu.
Fenton narzucił na siebie płaszcz.
– Jeżeli o mnie chodzi, uwielbiam kaczkę. Kaczkę w każdej postaci, kaczkę pieczoną, kaczkę wonton, kaczkę z rusztu, kaczkę z migdałami...
– W takim razie zdaję się na twój wybór.
Posmakowawszy różności na wynos z Hop Lee Chinese, zaczęli rozmawiać swobodniej. Podejrzliwość gospodyni zniknęła i Sally zaczęła opowiadać, w jaki sposób poważnie zainteresowała się parapsychologią.