Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Si³y boskie przejawi³y siê w tym stworzeniu ni¿szym jako jednoœæ w s³oñcu, jako koncentracja w Saturnie, jako si³a ruchu w Merkurym itd. Te istnoœci oddalone od jednoœci wsku­tek buntu ducha, który powinien by by³ im s³u¿yæ za ³¹cznik z jednoœci¹, d¹¿y³y jednak, l to nieodzo­wnie, do przyswojenia sobie si³y koncentracji, pragnê­³y z³¹czenia siê z si³¹ rozprzestrzeniania siê. Rozprze­strzenianie siê duchowe wyst¹pi³o w sferze ma­terialnej jako ogieñ, koncentracja jako ci¹¿enie, ruch jako b³yskawica i kwas, s³odycz jako woda itd. Z tego rozdzia³u przysz³o pragnienie zjednoczenia siê na no­wo, aby utworzyæ jednoœæ; l tu le¿y pocz¹tek dwóch p³ci, bo d¹¿noœci obu p³ci s¹ niczym Innym, jak pragnieniem powrotu do jednoœci.
A wiêc niebo i ziemia, to znaczy œwiat³o l ciemnoœci wytworzone ju¿ jawnie i materialnie, rozpoczê³y prze­jawy œwiata zewnêtrznego. PóŸniej nasta³y przejawy ¿ycia wyosobnionego jako roœliny, ryby i zwierzêta, wszystko twory zale¿ne od trzeciego pierwiastka, w którym odbija³y siê gniew Boga Ojca, i œwiat³o, to znaczy Prawdziwy Bóg. Te stwory osaczaj¹ce szatana ze wszech stron tworzy³y niejako mury jego wiêzienia.
Wówczas Bóg o¿ywi³ obraz cz³owieka. Obraz ten istnia³ od prawlecznoœci wobec Boga jako idea; wszy­stkie bowiem twory kolejno nastêpuj¹ce a¿ po koniec czasów istniej¹ wobec Boga jako idee. (Tu Böhme pozostaje w najzupe³niejszej zgodzie z Platonem, to znaczy z Sokratesem). Jednakowo¿ te obrazy wobec
Boga nie maj¹ wcale Istnienia realnego: s¹ to jakby odbicia twarzy postrzeganej w zwierciadle; widzimy tam wszystkie nasze rysy oddane dok³adnie, które jednak¿e nie maj¹ ¿adnego istnienia prawdziwego. Bóg, to znaczy Kosmos wszystkich istnieñ, wszystkich kszta³tów, widzia³ od pocz¹tku l widzi, l widzieæ bê­dzie zawsze odbicia wszystkich swoich mo¿liwych ist­nieñ, ale te odbicia, te obrazy wchodz¹ w ¿ycie dopiero wskutek ruchu tego, który odbija siê w nich, tej si³y oœrodkowej Boga.
Przyszed³ zatem czas, aby idea cz³owieka, powziêta od prawiecznoœci, wesz³a w istnoœæ rzeczywist¹. Ist-noœæ taka, rozpoczynaj¹c ¿ycie, skupia³a w sobie wszystkie boskie si³y; stawa³a siê Synem Bo¿ym, sta­wa³a siê niejako Bogiem dla stworów ni¿szych. Wów­czas poruszenie oœrodkowej mocy boskiej stworzy³o cz³owieka: sta³ siê on powiernikiem wszystkich mocy boskich, jest on przedstawicielem Boga, zosta³ Bogiem samym, najwy¿szym panem stworzenia, potê¿niej­szym, ni¿ by³ sam szatan; gdy¿ moc swoj¹ czerpa³ z ducha Ojca, mia³ w sobie œwiat³o Bo¿e, znane jako Œwiat³o, jako Syn, a równoczeœnie by³ on najwy¿szym panem trzeciego nowego stworzenia, stworzenia ma­terialnego; cia³o jego wziête by³o z tego, co Böhme zowie elementem jedynym, elementem pierwiastko­wym, elementem czystym. Element ten nie by³ jeszcze ska¿ony przez wp³yw szatana; ale cia³o cz³owieka pierwotnego utworzone z tego elementu nie by³o wcale materialne. Pierwszy cz³owiek by³ wed³ug Böhmego ca³kowicie anielski Jako uczucie i umys³, a silniejszy od anio³ów potêg¹, z jak¹ oddzia³ywa³ na œwiat ni¿szy.
Cz³owiek pierwotny wed³ug Böhmego
Cz³owiek pierwotny wed³ug Böhmego, ca³y ducho­wy i obdarzony cia³em niematerialnym i niewidzial­nym, mia³ tylko organa sposobne do ¿ycia duchowego;
czerpa³ swe si³y z natury pierwotnej, ze Ÿród³a potêgi;
mia³ tym sposobem ³¹cznoœæ z oœrodkiem gniewu Bo­¿ego, by³ równie potê¿ny jak szatan, a nawet potê¿­niejszy. Co do swego ¿ycia boskiego, ssa³ je ze Ÿród³a œwiat³a i ³aski Bo¿ej; mia³ tylko te organa, które ³¹czy­³y go z ¿yciem wy¿szym, nie potrzebowa³ niczego, co siê œci¹ga³o do potrzeb materialnych l fizycznych. Wskutek czego pojawi³ siê on w idei jedynie jako isto­ta, wielce podobna do utworów malarzy chrzeœcijañ­skich, przedstawiaj¹cych istoty niebiañskie.
To nowe jestestwo, ten Syn Bo¿y, Jego namiestnik w stworzeniu, posiada³-jak Böhme przypuszcza, lubo nie twierdzi zbyt wyraŸnie - w³adzê tworzenia w³asnej ci¹g³oœci, wydawania ze swego oœrodka kolejno stwo­rzeñ nowych: ta istota to by³a Androgyne staro­¿ytnych podañ zachowanych przez Platona. Jedna­kowo¿ twórcza si³a cz³owieka zale¿a³a od trwa³ego jego zjednoczenia z oœrodkiem jednoœci, z Bogiem. Cz³o­wiek musia³ czyniæ wysi³ki, aby utrzymaæ siê w tym oœrodku jednoœci, ¿eby nie wyjœæ z niego i nie popaœæ w z³o.
Tutaj trzeba nam poruszyæ zagadnienie bardzo trudne, którego stanowcze wyjaœnienie wydaje nam siê na razie zgo³a niemo¿liwe: winniœmy jednak¿e mó­wiæ o nim, gdy¿ wszyscy ludzie, którzy rozmyœlali nad sprawami boskimi, rozwa¿ali to zagadnienie, starali siê je rozwi¹zaæ. Jest to zagadnienie przyczyny z³a.
W jaki sposób duchy wyszed³szy wszystkie z tego sa­mego ³ona, z tego¿ samego Boga, mog³y siê rozdzieliæ w swojej d¹¿noœci i w swym ruchu? Sk¹d wziê³y si³ê oddzielenia siê od Boga? Wyszed³szy z tego samego l jedynego Ÿród³a, sk¹d mog³y dobyæ element ruchu, który je odrzuca³ poza obrêb owego Ÿród³a? Jak móg³ Bóg dopuœciæ do zejœcia na bezdro¿a istot stworzonych przezeñ, rzuconych przezeñ w istnienie i prowadzo­nych przezeñ ku jakiemuœ celowi, czyli ku celowi, który winien by³ koniecznie znaæ? Zagadnienie najwa¿niejsze fatalizmu i wolnoœci, opatrznoœci i wol­nej woli. Obaczmy, jak Böhme wyjaœnia to zagadnie­nie.

Podstrony