Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Może ją spotkać coś złego. Co będzie jadła? Gdzie spała? Nie może wiecznie kryć się
po lasach. Rzeczywistość w końcu ją dopadnie. Jak pomóc temu dziecku?
Babcia od jajek zamilkła i teraz kręciła tylko głową, siorbiąc swoją kawę. Czekała na
naszą reakcję. Przeszedłem po kuchni i zapaliłem papierosa. Ada milczała.
- Proszę się nie zamartwiać - powiedziałem w końcu. - Pójdę porozmawiać z policją.
- To niech sie pan szybko ogarnie, ja przodem pójdę i zapowiem!
I babcia od jajek, w poczuciu ważności misji, ruszyła do boju.
*
Kiedy wyszła, Ada zapytała ostro:
- A ty tam po co?!
Zdziwiłem się. Reakcja była zupełnie do Ady niepodobna.
- Jak to: po co? Przecież trzeba się dowiedzieć, o co tu chodzi, dokąd chcą zabrać
małą...
- Jak to dokąd? Słyszałeś, że nie ma żadnej rodziny. Zabiorą ją najpierw do pogotowia
opiekuńczego; to normalna procedura w takich przypadkach.
- Ona się nie nadaje do żadnego pogotowia!
- Nie? A do czego się nadaje? Wymyślasz jakieś mrzonki na temat tego dziecka,
sierotkę Marysię sobie znalazłeś! Resentymenty z dzieciństwa? Dlaczego odmawiasz tej
małej prawa do normalności?! Bo ci się tak podoba? Ona potrzebuje fachowej pomocy! To
dla niej jedyna szansa.
- Ładna mi normalność, w domu dziecka!
- Do tej pory w ogóle nie miała domu! Chowała się w lesie! Tam przynajmniej pójdzie
do szkoły, będzie pod opieką specjalistów...
- Wcześniej mówiłaś coś zupełnie innego! Że ona w domu dziecka umrze! Już o tym
zapomniałaś?!
- Bo był wybór, nie rozumiesz?! Miała dom, gówniany, ale miała! Miała matkę, którą
kochała, nawet jeśli ta matka piła i nie zajmowała się nią! Teraz sytuacja się zmieniła!
Niczego nie zapomniałam, tylko po prostu nie widzę innego wyjścia.
- Ada, o co ci tak naprawdę chodzi? Nie lubisz tej małej czy co?
- Daj mi spokój. Co mam lubić albo nie lubić, nie znam jej. Po prostu nie uważam, że
powinieneś się wtrącać. Robisz to dla własnego kaprysu. Swojego ego. Sobie samemu chcesz
zadośćuczynić. Stworzyłeś romantyczną historyjkę o dzikim dziecku, a to jest po prostu
dziecko zaniedbane!
- Posłuchaj - powiedziałem, zapalając kolejnego papierosa. - Chcę tylko z nimi
pogadać, żeby nie zrobili na to dziecko obławy jak na jakiegoś kryminalistę. Ona i tak
przeżyła szok. Nie muszą jej od razu łapać. Są tu ludzie gotowi pomóc. Można to załatwić w
cywilizowany sposób.
Ada roześmiała się cynicznie.
- Nie obawiaj się, oni nie są mniej cywilizowani od ciebie! To nie hycle, to policja.
- Okej, wierzę, ale jednak tam pójdę. Może trzeba będzie pomóc.
*
Na miejscu tragedii stały dwa radiowozy. Po podwórku kręciło się paru policjantów,
zaaferowana pani z opieki społecznej oraz kilku okolicznych gapiów. Jeden z młodszych
funkcjonariuszy starał się usilnie przepędzić przynajmniej dzieciaki. Było to niełatwe zadanie,
bo i tak zawsze wracały z drugiej strony. Syzyfowa praca.
Nie chciałem wchodzić do tego domu. Stojąc na zaśmieconym podwórzu,
porozmawiałem najpierw z kobietą z opieki, która tylko potwierdziła to, co mówiła Ada.
Wobec tego poprosiłem o rozmowę jednego z przedstawicieli władzy. Niewiele wskórałem.
Pucołowaty policjant, owszem, rozumiał moje stanowisko, ale przepisy przepisami. Dziecko
trzeba odnaleźć. Nie może, w żadnym wypadku, błąkać się samo po lesie. To
niedopuszczalne. Mogłoby je spotkać coś złego.
Tak jakby się całe życie nie błąkało! Tylko wtedy jakoś nikogo to nie obchodziło...
Szukać będzie policja z psem, który czeka w wozie, straż pożarna oraz służby leśne. Z
ochotnikami. Mogę się przyłączyć. Jeśli jestem z tym dzieckiem zaprzyjaźniony, to z
pewnością się przydam. Zaczną poszukiwania za jakąś godzinę, o ile do tego czasu mała sama
się nie odnajdzie.
*
Wybłagałem, żeby się aż tak bardzo nie śpieszyli...
Też mi zależy przede wszystkim na bezpieczeństwie Małgosi, przekonywałem, ale
chciałbym najpierw poszukać jej sam. Ewentualnie z żoną.
- Wie pan, to jest autystyczne dziecko - tłumaczyłem cierpliwie pyzatemu
policjantowi. - Bardzo wrażliwa dziewczynka. Jeśli się ją spłoszy, może być naprawdę kłopot
z odnalezieniem. Ta mała zna tutejsze tereny jak własną kieszeń. Właściwie to wychowała się
w lesie...
- Bez obawy. To tylko dziecko, znajdziemy ją!
- Owszem, nie wątpię, ale właśnie to niewinne dziecko poniesie konsekwencje takiego
dodatkowego szoku. A ja wolałbym jej tego oszczędzić. Była już świadkiem samobójstwa