Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Ci autorzy zbadali np., ?e cz?owiek przy s?uchaniu melodii lub przy wpatrywaniu
si? w niekompletn? figur?, postrzega te “dope?niaj?ce” formy i kszta?ty. Przez czynno?ci mózgu
cz?owiek uzupe?nia sobie niekompletny obraz w ca?o??. Klasycznym przyk?adem psychologów i
percepcji Gestalt jest obraz, w którym obserwator czasami widzi wazon na jasnym tle, czasami dwie
do siebie zwrócone twarze na ciemnym tle. Przemiana odbywa si? bez zewn?trznej zmiany.
Widzenie okazuje si? racjonalnym procesem, który si? nie ró?ni od my?lenia.
 
Poj?cia terapia Gestalt i pedagogika Gestalt wzbudzaj? rzeczywi?cie wra?enie, jak gdyby ich
podstawa teoretyczna by?a zakorzeniona w powa?nym dociekaniu psychologii Gestalt. Tak jednak
nie jest. Uto?samianie tych dwóch poj?? nie jest jednak przypadkowe, lecz zamierzone przez
twórców terapii Gestalt: Fritz Perls i Paul Goodman twierdzili mianowicie, ?e podstaw? do ich
politycznie umotywowanego post?powania zapo?yczyli od psychologii Gestalt. Co prawda Perls w
autobiografii wyjawi? swoj? ignorancj? wobec psychologii Gestalt: ”Mia?em osobliwy stosunek do
psychologów Gestalt. (. . .) Nie czyta?em ?adnego ich podr?cznika, jedynie kilka opracowa?
Lewina, Wertheimera i Köhlera. (. . .) Akademiccy psycholodzy Gestalt oczywi?cie nigdy mnie nie
uznali.”/263 Mimo tego próbowa? on bez skrupu?ów swojej metodzie nada? salonow? etykiet?
psychotechniki Gestalt.
 
Perls i Goodman byli tak naiwni lub zarozumiali, ?e wys?ali swoje prace wprowadzaj?ce w terapi?
Gestalt do psychologa Wolfganga Köhlera. “Köhler odes?a? (. . .) ten r?kopis wraz z paroma
uwagami, wskazuj?cymi na nieporozumienie: To przecie? z psychologi? i teori? Gestalt ma niewiele
wspólnego, tre?? jest ‘harmless, almost cheap’ (prawie nieomal tandet?, przyp. autora).”/264
Psycholodzy Gestalt s?usznie zwracali si? gwa?townie przeciw nadu?yciom poj?cia Gestalt.
Psycholog Gestalt, Tholey mówi krótko i dobitnie o "gadaninie."/265
 
Równie? Wofgang Metzger, psycholog Gestalt znany szeroko poza obszarem niemieckoj?zycznym,
by? bardzo krytycznie nastawiony do terapii Gestalt; Ernst Lück w czasopi?mie “Dynamika
grupowa” pisze: ”Sceptyzm Metzgera wobec stosowanej dynamiki grupowej jest wyra?ny; raz
opowiada? on, ?e wkupi? si? do grupy samodo?wiadcze?, aby zobaczy?, co si? tam dzieje. Nie do
zapomnienia jest epizod: Co on, jako wybitny przedstawiciel psychologii Gestalt, s?dzi o nowej terapii
kszta?tuj?cej: odpowiedzia?: Nie wiem, co mam o tym s?dzi?, na razie zauwa?y?em pewne
podobie?stwo jedynie w nazwie.”/266
 
Przedstawiciele sceny psychotechnicznej, sami wyciszali wszystkie pojawienia si? negatywnych
form. Zarówno ani wspomniane nadu?ycie samej nazwy, ani te? seksualne napa?ci zdaj? si? w?ród
zwolenników Perlsa nie przynosi? ?adnej ujmy ich twórcy. Ruth C. Cohn, równie? i dzisiaj,
uznawana przez pewne ko?a jako renomowana za?o?ycielka TZI (Tematycznie Centrowanej
Interakcji), t?umaczy bez w?tpliwo?ci: ”Wed?ug mnie technika Perlsa (. . .) jest punktem
szczytowym rozwoju psychoterapeutycznego i jej efektywno?ci w naszym obecnym stadium wiedzy
"/267 Ustosunkowania wychowawców duszpasterskich s? czasami du?o bardziej ?enuj?ce.
 
