Usłyszał cichy okrzyk bólu z wnętrza skrzyni; widocznie Allana obijała się o ścianki. Potem z ciemności rozległa się seria charakterystycznych dźwięków; znał ten odgłos był to miotacz granatów ustawiony na automatyczny ogień.
Caedus zapalił miecz świetlny.
Zabezpiecz paczkę polecił YVH908. Kątem oka zobaczył, jak robot szybko się odwraca, co wywołało kolejny jęk Allany. Potem automat zaczął biec w kierunku drzwi. Jego metalowe stopy szczękały głośno.
Wysoko w powietrzu zapłonęła flara i Caedus spojrzał w górę, czując poprzez Moc spadanie metalowych cylindrów.
Podniósł rękę, aby je odsunąć, ale poczuł niepokój i znieruchomiał. Nie miało to nic wspólnego z Mocą po prostu zanalizował to, co usłyszał. Cztery metaliczne szczęknięcia i tylko dwa strzelające miotacze granatów. Co z pozostałymi dwiema pozycjami?
Na razie opadające granaty były za daleko, żeby eksplodować i wyrządzić mu krzywdę, więc spojrzał w dół, w kierunku pogrążonego w mroku placu i sięgnął zmysłami w tamtym kierunku.
I poczuł następne metalowe przedmioty, przynajmniej z tuzin, które toczyły się ku niemu.
Wyczuł zakłócenia w Mocy; widocznie zostały popchnięte w jego kierunku za pomocą
telekinezy.
Machnął ręką w ciemności i poczuł, jak użyta przez niego Moc zawraca cylindry. Zaczęły się toczyć w kierunku, z którego przybyły.
Niebo nad nim rozjaśniło się nagle, jakby południe przyszło
0 sześć godzin za wcześnie. Żołnierze wokół niego podnieśli krzyk, zasłaniając oczy dłońmi.
Wizjery hełmów nie pociemniały dość szybko, aby ochronić ich właścicieli przed granatami ośle-piającymi.
Caedus zaklął. Przekonanie, że spadające pociski wybuchną
1 że ma trochę czasu, zanim do niego dotrą, kosztowało go wsparcie żołnierzy. Ale przynajmniej sam nie oślepł.
Z ciemności wytoczyły się pociski i eksplodowały z sykiem. A więc granaty gazowe. Gaz usypiający? Ogłuszający? Wiatr wiał w plecy Caedusa. Gaz nie dosięgnie ani jego, ani żołnierzy.
Wreszcie wyczuł również obecność przeciwników, którzy czerpali z Mocy. Poczuł, że biegną ku
niemu, a kiedy weszli w krąg światła padający od budynku Senatu, rozpoznał czterech Jedi.
Pierwszy szedł Mistrz Kyle Katarn.
Mistrz włączył miecz świetlny i zatrzymał się o kilka metrów od niego.
Chcesz się poddać, pułkowniku Solo?
Na pewno nie zdrajcy odparł Caedus i obejrzał sobie pozostałą trójkę, kiedy już wszyscy dobiegli do niego z szybkością wspomaganą Mocą. Stanęli przed nim w półkolu. Trzej rycerze Jedi: młody Horn, Falleen Mithric, Bothanka Hu'lya. Z trudem powstrzymał drwiący uśmieszek.
Oddzielnie czy razem ci Jedi nie byli dla niego żadnymi przeciwnikami.
Jeden Katarn mógł stanowić zagrożenie. Tak czy owak, Jedi mieli niewiele czasu, zanim pojawią się posiłki Sojuszu. Ich atak musi zakończyć się porażką.
Wyczuł, że Katarn chce zaatakować, więc zastosował blokadę tak automatycznie, że pamięć mięśni pozwoliłaby mu wykonać ją nawet przez sen. Wolną ręką wykonał gest w stronę Bothanki i ta nagle znalazła się w powietrzu, zderzając się z Falleenem. Oboje upadli.
Ostrze Katarna zadało cios, odskoczyło z sykiem i powróciło z drugiej strony, kiedy mistrz Jedi wykonał szybki jak błyskawica obrót. Caedus odstąpił w tył, nie odbijając ostrza. Obserwował, jak mija go nieszkodliwie.
Przygotował się do zadania ciosu nogą, skierowanego nie do Katarna, lecz do biegnącego Valina Horna. Obcasem zahaczył o podbródek młodego Jedi, obalając go na ziemię.
Od rozpoczęcia ataku minęły dwie sekundy.
Głowa Sehy ledwie wystawała z włazu chodnikowego; dziewczyna obserwowała, jak jej czterej towarzysze atakują pułkownika Solo.
W pewnym sensie był to piękny widok. Walczący poruszali się niczym według starannie
opracowanej choreografii, w której obie strony pozostają w równowadze. Za każdym razem, kiedy ostrza mieczy świetlnych się stykały, ostry błysk otaczał jasnym konturem walczących.
Oślepieni żołnierze GSG odeszli i po omacku sięgnęli po miotacze, trzymając je w gotowości, jakby czekali na moment, kiedy wzrok im powróci i będą mogli otworzyć ogień. Ponad nimi światła ścigaczy powietrznych rysowały kolorowe smugi.