.. dlatego pomijam jedną zgłoskę i mówię Marcjam. To łatwiejsze i nic się z tego powodu nie stanie. Prawda, Szymonie?»
Piotr – który akurat przechodził koło okna i rozmawiał z Janem z Endor – podchodzi i mówi:
«Czego chcesz?»
«Mówiłam, że będę nazywać chłopca Marcjam, to łatwiejsze.»
«Masz rację, niewiasto. Jeśli Matka pozwoli, ja także będę go tak nazywał. Ależ ty jesteś ładny! Ale ja także. Co? Patrzcie!»
Rzeczywiście, Piotr jest cały wyszczotkowany, policzki wygolone, włosy i broda dobrze uczesane, naoliwione, szata nie wygnieciona, sandały wyglądają jak nowe, tak są czyste i czymś nabłyszczone. Niewiasty podziwiają go, a on śmieje się, zadowolony.
Dziecko skończyło posiłek i wychodzi do swego wielkiego przyjaciela, którego wciąż nazywa “ojcem”.
Oto Jezus przybywa z Łazarzem, z jego domu, i mówi do chłopca, biegnącego Mu na spotkanie:
«Pokój nam, Margcjamie. Dajmy sobie pocałunek pokoju.»
Łazarz, pozdrowiony przez chłopca, głaszcze go i daje mu coś słodkiego. Wszyscy gromadzą się wokół Jezusa. Także Maryja – ubrana w szatę wełnianą koloru turkusu, na której upięła ciemniejszy płaszcz – idzie, śmiejąc się do Syna.
«W takim razie możemy iść – mówi Jezus. – Ty, Szymonie, z Matką i dzieckiem, jeśli zależy ci na dokonaniu zakupu, nawet teraz, gdy Łazarz o wszystko zadbał.»
«Ależ oczywiście! A poza tym... choć jeden raz będę mógł powiedzieć, że mogłem towarzyszyć Twojej Matce, a to wielki zaszczyt.»
«W takim razie idź. Ty, Szymonie, będziesz Mi towarzyszył do twoich trędowatych przyjaciół...»
«Naprawdę, Nauczycielu? Zatem, jeśli pozwolisz, pobiegnę przodem zgromadzić ich... Dojdziesz do mnie... Wiesz dobrze, gdzie ich znaleźć...»
«Tak, idź. Niech inni robią, co chcą. Jesteście wszyscy wolni aż do środowego poranka. O trzeciej godzinie wszyscy [spotkamy się] u Bramy Złotej.»
«Ja idę z Tobą, Nauczycielu» – mówi Jan.
«Ja też» – mówi jego brat, Jakub.
«I my także» – mówią dwaj kuzyni [Pana].
«Ja też idę [z Tobą]» – stwierdza Mateusz, a z nim – Andrzej.
«I ja chciałbym iść z Tobą... jednak skoro mam dokonać zakupu... nie mogę iść» – mówi Piotr, ogarnięty dwoma pragnieniami.
«To można pogodzić. Najpierw pójdziemy do trędowatych. W tym czasie Moja Matka z dzieckiem pójdzie do domu przyjaciółki w Ofel. Potem odnajdziemy Ją i kiedy ty pójdziesz [dokonać zakupu], Ja wraz z innymi odwiedzę Joannę. Spotkamy się w Getsemani na posiłek i o zmierzchu powrócimy tutaj.»
«Ja, jeśli pozwolisz, pójdę odnaleźć kilku przyjaciół...» – mówi Judasz Iskariota.
«Przecież powiedziałem: czyńcie, co uważacie [za słuszne].»
«W takim razie idę do krewnych. Być może przybył już mój ojciec, a wtedy przyprowadzę go do Ciebie» – mówi Tomasz.
«A my dwaj, Filipie? Moglibyśmy iść do Samuela.»
«Zgoda» – odpowiada Filipowi Bartłomiej.
«A ty, Janie – pyta Jezus męża z Endor – wolisz pozostać tu, aby ułożyć książki, czy też iść ze Mną?»
«Naprawdę wolę iść z Tobą... Książki... już mi się mniej podobają. Wolę czytać Ciebie, Żyjącą Księgę.»
«Chodź więc. Żegnaj, Łazarzu, do...»
«Ależ ja także idę. Z moim nogami jest nieco lepiej. Po [spotkaniu z] trędowatymi zostawię Cię i pójdę do Getsemani, aby czekać na Ciebie.»
«Chodźmy. Pokój z wami, niewiasty.»
Aż do okolic Jerozolimy idą wszyscy razem. Potem rozdzielają się. Iskariota podąża sam w swoją stronę i wchodzi do miasta, prawdopodobnie od strony wieży Antonia. Tomasz, Filip i Natanael przechodzą jeszcze kilkadziesiąt metrów z Jezusem i towarzyszami. Następnie wchodzą do miasta przez przedmieście Ofel, w tym samym czasie co Maryja i dziecko.
«A teraz chodźmy zobaczyć się z tymi nieszczęśliwymi!» – mówi Jezus. Odwraca się tyłem do Jerozolimy i kieruje się ku odosobnionemu miejscu, położonemu na zboczach kamienistego wzgórza, które znajduje się pomiędzy dwoma drogami prowadzącymi z Jerycha do Jerozolimy. To dziwne miejsce, do którego dochodzi się przez rodzaj szerokich schodów. Po pierwszym stopniu wchodzi się na ścieżkę. Pierwszy stopień znajduje się o około trzy metry powyżej ścieżki, tak samo następny. To miejsce wysuszone, martwe... bardzo smutne.
«Nauczycielu – woła Szymon Zelota – jestem tutaj! Zatrzymaj się, abym Ci mógł pokazać drogę...»
Zelota – który wsparł się o skałę, aby mieć nieco cienia – podchodzi i prowadzi Jezusa ścieżką po stopniach w kierunku Getsemani, oddzielonego drogą prowadzącą od strony góry Oliwnej do Betanii.
«Już jesteśmy [na miejscu]. Żyłem pośród grobów w Siloan i tu znajdują się moi przyjaciele. Jedna część z nich. Inni są w Dolinie Hinnom, ale nie mogą przyjść... Musieliby przejść przez drogę i ujrzano by ich.»
«Pójdziemy i do nich.»
«Dziękuję! Za nich i za mnie.»
«Są liczni?»
«Zima wielu zabiła, lecz tu jest jeszcze pięciu z tych, do których przemawiałem. Czekają na Ciebie. Oto oni, na skraju swego więzienia...»