.. - przyznała.
- Nie podoba ci się to, że zna ojca tak, jak nasza matka, i że zna matkę tak, jak nasz ojciec - kontynuowała Ghanima. - Nie podoba ci się fakt, że możemy wiedzieć o tobie wszystko.
- Naprawdę, nigdy przedtem nie myślałam w ten sposób - powiedziała Jessika, zauważając, że mówi nienaturalnym głosem.
- Wiedza o zmysłowych sekretach zazwyczaj niepokoi - stwierdziła Ghanima. - Tak jesteś uwarunkowana. Jest ci bardzo ciężko myśleć o nas jako o czymkolwiek innym niż dzieci, ale nie ma nic, co uczyniliby nasi rodzice, publicznie lub prywatnie, czego byśmy nie wiedzieli.
Przez krótką chwilę Jessika czuła, że wracają myśli, które naszły ją tam, nad kanatem, lecz teraz jej reakcja skupiła się na Ghanimie.
- Mówił prawdopodobnie o "chutliwej zmysłowości" księcia. Czasami przydałoby się wędzidło na usta dla Leto - kontynuowała Ghanima.
"Czy nie ma niczego, czego bliźnięta mogłyby nie sprofanować?" - zastanowiła się Jessika, przechodząc od wstrząsu, przez gniew, do odrazy. Jak śmieli mówić jej o zmysłowości Leto? Oczywiście, że mężczyzna i kobieta, którzy się kochają, dzielą także przyjemności ciała! To jest coś osobistego i pięknego i na pewno nie może stanowić tematu przypadkowej rozmowy między dzieckiem i dorosłym.
Dzieckiem i dorosłym!
Nagle Jessika uświadomiła sobie, że ani Leto, ani Ghanima nie robili nic przez przypadek.
Gdy wciąż się nie odzywała, Ghanima powiedziała:
- Wstrząsnęliśmy tobą. Przepraszam za nas oboje. Znając Leto wiem, że nawet nie myślał cię przepraszać. Czasami, gdy podąża za jakimś szczególnym tropem, zapomina, jak bardzo się różnimy... od ciebie na przykład.
Jessika pomyślała: "I właśnie dlatego oboje to robicie! Uczycie mnie! I kogo jeszcze? Stilgara? Duncana?"
- Leto stara się widzieć rzeczy tak, jak ty - wyjaśniła Ghanima. - Nie wystarczają mu wspomnienia. Kiedy starasz się najbardziej, wtedy najczęściej ci się nie udaje.
Jessika westchnęła. Ghanima dotknęła ramienia babki.
- Twój syn pozostawił tyle nie wypowiedzianych słów, które trzeba powtarzać, nawet tobie. Wybacz nam, ale on cię kochał. Nie wiedziałaś o tym?
Jessika odwróciła się, by ukryć błyszczące w oczach łzy.
- Znał twoje obawy - powiedziała Ghanima - tak jak znał lęki Stilgara. Biedny Stil. Ojciec był jego "lekarzem Bestii", a Stil niczym więcej, niż zielonym, ukrytym w skorupce ślimaczkiem.
Zanuciła pieśń, z której wzięła te słowa. Melodia bezkompromisowo wcisnęła je w umysł Jessiki:
O, lekarzu Bestii,
Zielonej muszli ślimaka
Ze starym, kruchym cudem
Skrytym, czekającym skonu,
Jawisz się jak bóstwo!
Nawet ślimak wie,
Że bogowie krzywdzą,
Że lekarstwo boli,
Że do nieba się wchodzi
Przez drzwi z płomienia.
O, lekarzu Bestii,
Jestem człekiem-ślimakiem
Widzę twoje oko
Zaglądające w mą muszlę!
Dlaczego, Muad'Dibie? Dlaczego?
- Na nieszczęście - rzekła Ghanima - mój ojciec zostawił wielu ludzi-ślimaków w całym wszechświecie.
Założenie, że Istoty ludzkie egzystują w niestałym wszechświecie, pojmowane jako wskazówka postępowania wymaga, by intelekt stał się całkowicie świadomym, utrzymującym równowagę instrumentem. Ale intelekt nie może zareagować w ten sposób bez włączenia w to całego organizmu. Taki organizm rozpoznać można po jego gwałtownym, popędliwym zachowaniu. Tak samo jest ze społeczeństwem pojmowanym jako organizm. I tutaj natykamy się na inercję. Społeczeństwa znajdują się w ruchu dzięki pradawnym, wywołującym reakcję impulsom. Żądają one stałości. Każda próba ukazania wszechświata jako niestałości wywołuje mechanizm odrzucenia, lęk, gniew i rozpacz. Jak zatem możemy wyjaśnić akceptację przyszłowidzenia? Po prostu: ofiarujący prorocze wizje mówi o absolutnym (stałym) rozumieniu świata i może zostać przywitany przez ludzkość z radością, nawet, jeżeli przepowiada najbardziej ponure zdarzenia.
"Księga Leto" według Harq al-Ady
- To wygląda jak atak na oślep - rzekła Alia.
Gniewnymi krokami przemierzała Izbę Rady, przechodząc od wysokich, srebrzystych obić, łagodzących blask porannego słońca we wschodnich oknach, do otoman zgromadzonych pod dekoracyjnymi otworami okiennymi w przeciwległym końcu pokoju. Jej sandały stąpały po dywanach z włókna przyprawowego, drewnie parkietu, mozaikach z wielkich granatów i znowu po dywanach. W końcu zatrzymała się nad Irulaną i Idaho, którzy siedzieli na otomanach z szarego futra wielorybów, zwróceni do siebie twarzami.
Idaho protestował przeciwko powrotowi z Tabr, ale Alia wysłała bezapelacyjne rozkazy. Porwanie Jessiki stało się teraz ważniejsze niż kiedykolwiek, ale musiało jeszcze zaczekać. Potrzebowała mentackich zdolności Idaho.
- Sprawy są skrojone według jednej miary - powiedziała Alia - i śmierdzą daleko posuniętym spiskiem.
- Może nie - ośmieliła się odezwać Irulana, ale spojrzała pytająco na Idaho.