Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.


– Tak zrównoważeni, jak to w tej chwili możliwe – odparł LaFarge, a tymczasem program analizy widma produkował strumień bieżących porównań ze wszystkimi układami gwiezdnymi figurującymi w zapisach statku, który to strumień przepływał przez główny ekran McDonougha jednostajnym ciągiem nie pokrywających się danych. Na dole ekranu tkwił napis: BRAK ZGODNOŚCI, PRZEBADANO 3298 OBIEKTÓW.
– Mamy pytania na kanale B – odezwał się ktoś z Łączności. – Specjaliści proszą o pozwolenie opuszczenia kabin. Proszą o obraz z monitorów.
Porządki Taylora. Taylor zawsze dawał pasażerom widok: opuszczenie układu Ziemi, zbliżanie się do punktów masy i opuszczanie ich...
– Nie – rzekł ostro LaFarge. – Żadnych obrazów. – Ślepy potrafiłby dostrzec, że oznacza to kłopoty. – Powiedz, że na mostku ktoś zachorował. Że jesteśmy zajęci.
Tanaka dotarł do Taylora i Inokiego. McDonough zorientował się, że wstrzykuje coś Taylorowi. Pasażerowie zauważyli zmianę procedury, a napis BRAK ZGODNOŚCI nie zmienił się.
SZUKAĆ DALEJ?
Komputerowi skończyły się okoliczne gwiazdy.
– Karly, dałaś priorytet diagnozie ogólnej jeden?
– Tak – odpowiedziała Karly piastująca stanowisko drugiego nawigatora. Poszukiwania pasujących gwiazd zaczęły się od Sol i jej bliskiego sąsiedztwa. – Od naszego wektora w zasięgu dziesięciu świetlnych w każdą stronę.
Żołądek McDonougha zbuntował się jeszcze bardziej.
Wszystko to nie miało sensu. Pokazali się piloci zapasowi, zadając pytania, na które nikt nie potrafił odpowiedzieć – te same pytania, które zadawał przyrządom i zapisom każdy nawigator. Kapitan kazał lekarzowi sprowadzić Taylora i Inokiego z mostku. Klął, mówiąc to, i kiedy Tanaka postawił pilotów na nogi, McDonough zaczął sprawdzać urządzenia na własną rękę: Taylor mógł iść, ale sprawiał wrażenie ślepego na to, co działo się dookoła. Inoki ledwo się ruszał – po tym, jak Tanaka rozpiął mu pasy i odłączył rurkę od wszczepu, jeden z techników łączności musiał wyciągnąć go z fotela i nieść. Żaden z nich nie patrzył na Greene’a i Goldberga. Taylor utkwił wzrok w nieskończoności. Inoki zamknął oczy.
SZUKAĆ DALEJ? – zapytał komputer, przeszukawszy wszystkie gwiazdy w promieniu trzydziestu świetlnych od Ziemi.
– Mamy pięć procent paliwa – kapitan ze spokojem oznajmił potencjalny wyrok śmierci. – Czy odbieramy cokolwiek?
Przy tej gwieździe? – zapytał w duchu McDonough, a Łączność odparła:
– Martwa cisza. Ta gwiazda robi tyle hałasu, że wszystko zagłusza.
– Przełączyć na daleki zasięg, wzmocnić nasz wektor. Założyć, że zostawiliśmy gwiazdę w tyle.
– Tak jest, sir.
Po chwili zazgrzytały urządzenia hydrauliczne na kadłubie. To rozkładał się wielki talerz, przygotowując się do nasłuchu. Prędkość została zredukowana do tempa pełzania, bezpiecznego dla rozstawionej anteny – bezpiecznego, gdyby to było własne Słońce Ziemi, ale tak nie było. Nie mieli żadnych danych na temat tego układu. Zbierali je wszystkimi czujnikami, nic jednak nie dawało im choćby najmniejszej pewności, że na ich kursie nie ma żadnych asteroid. Nikt jeszcze nie podszedł tak blisko do gwiazdy podwójnej czy do tak dużej masy. Bóg jeden wie, co się stało z polem.

Podstrony