ďťż

Historia wymaga pasterzy, nie rzeĹşnikĂłw.


I zmarkotnieli wszyscy, bo nikt nie wiedział, jak zaradzić nikczemnoœci, która przed nimi jawnie promenowała. Nagle posłyszano krzyk:
— Ja dam grosz!
i
To uboga wdowa biegła co tchu z pienišżkiem w ręku. Acz ten i ów w jej sukurs nie wierzył, rzuciła kršż.ek na wagę, a wtenczas dziw stał się nad dziwy, ponieważ grosz tak nikły nie tylko szalš poruszył, ale i sam jeden (jako cudowny ciężar majšcy) starczył za wykupne. Byłażby wdowa podobna tej, o której Chryst uczył, iż dała więcej niż insi, gdyż wszystek z tego, czego jej nie dostaje? Pilnie zastanawiało to przybyłych żałobników, po czym włożono œwiętego biskupa na wóz, szlak obierajšc na Gniezno, w którym to sławnym grodzie Pan Bóg wyznaczył, pod katedralnš podłogš, ostatniš ziemskš komnatkę pierwszemu patronowi Polski.
O sacre Adalberte, martyr, vota nostra suscipe! O, œwięty Męczenniku, nasze przyjm w modłach ofiary!
27
f
Jak bracia polscy z Kazimierza, przez grzech łakomstwa ujarzmieni, omal nie pomylili drogi do nieba, obficie rybš się raczšc
o krańce œwiata sławny król nasz pierwszy i pan miłoœciwy, Bolesław Chrobry, pragnšc zyskać łaskę a upodobanie Boże, wysłał rozumnie legatów do œwiętego Romualda i wystawnymi dary bardzo go ucieszył, a następnie poprosił onego czcigodnego męża o paru mniszków. Był zaœ Romuald naówczas opatem w italskim klasztorze Monte Cassino i wielu braci reguły œwiętego Benedykta miał przy sobie. Przeto, gdy usłyszał błagania poselskie, nie tylko wzruszył się do łez, lecz przysłał również królowi dwu swoich wielce umiłowanych rycerzy Chrystusa, ażeby, zbrojš wiary umocnieni, zmagali się z chwastem grzechu i nieœwiadomoœci pogańskiej w dalekim królestwie Bolesławowym.
Pojechał pokorny mniszek Benedykt (często potem Boguszš mieniony), a wraz z nim pokorny mniszek Jan.
Przybywszy na miejsce, dobrali sobie czterech druhów łšckiego już nasienia, Mateusza, Izaaka, Krystyna oraz Barnabę, a wszystkich pospołu zwano odtšd braćmi polskimi, jakby kraj jeden mieli.
Barnaba, najstarszy z nich i dlatego, przy lepszym rozumie będšcy, wnet okazał się najbardziej Ducha Œwiętego namowom uległy. Bracia posługowali zrazu œwiętemu Wojciechowi, gdy ów Prusów do pokuty zbawiennej nakłaniał. Wszelako, kiedy pobożny biskup zginšł i insze w niebie otrzymał zatrudnienie, osiedlili się razem w ziemi wielkopolskiej, nie opodal miejsca, gdzie póŸniej tamtejszy Kazimierz założono. W puszczy, zajšwszy skromnš polankę na swoje pustelnie, ciosali głazy na œwištynię, a przy tym zachodzšcych tu ludzi w sprawach chrzeœcijańskich obuczali. Cieszył się król Bolesław (którego dwór stał niedaleko), że ciosali tak owe głazy, jak sumienia jego poddanych.
31
32
Cieszyli się sami bracia, iż okolica przygarnęła ich łaskawie i coraz to zwoływali się na modlitwę, znak sobie ku temu dajšc donoœnym „Alleluja".
I cieszyła się ciemna, splštana konarami puszcza, to huczšc i szumišc wedle Boskich praw œródleœnych, to znowu niosšc ciszę tak wielkš, jakby biały anioł przelatywał i rozliczne dzięcioły, zazule, jelonki albo i poniektórego wilczka do wysłuchania zdrowaœki nazwyczajał.
Niewiele braciom było potrzeba.
Niewiele także, krom jagód i korzonków, smakowały ich kiszki godziwej strawy, bo nawet mnisiej miszkulancji nie chcieli warzyć, wiedzšc, iż tłuszczów wymaga, a pištkom przeczy. Barnaba (jako szczególny mówca wœród braci) stale powtarzał:
— Pamiętajcie! Jedna nam misa smakuje najlepiej i jedne najbardziej krzepiš pożywienia, to jest Pana naszego Chrysta nauka i sakramenty sposobne do zbawienia wiecznego.
Gdy więc raz rzeŸnik okoliczny, biadajšc nad nieborakami, pragnšł ich mięsem poratować (ubiwszy właœnie spore cielę), bracia mile odmówili przyjęcia daru.
— Non possumus! Nie możemy! — powiedział ówże Barnaba uczenie i złożył ręce na habicie, dziękujšc mistrzowi topora, że acz żywoty zwierzęce gasi, to przecie serca całkiem nie postradał.
— Postuœmy przysięgali — powiedział za Barnaba Mateusz.
— Postu... — powiedział Izaak, skracajšc swš myœl.
— Po... — powiedział jeszcze mniej junosza Krystyn, bo i sił w nim było na pchli skok, gdyż niedokarmę cierpiał.
Dwu Italczyków, mniszek Benedykt i mniszek Jan, przyœwiadczyło im skinieniem głowy, ponieważ mowie polskiej, jako najtrudniejszej na œwiecie, nie byli w użyciu chętni.
Mistrz rzeŸnik zmartwił się. Wszak wygłodnialców nakarmiwszy, może by niebu się przypomniał, otrzymał dłuższe posłuchanie, gdy pomrze, i wytłumaczył Panu Chrystowi, czemu to tyle wołów tudzież pomniejszej żywiny musiał zadŸgać?

Podstrony