X


Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Oba pozostałe wypadki były bardzo interesujące i wymagały całej mojej sztuki. W jednym był to mężczyzna, który przed kilku laty uderzył się w głowę spadając na ulicę z dachu, gdzie w letni dzień zabawiał się z żoną innego mężczyzny. Upadł uciekając przed mężem, ale odzyskał przytomność bez żadnego widocznego uszkodzenia. Po jakimś czasie jednak zapadł na świętą chorobę i przeszedł wiele kolejnych ataków i nadal cierpiał na ataki choroby, ilekroć pił wino. Halucynacji jednak żadnych nie miał, tylko wołał gniewnym głosem, kopał i gryzł się w język oraz moczył pod siebie. I tak bardzo się obawiał ataków choroby, że przystał na operację, a nawet sam o nią prosił. Zgodziłem się otworzyć mu czaszkę i na prośbę lekarzy tebańskich wziąłem do pomocy przy tym tamowacza krwi, choć nie byłem przyzwyczajony do ich używania i polegałem bardziej na własnej sztuce. Ów tamowacz krwi był jeszcze bardziej leniwy i ospały niż ten, który umarł w Złotym Domu faraona, jak o tym poprzednio opowiadałem, i przez cały czas operacji musiałem go potrząsać i szturchać, żeby nie zasypiał i pamiętał o swoim zadaniu. Mimo to krew wciąż sączyła się z rany. Otworzyłem pacjentowi całe ciemię i zobaczyłem, że mózg w wielu miejscach był czarny od zakrzepłej krwi. Toteż oczyszczenie go trwało długo i nie mogłem oczyścić całego mózgu nie czyniąc szkody pacjentowi. Nie miał on jednak już nigdy ataków świętej choroby, bo umarł na trzeci dzień po operacji, jak to zwyczajnie bywa. Operację tę uważano jednak za szczególnie udaną i moją biegłość wielce wychwalano, a uczniowie zapisywali dla pamięci wszystko, co robiłem i co im pokazywałem.
Drugi wypadek był prosty. Pacjent był młodym jeszcze chłopcem, którego strażnicy znaleźli leżącego bez przytomności na ulicy, ograbionego i konającego z pękniętą czaszką. Przypadkiem byłem wtedy w Domu Życia, gdy strażnicy go tam przynieśli. Nie miał już nic do stracenia, pewne było, że umrze i żaden lekarz nim się nie zajmie. Toteż otworzyłem mu potrzaskaną czaszkę, jak tylko mogłem najszybciej, i powyjmowałem z mózgu odłamki kości, po czym zakryłem dziurę w głowie płytką z oczyszczonego srebra. Został uleczony i był przy życiu jeszcze w dwa tygodnie później, gdy opuszczałem Teby, ale trudno mu było poruszać ramionami i nie miał wciąż jeszcze czucia w dłoniach i podeszwach, gdy go łaskotano piórkiem. Sądziłem jednak, że z czasem wyleczy się zupełnie. To otwarcie czaszki nie wzbudziło jednak równie wielkiego wrażenia jak operacja mężczyzny chorego na świętą chorobę i wszyscy uważali za rzecz zupełnie naturalną i oczywistą, że mi się to udało, i wychwalali mnie tylko za szybkość moich rąk. Wypadek ten był natomiast o tyle osobliwy, że z powodu rany i ze względu na pośpiech nie mogłem pacjentowi ogolić głowy przed otwarciem mu czaszki, i po zaszyciu skóry na srebrnej płytce włosy rosły mu na głowie tak jak poprzednio i nikt nie mógł zobaczyć na jego głowie rany pooperacyjnej.
Mimo że w Domu Życia odnoszono się do mnie z szacunkiem z powodu mojej godności, starzy lekarze unikali mnie i nie odważali się rozmawiać ze mną poufnie, bo przybywałem z Achetaton, oni zaś ze strachu byli wciąż jeszcze w mocy fałszywego boga. Nie mówiłem z nimi o Atonie, rozmawialiśmy z sobą tylko o sprawach zawodowych. Dzień po dniu wypytywali mnie o moje poglądy i węszyli, jak pies obwąchuje ziemię, gdy czegoś szuka, aż zacząłem się dziwić ich zachowaniu. w końcu, po trzeciej operacji otwarcia czaszki, przyszedł do mnie lekarz szczególnie mądry i biegły w pracy nożem i powiedział:
– Królewski lekarzu, Sinuhe, z pewnością widziałeś, że Dom Życia bardziej jest pusty niż dawniej i że nie poszukują już naszej wiedzy tak jak przedtem, choć w Tebach jest dziś tyluż chorych co dawniej, a może i więcej. Podróżowałeś po wielu krajach, Sinuhe, i widziałeś wiele ozdrowień, ale sądzę, że nigdy jeszcze nie oglądałeś takich cudownych uzdrowień, jakie obecnie dokonują się ukradkiem w Tebach, bo nie trzeba przy nich ani noża, ani ognia, ani leków czy bandaży. Polecono mi opowiedzieć ci o tych cudownych uzdrowieniach i zapytać, czy nie zechciałbyś ich zobaczyć. Ale musisz obiecać, że nie powiesz nikomu o tym, co zobaczysz. Musisz także pozwolić zawiązać sobie oczy, kiedy będą cię prowadzić do świętego miejsca uzdrowień, ażebyś nie wiedział, gdzie jest ono położone.
Niechętnie przyjąłem jego słowa, bo bałem się, że z tego powodu narażę się faraonowi. Ale ciekawość moja była wielka, toteż powiedziałem:

Podstrony

Drogi użytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.