Owszem, NNT to doskonałe narzędzie do obliczenia
prawdopodobieństwa, że określona terapia odniesie konkretny skutek na przykład śmierć, zawał czy
chorobę nowotworową. Ale okazuje się znacznie mniej przydatne, kiedy terapia ma wpływ na wiele
czynników. Żeby oszacować dobre i złe strony hormonalnej terapii zastępczej, możemy jednak
zamiast NNT spróbować obliczyć, jaki jest stosunek korzyści do strat, i przedstawić to za pomocą
danych liczbowych Na dziesięć tysięcy kobiet poddawanych hormonalnej terapii zastępczej osiem
zapada na raka piersi, a u sześciu udaje się zapobiec rakowi jelita grubego. Ponadto dzięki terapii
nie dojdzie do pięciu złamań biodra i sześciu kręgosłupa, a uderzenia gorąca ulegną redukcji w
trzech czwartych. Wreszcie terapia doprowadzi do siedmiu nieprowadzących do śmierci wydarzeń
sercowych, ośmiu nieprowadzących do śmierci udarów i ośmiu przypadków zakrzepicy.
Tego typu porównanie, oparte na obliczeniach wskaźnika NNT, może pomóc każdej pacjentce
podjąć decyzję o rozpoczęciu hormonalnej terapii zastępczej. Na przykład osoba z grupy o
przeciętnym lub niskim ryzyku chorób serca i raka piersi, ale zaniepokojona - lub wręcz zagrożona
- nowotworem jelita grubego lub odbytu albo podatna na złamania kości, może zdecydować, że
hormonalna terapia zastępcza przyniesie jej więcej korzyści niż strat. Jeśli uderzenia gorąca
stanowią problem dla pacjentki, należy je również uwzględnić w kalkulacji. Kobiety z grupy o
wysokim ryzyku zachorowania na serce lub raka piersi powinna uspokoić informacja, że nawet jeśli
weźmie się pod uwagę łączne ryzyko zachorowania na te choroby, to w grupie trzystu kobiet, które
przez pięć lat zażywają hormony, mniej niż jedna zapadnie na którąkolwiek z nich. Rozszerzając
105
nieco perspektywę, można powiedzieć, że istnieje o wiele większe prawdopodobieństwo (prawie
czterokrotnie większe), że zrealizowanie jednej recepty na antybiotyk spowoduje groźną dla życia
reakcję alergiczną, niż że roczna hormonalna terapia zastępcza wpłynie niekorzystnie na stan
zdrowia64. Porównując wskaźniki NNT, możemy zdać sobie sprawę, że więcej ryzykujemy w czasie
tygodniowej terapii antybiotykowej niż w czasie rocznej hormonalnej terapii zastępczej.
Wreszcie analiza przy użyciu NNT badająca liczbę przypadków śmiertelnych wykazała, że
pomimo niewielkiego wzrostu ryzyka zachorowania na serce lub raka piersi z powodu
przyjmowania hormonów ta sama liczba kobiet przeżyła w obu grupach. Choć tak dużo mówiło się
w mediach o ryzyku stosowania hormonów, nie spowodowały one wyższej umieralności w grupie
szesnastu tysięcy kobiet poddanych badaniu. Jeszcze bardziej zaciera to granicę między
pożytecznym i szkodliwym oddziaływaniem leku, zarazem uświadamiając nam po raz kolejny, jak
istotną rolę odgrywa umożliwienie pacjentce podjęcie niezależnej decyzji o rozpoczęciu hor-
monalnej terapii zastępczej.
Skoro NNT to takie proste w działaniu, skuteczne i użyteczne narzędzie, dlaczego nie posługują
się nim wszyscy lekarze? Prosta odpowiedź brzmi: powinni i być może niektórzy już to robią, w
takiej czy innej formie. W rzeczywistości jednak niewielu stosuje tę metodę i ma to co najmniej
kilka przyczyn. Na pewno NNT informuje o faktach, które nie każdy chce znać. Liczby
przyprawiają nas o zawrót głowy. Nie znamy jeszcze lekarstwa na chroniczny ból pleców, dlatego
nieskończenie wielkie NNT to coś więcej niż tylko liczba - to przesłanie. Niewielu lekarzy mówi
swoim pacjentom, że ból pleców to wielka tajemnica współczesnej medycyny. Ale to właśnie
oznacza nieskończenie wysokie NNT. Astronomiczne NNT antybiotyków stosowanych przeciwko
infekcjom paciorkowcowym każe nam zdać sobie sprawę z tego, że stosowaliśmy do tej pory złe
metody leczenia. Łatwiej unikać rozmowy o tych kwestiach, niż zacząć mówić o NNT. Inny kłopot
z NNT polega na tym, że aby posługiwać się tym narzędziem w sposób funkcjonalny, trzeba odejść
o dwa kroki od standardów współczesnej medycyny. Po pierwsze, należy uznać, że efekt placebo (i
reakcja na znaczenie) zachodzi naprawdę, choć wielu lekarzy traktuje go jako pozostałość po epoce
myślenia magicznego. Po drugie, trzeba zrozumieć, że więź między lekarzem i pacjentem ma
dokładnie takie samo znaczenie jak wszystkie leki opracowane przy użyciu naukowych metod.
Warto przypomnieć sobie, że w badaniach takich jak te mierzące skuteczność aspiryny biorą
udział zazwyczaj dwie grupy. Jednej podaje się aspirynę, drugiej placebo. Różnica polega tylko na
tym, że tabletka podawana w pierwszej grupie zawiera aktywny składnik. Zdawanie się na
przypadek, wykonywanie ślepych prób i użycie placebo to strategie, które mają tylko jeden cel.
jakim jest utrzymanie idealnej równowagi między tymi grupami, a więc wyizolowanie „aktywnego
składnika” jako jedynego czynnika różniącego te grupy. Zatem kiedy badanie wykazuje, że lek jest
skuteczny, oznacza to. że jego aktywny składnik skutecznie zadziałał. NNT to wskaźnik sku-
teczności aktywnego składnika. Ale składnik aktywny nie oddziałuje w próżni. Obie grupy
badanych regularnie odwiedzają lekarza, obie słuchają rad na temat zdrowego trybu życia, u obu
leczy się określone choroby, obu grup słucha się i opiekuje się nimi i w każdej daje się fiolkę z
lekiem, który ma być zażywany codziennie. Jak przekonywałem w poprzednim rozdziale, te
interakcje mają określone znaczenie, które wynika z kontekstu psychospołecznego i oddziałuje na
poziomie biofizycznym. Choć aktywny składnik leku niewątpliwie ma ogromne znaczenie,
interakcja z pacjentem może również w decydujący sposób wpłynąć na proces powrotu do zdrowia.