– Ważna jest po prostu wiedza, co dzieje siÄ™ z powietrzem i pogodÄ…. – GÅ‚os mężczyzny byÅ‚ donoÅ›ny i wÅ‚adczy. – Już ci to mówiÅ‚em. Farmerzy i żeglarze potrzebujÄ… tych wiadomoÅ›ci.
– Tak, panie – zgodziÅ‚ siÄ™ rudowÅ‚osy. – Ale ja nie potrafiÄ™ pomagać roÅ›linom i nie umiem przywoÅ‚ać nawet najlżejszego powiewu.
– Jestem pewien, że to przyjdzie z czasem, Dorrinie. Musisz wiÄ™cej pracować i poczekać. – Mężczyzna w czerni westchnÄ…Å‚ cicho, spoglÄ…dajÄ…c ku czarnym kamieniom innego osÅ‚oniÄ™tego ganku, gdzie czekaÅ‚ ocieniony stół zastawiony dla czworga. – PomyÅ›l o tym.
– MyÅ›laÅ‚em o tym, ojcze. Chyba raczej zostanÄ™ kowalem albo stolarzem. Oni robiÄ… prawdziwe rzeczy. Nawet uzdrawiacz pomaga ludziom. Widzisz, co siÄ™ dzieje. Nie chcÄ™ spÄ™dzić życia na obserwowaniu rzeczy. ChcÄ™ je robić i tworzyć.
– Czasami obserwowanie rzeczy ratuje wiele istot. Przypomnij sobie ten wielki sztorm zeszÅ‚ego roku...
– Ojcze...? Legenda mówi, że Creslin potrafiÅ‚ kierować burzami. Dlaczego nie można...
– RozmawialiÅ›my już o tym, Dorrinie. JeÅ›li kierujesz burzami, zmienia siÄ™ pogoda na caÅ‚ym Å›wiecie, a Recluce mogÅ‚aby znowu stać siÄ™ pustyniÄ…. UmarÅ‚oby jeszcze wiÄ™cej ludzi. Kiedy zaÅ‚ożyciele zmienili Å›wiat, zginęło tysiÄ…ce ludzi, a oni też maÅ‚o nie umarli. Teraz byÅ‚oby jeszcze gorzej. O wiele gorzej. Nawet gdyby pojawiÅ‚ siÄ™ czarny tak potężny jak Creslin, a to maÅ‚o prawdopodobne. Nie przy równowadze.
– Ale dlaczego?
– MówiÅ‚em ci. Ponieważ jest wiÄ™cej ludzi. Ponieważ wszystko jest poÅ‚Ä…czone. I ponieważ na Å›wiecie jest obecnie wiÄ™cej Å‚adu.
Dorrin spojrzał na szczerą twarz ojca, zacisnął wargi i zamilkł.
– PomogÄ™ mamie przy kolacji. Wiesz, gdzie jest Kyl?
– Na plaży.
– MógÅ‚byÅ› go przyprowadzić?
– Tak, panie. – Dorrin skÅ‚oniÅ‚ siÄ™ i wstaÅ‚. SzedÅ‚ przez gÄ™sty trawnik równym kamiennym chodnikiem z precyzjÄ…, która cechowaÅ‚a jego mowÄ™ i ubiór.
Mag spojrzał po raz ostatni na syna, po czym przeszedł przez bibliotekę do kuchni:
III
– Dopóki nie bÄ™dziesz mógÅ‚ udowodnić, że jesteÅ› mężczyznÄ… z biaÅ‚ym mieczem, nie możesz liczyć na pozycjÄ™ Wysokiego Maga, Jeslek.
– Przypuszczam, że musiaÅ‚bym wznieść góry wzdÅ‚uż wyżyn Analerii? O tym wÅ‚aÅ›nie mówisz, Sterol?
– Nie zaszkodziÅ‚oby – zażartowaÅ‚ mężczyzna w bieli z amuletem na szyi.
– Wiesz, że to by siÄ™ daÅ‚o zrobić. ZwÅ‚aszcza przy tym wzroÅ›cie Å‚adu stworzonego przez ostatnie pokolenia Recluce. – SÅ‚oÅ„ce w oczach Jesleka zalaÅ‚o komnatÄ™.
– W dniu, w którym tego dokonasz, wrÄ™czÄ™ ci amulet. – Åšmiech Sterola byÅ‚ zimniejszy niż wiatr pÄ™dzÄ…cy przez zimowe niebo nad Fairhaven.
– Trzymam ciÄ™ za sÅ‚owo. Wiesz, że to nie kwestia czystej siÅ‚y. Chodzi o uwolnienie Å‚adu gÅ‚Ä™boko we wnÄ™trzu ziemi.
– Jest jednak jeden warunek.
– Och?
– Musisz zachować Wielki Trakt i stanąć poÅ›ród swoich gór, kiedy je wzniesiesz.
Jeslek zachichotał.
– WidzÄ™, że robisz siÄ™ coraz bardziej ostrożny.
– Tylko rozważny. Nikt nie pragnie Wysokiego Maga, który nie potrafi kontrolować uwolnionego przez siebie chaosu. Mamy już przykÅ‚ad Jenreda.
– OszczÄ™dź mi tego wykÅ‚adu.
– OczywiÅ›cie. Wy, mÅ‚odzi, nie potrzebujecie starych bajd i przypowieÅ›ci, bo one nie stosujÄ… siÄ™ do zmieniajÄ…cego siÄ™ Å›wiata.
Jeslek skrzywił się, ale skłonił głowę.
– Pozwolisz?
– OczywiÅ›cie, drogi Jesleku. Daj mi znać, kiedy planujesz wznieść te góry.
– Naturalnie. Nie chciaÅ‚bym, abyÅ› coÅ› przegapiÅ‚.
IV
– Cholera, Dorrin! – Kowal ujÄ…Å‚ krótki kawaÅ‚ek stali, już czarniawo poÅ‚yskujÄ…cy, mimo iż zachowaÅ‚ jeszcze jasno brÄ…zowy kolor, w szczypce i ustawiÅ‚ go na palenisku z cegieÅ‚ obok kowadÅ‚a.
Młodzik zarumienił się; czerwień kuźni dorównywała rumieńcowi zakłopotania pełznącemu mu po szyi ku twarzy.
– Przepraszam, Hegl.