Rozwój charakteru młodego Ni-
komedesa i jego walka z przeciwnikami są osnową sztuki. Wypowiedzi jego charakteryzuje nuta ironii.
186
***
Odepchnięta przez syna, Anetka stała się równie twarda jak on. Z własnej woli zamknąw-
szy serce przed miłością, o umyśle tym swobodniejszym, że nie było nic, czym by karmić się
mogła jej tkliwość – musiała nasycić czymś swój głód intelektualny i swoją potrzebę działa-
nia. Pracowała całymi . dniami, wieczorem czytała, w nocy spała twardym snem. Marek, za-
wistny, z zazdrością ,i pogardą patrzał na zdrowie tej silnej kobiety i na tę zdolność niedrę-
czenia się, która zdawała się być jej udziałem.
Anetka jednak cierpiała odczuwając, brak towarzysza, z którym mogłaby podzielić się
swymi myślami. Pustkę zapełniała pracą, tym czynnym zapomnieniem... Cóż, kiedy praca dla
pracy jest sama w sobie tak pusta! I te siły nie zużytkowane, które się czuje w sobie – komuż
je poświęcić?
Poświęcić!... Ta potrzeba poświęcenia! Anetka widziała ją wszędzie wkoło siebie, często
godną pożałowania, czasem niedorzeczną! Będąc dobrą obserwatorką całymi dniami nie prze-
stawać zgłębiać sensu twarzy i dusz. Pogrążając się w cudze troski odrywała się od swych
własnych. Być może ciekawość brała tu górę nad litością, w okresie kiedy serce jej (jak
twierdziła) skamieniało w obliczu cierpień, a zwłaszcza rezygnacji i klęsk.
Ileż spośród kobiet jak ona walczących ze społeczeństwem, by wydrzeć mu środki do ży-
cia, padało zmiażdżonych nie tyle przez twardą rzeczywistość co przez własną słabość i wy-
rzeczenie! Wszystkie niemal wyzyskiwane były przez jakąś miłość i nie mogły się obejść bez
tego, by je wyzyskiwano. Rzec by można, że to jest jedyną racją, dla której żyją – a która za-
daje im śmierć...
Jedna poświęca się dla starej matki lub starego ojca-egoisty. Druga dla ordynarnego męża
lub innego mężczyzny, który ją zdradza... Inna (ta inna to ja!) dla dziecka, które jej nie kocha,
które o niej zapomni, które być może już jutro ją zdradzi... Ach! Co tam! Jeśli i w tym znajdę
radość, że będę przez niego zdradzona, oszukana, zapomniana!.... „Jeśli podoba mi się być
bitą!” Ach! Wszystko śmiechu warte! Oszukaństwo!... A te inne jeszcze, które ci zazdroszczą,
które nie mają nikogo, komu by się mogły poświęcić! Przywiązują się do psa, do kota, do
ptaka!... Każda ma swoje bożyszcze. Ale jeśli już za wszelką cenę mieć je trzeba – czyż Pan
Bóg nie wart więcej? To przynajmniej jest jakaś klasa!... Ja także mam swojego Boga, mego
nieznanego Boga, moją ukrytą prawdę i tę namiętność, która mnie zmusza, bym go szukała...
Może to też oszukaństwo.
Ale o tym dowiem się dopiero wtedy, gdy już dotrę. A jeśli nawet byłoby to oszukaństwem
– to przynajmniej jest ono szczytne i warte trudu...
Anetka buntowała się przeciw bezsensowi niektórych poświęceń. Nie, natura nie chce, że-
by lepsze poświęcało się dla mniej godnego! A jeśliby nawet chciała, dlaczegóż miałabym się
temu poddać? Lecz ona tego nie chce! Chce, żebyśmy się poświęcali dla tego, co najlepsze,
największe, najmocniejsze...
Poświęcenie się za wszelką cenę dla czegoś gorszego czy lepszego, może chętniej nawet
dla gorszego, bo pełniejszą jest wtedy ofiara – poświęcenie dla poświęcenia – tak, to jest
zgodne z pojęciem, jakie oni sobie wytworzyli o Bogu!... Credo, quia absurdum43... Jaki pan,
tacy słudzy! Ów Bóg jest rzeczywiście tym, który siódmego dnia odpoczął, uważając, że do-
bre jest to, co stworzył. Gdyby go usłuchano, wóz człowieczy zatrzymałby się za pierwszym
obrotem koła. Każdy krok postępu świata dokonuje się wbrew Jego woli... Fiat44! Pchać bę-
dziemy ten wóz. A choćby nas nawet miał zgnieść, to chcę przynajmniej, by posuwał się na-
przód!
43 Credo, quia absurdum (łac.) – wierzę, ponieważ jest to niedorzeczne.
44 Fiat (łac.) – niech się tak stanie.
187
***
Pewne tragiczne spotkanie wzmogło jeszcze odrazę Anetki do bezsensownego poświęca-
nia się (cóż ona mogła o tym wiedzieć?) tych, którzy warci są więcej, dla tych, którzy warci
są mniej.
Niegdyś, ubiegając się w jednej ze szkół w Neuilly o kierownictwo kursu dla cudzozie-
mek, współzawodniczyła z pewną młodą kobietą, której chłopska, uparta twarz pociągnęła ją.
Próbowała nawiązać rozmowę, lecz tamta, nieufna, myślała tylko o tym, jakby Anetkę poko-
nać. Anetka, podówczas nie przyzwyczajona jeszcze do tych wstrętnych dla niej walk, nie
umiała się bronić, a nawet ustąpiła współzawodniczce chcąc zyskać sobie w niej przyjaciółkę.
Lecz ta bynajmniej nie odczuła wdzięczności. Prócz zarobku nic nie miało dla niej znaczenia.
Mrówka pośpiesznie i chciwie gromadząca swą zdobycz... Anetka nie obchodziła jej wcale.
Anetka straciła ją z oczu; a gdy po sześciu latach przypadkowo znów się spotkały, obie
były zmienione. Anetka nie była już skłonna grać roli wspaniałomyślnej czy brzydzącej się...
Życie jest takie, jakie jest. Nie mam możności go zmienić. Chcę żyć – a ty czekaj na twoją
kolej...