— Ja, Skarren, powiedziałem Kasaraxowi, że każdy z Pływaków ma prawo pracować w
tym jak i w każdym innym doku. Jednakże potrzebuję pasażerów, a banda nabrzeżna
Kasaraxa nie dopuszcza do mnie nikogo.
Członkowie gangu, zebrani na brzegu w liczbie około dwudziestu, rzucali wściekłe
spojrzenia Hanowi, Badurze i Skareenowi.
— Czy nie moglibyśmy wsiąść na tratwę nieco dalej od tego miejsca? — zapytał go
Han.
Skareen zamachał płetwami, przybierając majestatyczną pozę.
— Właśnie załadunek tutaj jest w tym wszystkim najważniejszy. Zróbcie to, a ja zrobię
całą resztę. Żaden z Pływaków was nie zaczepi. To będzie sprawa wyłącznie między mną
a nimi. Tak mówi nasze Prawo, którego nawet Kasarax nie pogwałci. Badure wysunął
dolną wargę.
— Może obejdziemy jezioro dookoła? Han potrząsnął głową.
— Ile dni musielibyśmy na to stracić? — zwrócił się ku Skareenowi.
— Jest jeszcze kilku pasażerów. Zaraz wrócimy.
— Jeżeli wpadniecie w tarapaty na terenie doków, nie będę mógł pomóc — ostrzegł
Skarren. — Takie jest Prawo. Jednak oni nie ośmielą się użyć przeciwko wam broni,
chyba że wy użyjecie jej pierwsi.
Badure klepnął Hana w ramię.
— Myślę, że powinniśmy spróbować, co Spryciarzu? Han uśmiechnął się do niego
porozumiewawczo, po czym ruszyli w drogę.
Przyjaciele czekali na nich tam, gdzie ich zostawili. Hasti trzymała w dłoni duży,
stożkowaty pojemnik, wypełniony gliniastym ciastem. Chewbacca i ona co chwilę sięgali
do niego, jedząc małe kęsy. Zapraszająco wyciągnęła pojemnik ku powracającym.
— Umieraliśmy z głodu, zanim nie kupiłam tego. Jaki macie plan?
Badure wyjaśniał wszystko w trakcie jedzenia. Było ono zakalcowate i kleiste, lecz miało
całkiem przyjemny orzechowy smak.
— Tak więc — zakończył — żadnego strzelania, chyba że nie będziemy mieli innego
wyjścia. Jak się ma Skynx?
Wookie zarechotał i otworzył torbę. Ruriańczyk leżał zwinięty w kłębek, tuląc do siebie
flaszkę. Gdy ujrzał Hana, jego czerwone oczy, mocno błyszczące, rozszerzyły się nieco.
Kichnął, a potem zaświergotał:
— Ach, to ty, stary piracie. Gdzie się tak długo podziewałeś? Wyciągnął jedną czułkę do
niego, a potem opadł na dno torby.
— Wspaniale — zauważył Han. — Jest spokojny, jak małe dziecko — spróbował odebrać
flaszkę Skynxowi, jednak ten ściśle obejmował ją czterema górnymi kończynami.
43
Han Solo i utracona fortuna
— On powiedział, że nigdy dotychczas nie strawił takiej ilości etanolu — rzekła
rozbawiona Hasti. — Dokładnie tak się wyraził.
— W takim razie niech ją zatrzyma — orzekł Han. — Ale siedź spokojnie, ruszamy w
drogę — dodał patrząc na historyka.
Z wnętrza torby dobiegł przytłumiony głos:
— Świetny pomysł.
Ruszyli w kierunku portu. Ludzie z nabrzeżnego gangu Kasaraxa zastąpili im drogę
do boi załadunkowej. Inni, nie będący członkami gangu, oczekiwali wzdłuż ścian i
nagromadzonych ładunków, trzymając w rękach karabiny i ręcznie wykonane miotacze.
Ci ludzie zostali pozbawieni przez bandę Kasaraxa możliwości zarobkowania. Nie chcieli
otwarcie popierać Skareena, jednak postanowili dopilnować, by nie została użyta broń
palna dla odpędzenia Hana i jego przyjaciół. Pozostali członkowie gangu stali rozproszeni
na brzegu, również trzymając broń. Z tego, co Han zrozumiał, pojedynczy strzał mógł
spowodować ogólną rzeź, poza tym wszystko było dozwolone.
Gdy Han znalazł się w odległości paru kroków, szef gangu zwrócił się do niego:
— Posunąłeś się za daleko.
Paru jego ludzi szeptało między sobą, gdy dostrzegli wielkość okrytego płaszczem
Chewbaccy.
Han podszedł bliżej, wypowiedziawszy przy tym parę grzecznościowych zwrotów.
Odniósł wrażenie, że mężczyzna jest niezłym awanturnikiem. Najpierw zwycięstwo,
później pytanie, pomyślał. Szef ruszył w jego kierunku, wykonując ruch, jakby chciał go
odpędzić.
— Nie mam zamiaru powtarzać ci tego po raz kolejny, cudzoziemcze.
W porządku, stwierdził Han w duchu. Sprężyście odbił się od ziemi, jednym susem
pokonał dzielący go od mężczyzny dystans i przypadł do niego, przykładając mu lufę do
głowy. Na twarzy zaatakowanego odmalowało się wpierw zdumienie. Dało to Hanowi
czas na uderzenie kolejnego oprycha i pchnięcie szefa gangu. W chwilę później sam
musiał uchylić się przed ciosem pałki i awantura rozpętała się na dobre.
Jeden z młodych członków gangu zamierzył się na Bolluxa ciosem, który powaliłby
niejednego człowieka. Jednak to on, uderzywszy, zawył boleśnie. W tej samej chwili
Hasti wysunęła się zza pleców Bolluxa i wycelowała w napastnika ze swego karabinu.
Kolejny z gangsterów ruszył na Hana, który i tak wiązał walką dwóch innych. Badure
zatrzymał napastnika, po czym silnym kopniakiem obalił mężczyznę na ziemię. Jak do tej
pory nie najgorzej dawali sobie radę, jednak przeciwnicy zebrali się do kolejnego ataku.
Wówczas do akcji wkroczył Chewbacca. Wookie odłożył najpierw w bezpieczne miejsce
torbę ze Skynxem i swą kuszę. Potem za cel ataku obrał dwóch najbliższych mężczyzn.
Poderwał ich z ziemi, potrząsnął, po czym zwalił na ziemię. Cios długiego ramienia
unieszkodliwił trzeciego gangstera, po czym Chewie pośpieszył na pomoc Hasti,
obezwładniając atakującego ją człowieka.
Dwóch innych zaatakowało Wookiego z obydwu stron. Chewbacca wspierając się na
potężnych niczym kolumny nogach, nie ruszając się z miejsca, powalił ich jednym
zamaszystym ciosem.
Walka skupiła się teraz wokół Chewiego. Zdesperowani napastnicy prawie wszyscy
rzucili się na niego. Chcąc w oczach przyjaciół zrehabilitować się za klęskę poniesioną
z rąk Egona Fassa, Wookie dwoił się i troił. Miarkował się jednak nieco, nie chcąc
niepotrzebnego przelewu krwi. Wkrótce jego towarzysze, pozbawieni, własnych
przeciwników, okrzykami zagrzewali Wookiego do boju.
W pewnej chwili Chewie strząsnął wiszących nań napastników. Ci, którzy zdołali