Próba wyt?umaczenia przyci?gaj?cej si?y Perlsa
 
Je?eli te, wy?ej opisane, potworno?ci tak ci??ko dyskredytuj? Perlsa i terapi? kszta?tuj?c?, tym
bardziej nasuwa si? nagl?ce pytanie, jak mog?o i mo?e by? mo?liwe, ?e Perls i jego metoda znalaz?a
tak licznych wielbicieli, a obecnie znajduje ich tak?e w kr?gach duszpasterskich. Jego niechlujny
wygl?d nie spotka? si? z niezadowoleniem. Jego ostre besztania szukaj?cych rady nie dotkn??y
niemile prawie nikogo (oprócz tych poruszonych). Jego seksualne naprzykrzania si? i napady nie
przeszkadza?y powa?nie ani uczestnicz?cym kobietom ani innym, obecnym osobom.
 
Historia Jacka i Rae Hurley nie by?a niestety wypadkiem odosobnionym. Ona sprz?ta?a u niego i
mia?a z nim regularne kontakty seksualne. Jej m?? wiedzia? o tym. Zapytany przez Jack’a
Gaines’a, jak si? przy tym czuje, odpowiedzia?, ?e ceni on te cuda, które Perls dokonywa? z jego
?on?. /268
 
Dalsze, wy?ej opisywane epizody z Margaret Callahan i Susan Ward przebiegaj? po cz??ci
podobnie, lecz dodatkowo daj? wskazówk?, gdzie szuka? powodu dla bezwarunkowego oddania si?
Perlsowi, mianowicie w nastawieniu i podziwie. Callahan opisuje, ?e gdy by?a natr?tnie seksualnie
nagabywana, czu?a si? jednocze?nie wyró?niona i my?la?a: ”Ojciec terapii Gestalt bawi si? ze mn?
w gr? mi?osn? delfinów.”/269 Susan Ward idzie jeszcze dalej i porównuje Perlsa z bogiem, dlatego
?e jest jak sparali?owana, pomimo, ?e jej ta sytuacja w ogóle nie przypada do gustu: “Pochlebia?o
mi, ?e on, bóg, chcia? mnie wzi?? z sob? do k?pieli.” I troch? pó?niej: ”Fritz kiwn?? mi r?k?, ‘Wejd?
tutaj, ko?o mnie’, ogarn??a mnie naga panika, ale bóg wo?a? mnie i nie mog?am pomy?le?, by nie
by? pos?uszn?.” (por. odn. 251)
 
Perls, zdaje si? jednak, wykorzystywa? swoj? szczególn? pozycj? terapeuty. Do tego wyzysku, który
jest ci??kim wykroczeniem przeciw etosowi zawodowemu lekarza czy terapeuty, dochodzi jeszcze
rodzaj nacisku grupowego, który utrudnia? kobietom unikni?cie ataków. Podobnie jak na innych
psychotechnicznych seminariach i psychotechnicznych o?rodkach kszta?cenia, tak?e w Esalen
panowa? niewypowiedziany, ale ca?kowicie zaakceptowany nacisk, aby si? podporz?dkowa?
wyobra?eniom o warto?ciach sceny psychotechnicznej: spontaniczne zaspokojenie potrzeb,
wypowiadanie i wy?ycie wszelkich uczuciowych porywów, podkre?lone odrzucenie tzw. konwencji i
ci?g?e szukanie tabu, aby je “zdemaskowa?”, pomin?? i przez to je rzekomo przezwyci??y? – to
wszystko obowi?zywa?o jako cecha rozpoznawcza “nowego cz?owieka”. (Rogers) Temu idea?owi
go?cie spotka? w Esalen próbowali dorówna?, aby nale?e? do awangardy zmieniaj?cych kultur?.
Takie uczucia jak wstyd, skrupu?y, lub wyrzuty sumienia zosta?y (i zostaj?) zbywane jako
“mieszcza?skie” zamroczenie uczuciowe i przez wielu chcia?y by? ?wiadomie usuni?te, aby nale?e?
równie? do tych “nowych ludzi".
 
Fritz Perls mo?e tu s?u?y? jako obowi?zuj?cy pierwowzór. On sam prze?y? te nowe przeobra?enia
warto?ci najbardziej konsekwentnie. Kto chcia? skrytykowa? jego niedba?y, pojawiaj?cy si? obraz,