Autor telefonicznie skontaktował się z konstruktorem
„Poloneza” Edwardem Hoffmanem, pytając o radę, jak wzmocnić kadłub
łodzi96.
Kiedy jacht Baranowskiego opuszczał w niedzielne
popołudnie Kapsztad, przy nabrzeżu żegnali go: Joan i jej mąż Erik, rodzina Saundersów, bosman Collin i jego żona Pamela z dzieckiem,
Christine, Jerzy Śmiechowski, Maciek Waligóra i Marek Celiński97.
Kilka razy bohater przygotowywał się do bezpośredniego
spotkania z innym statkiem. Mimo intensywnych działań, np. uprania w drogocennej słodkiej wodzie piżamy i koszuli, nie doszło do
wyczekiwanej wizyty na polskim statku „Paweł Szwydkoj”98 .
89 Tamże.
90 Tamże.
91 Tamże.
92 Tamże, s. 29-30.
93 Tamże, s. 33.
94 Tamże, s. 34.
95 Tamże.
96 Tamże, s. 35.
97 Tamże, s. 39.
98 Tamże, s.66-67.
79
Polski
podróżnik ciężko przeżył awarię silnika, która
czasowo uniemożliwiła ładowanie akumulatorów a w konsekwencji
spowodowała zamilknięcie radiostacji. Po kilku dniach udało się jednak usunąć uszkodzenie i radio „ożyło”99. Kontakt z lądem zapewniał mu codzienny seans łączności z Gdynia-Radio. Żeglarz otrzymywał tą drogą nawet telegramy od przedstawicieli Polskiego Związku Żeglarskiego100.
W ten sam sposób dostawał pozdrowienia od załóg polskich statków
handlowych m.in. „Manifestu Lipcowego” i „Floriana Ceynowy”101.
Boże Narodzenie zastało „Poloneza” w australijskim porcie
Hobart. Polskiego żeglarza przywitano serdecznie, zarekomendowali go nie tylko amatorzy krótkofalowcy, ale także południowoafrykańscy
żeglarze, którzy dotarli do tego portu przed nim102. Po krótkiej odprawie
paszportowo-celnej, Baranowski znalazł się w kapitanacie, by uzyskać informacje o stoczni, która chciałaby się podjąć remontu jachtu. Po wielu perypetiach „Polonez” trafił na slip i rozpoczął się jego remont. Wigilię bohater spędził w polskim domu państwa Kądziołków. Gośćmi byli
m.in. Otłowscy, Jerzy i Izabela Toeplitz, Jan Buza i Paweł Podleśka103.
Polscy emigranci chętnie pomagali przy pracach remontowych - Marian
Śmiałek naprawił salingi, Alfons Kuchnicki zreprerował uszkodzoną w
czasie wywrotek stolarkę, Mira Meysztowicz zaopatrzyła spiżarnię, a
Paweł Podleśka zabezpieczył lakierem konserwy 104.
Żeglarz szczegółowo opisał swoje kłopoty z biurokracją
australijską - bardzo długo czekał na przekaz dewizowy od Polskich
Linii Oceanicznych105.
Tu otrzymał listy od bliskich mu kobiet: żony i matki106 oraz
przyjaciół m.in. żeglarki Teresy Remiszewskiej, która napisała:
„Więc chciałabym powiedzieć Ci, że po raz pierwszy w życiu
żegluję przez cały czas z kimś, kto jest aktualnie w morzu - dotychczas nie przejmowałam się cudzymi rejsami. Natomiast mam również
przeczucie, że wyjdziesz z tego cało i wszystko skończy się ogromnym sukcesem i szczęśliwie dla Ciebie. Jeśli jesteś trochę przesądny, to uwierz temu przeczuciu! Zwykle moje przeczucia nie mylą się!” 107.
Kiedy tuż po Nowym Roku wyremontowany jacht opuszczał
gościnną Australię, bohater był „sam, ale w drodze do domu” 108. Autor, zajęty naprawą łodzi, dopiero na morzu miał czas przeczytać otrzymane 99 Tamże, s. 137-143.
100 Tamże, s. 149.
101 Tamże, s. 154.
102 Tamże, s. 160.
103 Tamże, s. 165.
104 Tamże, s. 170-171.
105 Tamże, s. 169-170.
106 Tamże, s. 173-174.
107 Tamże, s. 179.
108 Tamże, s. 181.
80
listy. Szczególnie wzruszył go list Pawełka z Gdańska, który życzył mu szczęśliwego powrotu do Polski109. Ucieszył go również list od przedszkolaków, które prosiły go o kilka australijskich muszli110.
Następnym lądem na trasie „Poloneza” były Falklandy. W
Port Stanley Baranowski poznaje kolejnych życzliwych mu ludzi m.in.
policjanta Waltera Feltona, jego żonę Chich, Johna Smitha o przezwisku