Badania te posłużyły się, doskonałą, choć zbyt rzadko używaną przez psychologów metodą "obserwacji uczestniczącej" (polegającej na uczestnictwie badacza w jakimś naturalnie występującym procesie społecznym). Uzyskane w nich wyniki mogą być przedmiotem zainteresowania nie tylko psychologów, ale nawet historyków i teologów, a co najważniejsze - pokazują one, jak sami, z własnej woli posługujemy się społecznymi dowodami słuszności, aby uwierzyć w to, w co wierzyć pragniemy.
Od tysięcy lat pojawiają się w dziejach ludzkości różne sekty religijne czy grupy kultowe prorokujące rychły koniec świata, a także obiecujące odpuszczenie grzechów i wieczną szczęśliwość tym, którzy w proroctwo uwierzą. Każdemu proroctwu nieodmiennie towarzyszy zapowiedź jakiegoś wstrząsającego wydarzenia (zwykle kataklizmu powodującego koniec świata), które czas zbawienia zapoczątkowuje. I każdemu proroctwu nieodmiennie towarzyszy dotkliwy zawód wyznawców, jako że proroctwo okazuje się fałszywe.
Historia odnotowuje jednak pewien zadziwiający wzorzec zachowania u wyznawców proroctwa, bezpośrednio po wyjściu na jaw jego fałszu. Zamiast czym prędzej rozwiązać się w obliczu ewidentnej klęski głoszonych wierzeń, sekty takie często jeszcze bardziej w wierzeniach owych się utwierdzają. Narażając się na kpiny swoich ziomków, wychodzą na ulice głosząc swoje słowo w nadziei pozyskania nowych zwolenników. Ich apostolski duch zdaje
* Inne badania pokazują jednak i ciemniejszą stronę konsekwencji oglądania przez dzieci filmów - na przykład zawierających przemoc i agresję, co może wbudowywać w nie przekonanie, że są to właściwe sposoby postępowania (Eron i Huesmann, 1985). Ogólnie rzecz biorąc, długotrwały wpływ oglądania agresji w telewizji na pojawianie się przemocy we własnym zachowaniu dziecięcych widzów jest daleki od prostoty (Freedman, 1984). Jednak wyniki dobrze kontrolowanego eksperymentu, wykonanego przez Roberta Lieberta i Roberta Barona (1972) są mocno niepokojące. Jedna grupa dzieci oglądała program telewizyjny przedstawiający wzajemną, zamierzoną agresję ludzi, podczas gdy inna grupa oglądała film kontrolny (wyścigi konne). Po obejrzeniu filmu dzieci z pierwszej grupy ujawniały znacznie więcej agresji w kontaktach z rówieśnikami niż dzieci z grupy drugiej. Dotyczyło to obu płci i obu badanych grup wiekowych (5-6-latkowie i 8-9-latkowie).
się być wzmocniony, a nie osłabiony oczywistym fałszem nie spełnionego proroctwa. Przydarzyło się to w II wieku montanistom, działającym na terenie obecnej Turcji, w wieku XVI - holenderskim anabaptystom, w XVII - sabbatystom z Izmiru czy millerytom w XIX wieku w Ameryce. Trzej psychologowie - Leon Festinger, Henry Riecken i Stanley Schachter - pracujący podówczas na Uniwersytecie Minnesota, usłyszeli o pojawieniu się kolejnej takiej grupy w Chicago i postanowili zbadać, co się w niej dzieje. Wybrali metodę obserwacji uczestniczącej, czyli przyłączyli się incognito do wyznawców, co pozwoliło im uzyskać bogaty i bezpośredni wgląd w rozwój rozgrywających się w grupie wydarzeń przed i po dniu prorokowanego kataklizmu (Festinger, Riecken i Schachter, 1956).
Rzeczona grupa wyznawców była niewielka i nigdy nie przekroczyła 30 członków. Liderów grupy stanowiła para w średnim wieku - dr Thomas Armstrong i pani Marian Keech (nie były to ich prawdziwe nazwiska, choć pod takimi zostali opisani w książce Festingera i współpracowników). Doktor Armstrong, lekarz studenckiej służby zdrowia, z dawna interesujący się okultyzmem, mistycyzmem i latającymi spodkami - występował w grupie jako otoczony szacunkiem ekspert w tych sprawach. Jednak prawdziwym centrum uwagi i aktywności grupy była pani Keech. Kilka miesięcy wcześniej zaczęła otrzymywać wiadomości od pewnych duchowych istot, które nazywała "Strażnikami" i które zamieszkiwały inną planetę. Właśnie owe wiadomości, przesyłane za pośrednictwem "automatycznie piszącej" ręki pani Keech, tworzyły zasadniczą treść religijnych wierzeń grupy. Treść posłannictwa Strażników nawiązywała luźno do wierzeń chrześcijańskich.
Przesyłane przez Strażników wiadomości, zawsze szczegółowo dyskutowane i interpretowane przez grupę, jeszcze więcej zyskały na znaczeniu od czasu, gdy pojawiły się w nich zapowiedzi rychłego kataklizmu - wielkiego potopu, który miał ogarnąć najpierw półkulę zachodnią, by potem pochłonąć i resztę Ziemi. Co zrozumiałe, wyznawcy kultu popadli początkowo w przerażenie, jednak nadchodzące dalej posłanie Strażników uspokoiło ich, że oni i wszyscy inni, którzy w to posłanie uwierzą, zostaną ocaleni. Przed ostateczną katastrofą naszego świata miały przybyć latające spodki, zabierając ich w bezpieczne miejsce, przypuszczalnie na jakiejś innej planecie. Plan zbawienia nie był zresztą szczegółowo znany, wyznawcy mieli jedynie przygotować się doń wyuczając się pewnych haseł i odzewów ("Zostawiłam swój kapelusz w domu." "Jak brzmi twoje pytanie?" "Jestem swoim własnym portierem") oraz usuwając wszystkie metalowe elementy z ubrań, gdyż ich pozostawienie naraziłoby na wielkie niebezpieczeństwo podróż latającymi spodkami.