Podszedł kelner i podał mi trzy liście sałaty. Powiedział: „Oto surówka z sałaty longobardzkiej, przyprószonej drobniutko siekaną rukwią z Lomelliny, marynowana w naszym aromatycznym occie i skropiona sokiem z tłoczonych na zimno umbryjskich oliwek”.
(1987)
JAK UŻYWAĆ PIEKIELNEGO DZBANUSZKA
Istnieje wiele rozmaitych sposobów parzenia kawy. Jest kawa neapolitańska, jest z ekspresu, turecka, brazylijska cafesinho, francuska cafe filtre, wreszcie kawa amerykańska. Każda może być doskonała w swoim rodzaju. Kawa amerykańska bywa miksturą o temperaturze stu stopni, serwowaną w plastikowych szklankach, co daje efekt termosowy, i wmuszaną przeważnie na stacjach w celach ludobójczych, ale kawa zaparzona w urządzeniu zwanym tam percolator, kawa, jaką dostaje się w niektórych domach albo w skromnych barach, gdzie podają ją do jaj na bekonie, jest wyborna, pachnąca, pije się ją jak wodę, tyle że później serce zaczyna łomotać, gdyż jedna filiżanka zawiera więcej kofeiny niż cztery kawy z ekspresu.
Osobną kategorię stanowi kawa-pomyje. Uzyskuje się ją zazwyczaj ze zbutwiałego jęczmienia, kości trupa i paru ziarenek prawdziwej kawy wymiecionych wraz ze śmieciami w przychodni dla weneryków. Rozpoznaje się ją nieomylnie po woni stóp wymoczonych w wodzie, która pozostała po zmywaniu. Podają ją w więzieniach, zakładach poprawczych, wagonach sypialnych i luksusowych hotelach. Rzeczywiście, jeśli zamieszkasz w Plaża Majestic, Maria Jolanda & Brabante, Des Alpes et des Bains, możesz zamówić choćby kawę ekspresową, a i tak dociera do twojego pokoju pokryta praktycznie warstwą lodu. Jeśli chcesz tego uniknąć, zamawiasz continental breakfast i przygotowujesz się do zażywania rozkoszy, jaką zapewnia śniadanie podane do łóżka.
Continental breakfast składa się z dwóch bułeczek, jednego rogalika, homeopatycznej dawki soku pomarańczowego, zawijaska masła, pojemniczka z dżemem jagodowym, drugiego z miodem, trzeciego z dżemem morelowym, dzbanuszka z zimnym już mlekiem, rachunku na sto tysięcy lirów i piekielnego dzbanuszka z kawą-pomyjami. Dzbanuszek używany przez osoby normalne — lub poczciwy stary imbryczek, z którego wonny napój nalewa się prosto do filiżanki — umożliwia przepływ kawy przez wąski dziobek, część górna zaś jest wyposażona w takie czy inne urządzenie zabezpieczające — by dzbanek pozostawał zamknięty. Pomyje w Grand Hotelu albo wagonie sypialnym przynoszą ci w dzbanku o mocno wygiętym dziobku — przypominającym zniekształcony dziób pelikana — z niezwykle mobilną pokrywką, pomyślaną w ten sposób, by — przyciągana przez nieprzeparty horror vacui — ześlizgiwała się natychmiast po przechyleniu naczynia. Te dwie sztuczki sprawiają, że połowa kawy wylewa się od razu z piekielnego dzbanka na twoje croissants i dżemy, a następnie, dzięki ześliźnięciu się pokrywki, reszta rozpryskuje się po obrusie. W wagonach sypialnych dzbanuszki są przeciętnej jakości, ponieważ kołysanie wagonu pomaga skutecznie rozlać kawę, natomiast w hotelach winny być porcelanowe, aby pokrywka ześlizgiwała się w sposób łagodny, ciągły, ale i niechybny.
Jeśli chodzi o pochodzenie i uzasadnienie piekielnego dzbanuszka, mamy dwie szkoły myślenia. Szkoła fryburska utrzymuje, że urządzenie to pozwala kierownictwu hotelu udowodnić, że pościel, którą zastaniesz wieczorem, została zmieniona. Szkoła bratysławska twierdzi, że motywy mają charakter moralizatorski (por. Max Weber, „Die protestantische Ethik undder Geist des Kapitalismus”) piekielny dzbanuszek uniemożliwia wylegiwanie się w łóżku, gdyż spożywanie ciastka drożdżowego nasączonego kawą, gdy jest się owiniętym w mokrą od tejże kawy pościel, jest bardzo nieprzyjemne.