Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Niektórzy uczeni sugerują, że pewne rodzaje agresji są użyteczne, a być może nawet niezbędne. Tak np. Konrad Lorenz argumentuje, że agresja jest „istotnym elementem organizacji instynktów chroniącej życie”. Opierając argumentację na własnych obserwacjach zwierząt, uważa on, że agresywność odgrywa główną rolę w ewolucji, gdyż dzięki niej młode zwierzęta mają najsilniejszych i najmądrzejszych rodziców, a grupy są prowadzone przez możliwie najlepszych przywódców. Do podobnych wniosków doszli na podstawie swych badań nad małpami Starego Świata antropolog Sherwood Washburn i psychiatra David Hamburg. Stwierdzili oni, że agresja w obrębie tej samej grupy małp odgrywa ważną rolę w zdobywaniu pokarmu, w reprodukcji oraz w ustalaniu układów dominacji. Najsilniejszy i najbardziej agresywny samiec w grupie zajmuje dominującą pozycję, demonstrując na początku swoją agresywność. Pozwala to zredukować później liczbę poważnych walk w obrębie grupy (inne samce wiedzą, kto jest szefem). Ponadto, ponieważ dominujący samiec dominuje także w reprodukcji, grupa ma większe szanse przetrwania, gdyż silny osobnik przekazuje swój wigor następnym pokoleniom.
Mając w pamięci te dane, wielu obserwatorów nawołuje do ostrożności w podejmowaniu prób zmierzających do kontrolowania agresji u człowieka, sugerują oni bowiem, że podobnie jak u niższych zwierząt agresja jest niezbędna do przetrwania gatunku. Rozumowanie to opiera się częściowo na założeniu, że ten sam mechanizm, który jednego człowieka popycha do zabicia sąsiada, innych pobudza do „zdobywania” przestrzeni kosmicznej, „wgryzania się” w trudne zadanie matematyczne, „atakowania” problemu logicznego czy też „opanowania” przyrody.