Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

– O wszystko. Czego ci trzeba… Co cię martwi…
Emma nieznacznie pokręciła głową.
– Właściwie to nie chodzi o to, że mnie coś martwi. Chodzi po prostu o przeprowadzenie się z Romanem do takiego miejsca dla matek z
dziećmi. Zastanawiałam się, czy muszę… Czy taki jest przepis? Dlatego że to jest tak… – Zerknęła na mnie, potem na Mike’a i wróciła
wzrokiem do Maggie. Gwałtownie się zaczerwieniła. – Tak się zastanawiałam… – plątała się ze zdenerwowania, a ja zastanawiałam się, co, u
licha, ona chce powiedzieć – nad tym, czy byłoby możliwe, żebym zamiast tego została u Casey i Mike’a, dopóki nie skończę szesnastu lat?
Chodzi mi o to, że ja wiem, że nie jestem mamusią roku… właściwie, to wciąż jestem raczej do niczego? I tak sobie myślę – teraz słowa
płynęły szybkim strumieniem – że gdybym została u nich, to wiem, że radziłabym sobie dużo lepiej, niż gdybym musiała być zdana na
siebie. Ja tylko… – Wzruszyła ramionami, po czym spojrzała prosto na mnie. – Proszę, Casey, mogę?
Teraz ja z kolei się zaczerwieniłam. Zatkało mnie. Skąd jej się to wzięło? To by znaczyło – zaraz, kiedy były jej urodziny? – jeszcze
czternaście, piętnaście miesięcy. Dużo czasu. Dużo intensywnego czasu w dodatku. Z małym dzieckiem, które rośnie… Było o czym myśleć.
– Hej – wtrącił się John, wyraźnie widząc, że wpadliśmy z Mikiem w opały – to trochę niespodziewane, Emmo! – Uśmiechnął się, żeby jej
dodać otuchy. – Wiesz, to dość poważna sprawa, a ty nas zaskoczyłaś i nie jesteśmy przygotowani. Nie tylko dlatego, że Mike i Casey będą
potrzebować czasu, żeby to przemyśleć, ale również dlatego, że jak wiesz, należą do mojego specjalistycznego zespołu opieki zastępczej.
Ściśle rzecz biorąc, nie są przeszkoleni do opieki nad matką z dzieckiem. Uzyskali ten status tylko tymczasowo, żeby pomóc w opiece nad
tobą. Myślę więc, że najlepiej będzie, jeśli wszyscy…
– Tak – zgodziłam się. – Zrobimy to. – Nie skonsultowałam tego z Mikiem, ponieważ nasze ręce już się skonsultowały pod stołem. Teraz
jego dłoń ścisnęła moją. – Przepraszam – powiedziałam do Johna. – To znaczy, oczywiście, jeśli tobie to odpowiada.
– Casey, naprawdę nie musisz podejmować tej decyzji teraz – zastrzegł John. – Myślę, że wszyscy musimy się zastanowić nad tak
poważną sprawą.
– Nie musimy – odparłam. – W każdym razie Mike i ja nie musimy. To znaczy, wy odbądźcie swoje spotkanie, czy co tam musicie zrobić,
ale jeśli chodzi o nas, jest w porządku. Jeśli Emma tego chce, a tak się składa, że uważam to za bardzo rozsądne z twojej strony, Emmo, to
Mike i ja nie mamy nic przeciwko temu. Jeśli tylko możemy, to tak zrobimy.
Emma zerwała się ze swojego miejsca, gwałtownie odpychając krzesło i okrążając stół, i podbiegła do nas.
– Och, dziękuję! Bardzo wam dziękuję! – wykrzykiwała, ściskając każde z nas po kolei.
– Proszę, proszę – powiedział Mike, kiedy już wsiedliśmy do samochodu na głównej ulicy, a Emma z Romanem zostali na chwilkę w tyle,
żeby pożegnać się z Tarimem i jego tatą.
– Proszę, proszę, faktycznie – zgodziłam się.
– A ch, te nastolatki. Z nimi człowiek nie ma szans na nudę – zauważył Mike.
– Z małymi dziećmi też nie – odparłam, uśmiechając się na myśl o swoim kompletnym wariactwie. Potem uśmiechnęłam się do Mike’a. –
No i teraz mamy jedno i drugie!
– Całkiem nieźle, Casey – rzucił. – Pełne ręce roboty, co, kochanie?
– Wiem. Myślę, że wciąż jestem trochę w szoku. Czy my właśnie praktycznie zaadoptowaliśmy nastolatkę i półroczne niemowlę?
– Na to wygląda. – Zaśmiał się, kręcąc głową.
A le nie był to jeszcze koniec niespodzianek na ten dzień. Gdy wyjęłam z torebki telefon, żeby go włączyć po spotkaniu, zobaczyłam, że
mam trzy nieodebrane połączenia od córki. Oczywiście natychmiast wpadłam w matczyną panikę. Co się stało? Co było tak pilnego? Coś
złego? A le miałam też wiadomość w poczcie głosowej i po odsłuchaniu dwóch sekund: – „Mamuś! Gdzie jesteś? Oddzwoń do mnie
natychmiast!” – z radosnego tonu głosu Riley zorientowałam się, że nie ma powodu do obaw, więc nie słuchając dalej, zadzwoniłam do niej.
Wracająca biegiem do samochodu Emma zobaczyła, jak podskakuję, wyrzucam w powietrze pięść i w ogóle zachowuję się jak wariatka.
– Co jest? – spytali oboje z Mikiem jednym głosem, gdy tylko Emma wsiadła.
– Hu-hu-huuu! – wykrzykiwałam z braku słów. – Wnusio numer trzy, pełna gotowość, kochani… Riley jest w ciąży!
Rozdział 14
Rozdział 14
Następne dwa tygodnie minęły, jak z bicza strzelił. Najpierw nowa sytuacja – trzeba było trochę czasu, żeby się z nią oswoić – oznaczająca,
że będziemy się opiekować Emmą i Romanem przez kolejne półtora roku, potem wspaniała, choć równie niespodziewana wiadomość, że
Riley znów będzie mamą. Nic nie powiedziała, a ja niczego nie przeczuwałam, co było dość nietypowe. Byłyśmy ze sobą tak blisko, a ja
nawet nie zorientowałam się, że się starają.
A le kiedy zagadnęłam o to Riley, zastanawiając się, czy to dlatego, że tak bardzo byłam zaprzątnięta swoją opieką zastępczą, roześmiała
się głośno.
– To dlatego, że my też nie wiedzieliśmy, mamuś, ty głuptasie! – powiedziała. – Raczej nie staralibyśmy się o dziecko, jednocześnie
składając wniosek o przyznanie opieki zastępczej, prawda?
To mnie uspokoiło. Szczęśliwy przypadek i tyle.
Tak oto my, jako rodzina, znaleźliśmy się w zupełnie nowej sytuacji – nasz dom zajęty na dłużej przez nastolatkę i berbecia, trzecie
wnuczę spodziewane koło Bożego Narodzenia.
– Czuję się stary, Casey – westchnął Mike i zapatrzył się w lustro toaletki, szykując się do pracy w poniedziałek, dwa tygodnie później.
Zrobił minę. – Naprawdę stary. Spójrz, jak posiwiałem!