Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.


— Nie — rzekła stanowczym głosem.
— Powinnaś to zrobić od razu — przekonywał ją, podnosząc słuchawkę. — Nie sądzę jednak, by cię zbytnio winili.
— Nie, Roly, przestań! — Przebiegła przez pokój i wyrwała mu słuchawkę.
— Ależ moja droga! — oburzył się sir Rowland, lecz Klarysa nie dopuściła go do głosu.
— Sama bym zadzwoniła, gdybym chciała. Doskonale wiem, że tak trzeba, nawet zaczęłam wybierać numer. Ale po namyśle wolałam zadzwonić do klubu i poprosić, żebyście wrócili. — Obróciła się do Jeremy’ego i Hugona. — Nawet nie zapytaliście, dlaczego.
— Zostaw to nam, Klaryso — prosił sir Rowland. — My…
— Wy naprawdę niczego nie rozumiecie. Powiedziałeś, że w razie kłopotów zawsze mogę na ciebie liczyć. No i tego właśnie od was oczekuję: pomocy.
Jeremy stanął tak, żeby nie widziała zwłok.
— Co mamy dla ciebie zrobić? — spytał łagodnie.
— Usunąć stąd ciało.
— Nie gadaj głupstw, moja droga — odparł sir Rowland. — Przecież to morderstwo.
— No i właśnie w tym rzecz. Nie wolno dopuścić, by trupa znaleziono w tym domu.
— Nie wiesz, o czym mówisz — prychnął gniewnie Hugo. — Naczytałaś się kryminałów, ale w prawdziwym życiu nie robi się żadnych sztuczek, kiedy znajdzie się trupa.
— Ale ja i tak już go przesunęłam. Odwróciłam go, żeby sprawdzić, czy jeszcze żyje, a potem zaczęłam ciągnąć ciało do wnęki, tylko uświadomiłam sobie, że bez pomocy nie dam rady. I wtedy zadzwoniłam do klubu, a kiedy na was czekałam, ułożyłam plan.
— I stąd ten stolik z kartami — zauważył Jeremy. Klarysa podniosła bloczek z zapisem.
— Owszem. To będzie nasze alibi.
— Co ty u licha… — zaczai. Hugo, ale Klarysa nie dała mu dokończyć.
— Dwa i pół robra! Obmyśliłam cały rozkład kart i zapisałam przebieg gry. Musicie tylko uzupełnić go waszym charakterem pisma.
Sir Rowland wpatrywał się w nią szeroko otwartymi oczami.
— Chyba zwariowałaś, Klaryso. Jesteś zupełnie szalona.
— Wszystko starannie obmyśliłam — ciągnęła, nie zwracając na niego uwagi. — Ciało musi być usunięte. — Zerknęła na Jeremy’ego. — Zrobicie to we dwóch, zwłokami trudno przecież manewrować w pojedynkę, już się o tym przekonałam.
— A gdzie, u diabła, mielibyśmy je zabrać? — zdenerwował się Hugo.
Klarysa miała gotową odpowiedź:
— Chyba najlepiej do Marsden Wood. To tylko dwie mile stąd. — Wskazała ręką kierunek. — Zaraz za główną bramą trzeba skręcić w boczną drogę. Jest bardzo wąska i zupełnie nieuczęszczana. — Obróciła się do sir Rowlanda. — Po prostu wjedziecie do lasu, zostawicie samochód na poboczu, a potem wrócicie piechotą.
— Mamy wyrzucić trupa w lesie? — przeraził się Jeremy.
— Nie, zostawicie go w samochodzie. To jego auto, nie rozumiesz? Zaparkował je koło stajni.
Wszyscy trzej panowie przybrali nieprzeniknione miny.
— To naprawdę łatwe — przekonywała ich Klarysa. — Nawet gdyby ktoś was zauważył w drodze powrotnej, to w tych ciemnościach nikogo nie rozpozna. I macie alibi: wszyscy czworo graliśmy w brydża.
Odłożyła notes na stolik, bardzo z siebie zadowolona. Oszołomieni panowie nie odrywali od niej oczu. Hugo nie przestawał krążyć po pokoju.
— Ja… ja… — bąkał, wymachując rękami. Klarysa kontynuowała swoje instrukcje:
— Oczywiście musicie mieć rękawiczki, żeby nie zostawiać nigdzie odcisków palców. Proszę, przygotowałam je dla was. — Sięgnęła pod poduszkę i wyjęła trzy pary.
Sir Rowland nie przestawał się jej przyglądać.
— Twój talent do zbrodni wprost zapiera mi dech! We wzroku Jeremy’ego krył się czysty podziw.
— Wszystko obmyśliła, co?
— Owszem — przyznał Hugo — ale to i tak stek bzdur.
— No, musicie się śpieszyć — ponagliła ich. — O dziewiątej będzie tu Henry z panem Jonesem.
— Z panem Jonesem? A któż to? — zdziwił się sir Rowland. Klarysa przytknęła dłoń do czoła.
— O Boże. Nigdy nie przypuszczałam, że zbrodnia wymaga aż tylu wyjaśnień! Myślałam, że po prostu poproszę was o pomoc i uzyskam ją… — Popatrzyła na nich bezradnie. — No, moi złoci, musicie… — Pogłaskała Hugona po głowie. — Kochany, kochany Hugo…
— Te twoje sceniczne gierki są bardzo udane — rzekł tamten w stanie najwyższego wzburzenia — ale zbrodnia to paskudna i bardzo poważna sprawa. Wszelkie kombinacje wpędzą cię tylko w prawdziwe kłopoty. Nie można po nocy wozić zwłok tam i z powrotem jak gdyby nigdy nic.