Żadna pozycja nie będzie dla nas przyjemna, mimo że wcześniej tego nie zauważyliśmy !
Problem ten rozwiąże praktyka asany, którą opiszemy później.
Myśli o zdarzeniach z codziennego życia będą nas dręczyć; musimy tak zaplanować nasz dzień, aby nic nie mogło się wydarzyć. Nasze myśli będą nam przywoływać nadzieje i lęki, miłości i nienawiści, ambicje, zazdrości i wiele innych emocji. Wszystko to musi zostać odcięte. Musimy nie mieć żadnych zainteresowań w życiu poza uspokojeniem naszego umysłu.
Jest to przedmiot zwyczajnych klasztornych ślubów ubóstwa, czystości i posłuszeństwa. Gdy nie masz żadnej własności, nie masz o co się troszczyć i niepokoić; nikt nie niepokoi się o czystość, ani też czystość nie może rozproszyć twojej uwagi; a gdy ślubujesz posłuszeństwo, nie martwisz się o to, co robisz : po prostu jesteś posłuszny.
Jest wiele innych przeszkód, które napotkasz na swojej drodze i z którymi musisz się uporać.
Ale zbliżmy się na chwilę do chwili, kiedy jesteś bliski sukcesu.
Na samym początku twojej walki trudno ci będzie przezwyciężyć sen; i będziesz zbaczał z przedmiotu twej medytacji, nawet nie zauważając tego; lecz później, kiedy odczujesz, że
"robisz to już dobrze", będziesz zszokowany tym, że całkiem zapomniałeś o sobie i o swoim otoczeniu. Powiesz : "Na Boga! Musiałem chyba spać!" lub "Po co ja w ogóle
medytowałem?", a nawet "Co ja robiłem?", "Gdzie ja jestem?", "Kim jestem?". Może cię to zatrwożyć i trwoga ta się nie zmniejszy, kiedy odzyskasz pełną świadomość i zamyślisz się nad tym, że naprawdę zapomniałeś, kim jesteś i co robisz !
Jest to tylko jedna z wielu przygód, która może ci się przydarzyć; jedna z najbardziej typowych. Do tego czasu godziny medytacji wypełnią ci większość dnia i prawdopodobnie cały czas będziesz oczekiwał, że coś się wydarzy. Możesz się nawet przestraszyć ideą, że twój umysł może zniknąć; lecz nauczysz się rozpoznawać symptomy zmęczenia umysłowego i będziesz starał się ich unikać. Należy je bardzo dokładnie odróżnić od bezczynności !
Czasami będziesz odczuwał jakąś walkę między wolą a umysłem; kiedy indziej czuł będziesz, że są one w harmonii; ale istnieje też trzeci stan, który należy odróżnić od dwóch poprzednich. Jest to oznaka bliskiego sukcesu. Pojawia się wtedy, gdy umysł zmierza ku wybranemu przedmiotowi, nie tak jakby był posłuszny woli posiadacza umysłu, lecz jakby nic nim nie kierowało lub też jakby kierowały nim bezosobowe siły; jakby spadał mocą swojej wagi, a nie był spychany.
Prawie zawsze, kiedy ktoś staje się tego świadom , posępna odwieczna walka między kowbojską wolą a byczym umysłem zaczyna się od nowa.
Jak każdy proces fizjologiczny, świadomość tego oznacza zaburzenia i chorobę.
Rozpatrując naturę tej pracy nad kontrolą umysłu, student z trudnością zauważa fakt, że dwie sprawy są w nią włączone - osoba postrzegająca i rzecz widziana - osoba poznająca i rzecz poznawana; zaczyna uznawać je za warunek konieczny dla wszelkiej świadomości. Jesteśmy zbyt przyzwyczajeni, ażeby przyjąć, że istnieją sprawy o których nie dane było by nam sądzić. Przyjmujemy, na przykład, że nieświadomość jest tępa; a przecież nic nie jest bardziej pewne od organów cielesnych, które funkcjonują w ciszy. Najlepszy sen jest wtedy, gdy nie ma snów. Nawet podczas gier zręcznościowych naszym najlepszym osiągnięciom towarzyszy myśl "Nie wiem, jak to zrobiłem" i nie potrafimy ich powtórzyć. W chwili, kiedy zaczynamy myśleć świadomie o naszych czynach, stajemy się "nerwowi" i przegrywamy.
Faktycznie istnieją trzy główne klasy pociągnięć : złe pociągnięcia, które wiążemy ze zbłąkaną uwagą; dobre pociągnięcia, które wiążemy ze stałą uwagą; i doskonałe pociągnięcia, których nie rozumiemy, a które spowodowane są tym, że nawyk stałej uważności jest niezależny od woli, a więc może działać swobodnie w swej własnej harmonii.
To samo zjawisko odnosi się do powyższego jako dobra oznaka.
W końcu, pojawia się coś, czego natura będzie przedmiotem dalszej dyskusji. Na razie, wystarczy powiedzieć, że świadomość "ja" i "nie-ja", widzącego i rzeczy widzianej, poznającego i rzeczy poznawanej zostaje wymazana.
Pojawia się wtedy zazwyczaj intensywne światło, intensywny dźwięk i uczucie tak nieodpartej rozkoszy, że zasoby języka wciąż i wciąż się wyczerpują, kiedy próbujemy to opisać.
Jest to wybuch, który poraża umysł. Tak silny i przerażający, że ci , którzy go doświadczyli, znajdują się w śmiertelnym niebezpieczeństwie utraty wszelkiego zmysłu proporcji.
Dzięki temu światłu wszelkie inne zdarzenia w życiu jawią się jako ciemność. Ktokolwiek to przeżył, nie może tego zanalizować ani oszacować. Może jedynie powiedzieć, że w porównaniu z tym całe ludzkie życie jest zwykłym odpadkiem. Niestety wiele zeznań wykracza poza to oszczędne stwierdzenie, i żle. Ci, którzy tego doświadczyli argumentują, że
"skoro jest to coś, co przekracza życie ziemskie, musi być czymś niebiańskim". Jedną z tendencji występujących w ich umysłach jest nadzieja osiągnięcia Nieba, ktorą wpoili w nich nauczyciele i rodzice, lub też którą sami sobie wytworzyli. Nie mając jakichkolwiek dowodów na to mówią "To jest To".
W Bhagawad-Gicie wizja tego stanu oczywiście przypisywana jest zjawie Wisznu, który był
"lokalnym" bogiem tego okresu.
Anna Kingsford, która pławiła się w hebrajskim mistycyżmie i była feministką, przeżyła taką samą wizję. Lecz "boską" postać , którą ujrzała, nazywała raz "Adonai", raz "Marią".