Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.


- Wiem, wiem... ciągle uważasz, że cię przechytrzyłem, ale byłem tak samo zaskoczony, że blefowałeś, jak wszyscy inni. Po prostu żal ci, że go straciłeś.
Lando zacisnął usta.
- Kiedy w końcu przyznasz, że nie wygrałeś „Sokoła", bo ja go wcale nie postawiłem? Nie mam żalu o to, że ze mną wygrałeś, tylko o to, że twierdzisz, że wygrałeś „Sokoła", podczas gdy weksel był wystawiony po prostu na jeden z moich statków Wiesz, że mógłbym się wycofać z umowy. Każdy na Nar Shaddaa by mnie zrozumiał.
- Było wielu świadków, którzy słyszeli, jak mówisz „dowolny z moich statków".
Lando pokręcił głową z irytacją.
- Moim największym błędem było to, że zostawiłem „Sokoła" w domu. bo chciałem zrobić wrażenie, przylatując na Bespina „Królową Imperium".
Wymienili gniewne spojrzenia, które po chwili zastąpił śmiech.
- Nie da się ukryć - powiedział Han, ocierając łzę. - Staliśmy się parą starych dziwaków.
Lando pokiwał głową.
- Lepiej skończmy ten temat, zanim wywrócę nas do góry dnem.
- Dobry pomysł. I tak dobrze, że sięgamy tak daleko pamięcią. - Han zamilkł na chwilę. - Wiesz, gdzie może być teraz Cix
Trouvee?
- Odzywał się do mnie, kiedy zarządzałem Szybkobiegaczem. Nie mam pojęcia, gdzie przebywa teraz, ale z pewnością możemy się dowiedzieć.
- Lando! - zawołała Tendra z przestronnego pokładu łodzi. - Chcemy popływać. - Wskazała na jedną z wysp.
Lando zasalutował i obrócił w rękach wielkie koło, obierając kurs na zaciszną zatoczkę.
Han wziął solidny łyk swojego drinka i rozsiadł się wygodnie na wyściełanym krześle.
- Domyślam się, że interesy idą świetnie.
- Nie tak dobrze, jakby się mogło wydawać. - Lando sączył pomarańczową miksturę, którą przyrządził jego android protokolarny. - Tendrando zyskało nagle sporą konkurencję.
Verpinowie, Mandalorianie, nawet Baktoid i Colicoid Nest próbują wrócić na rynek droidów.
- Colicoidowie! - Han aż się wzdrygnął. - Myślałem, że rozwiązali tę bandę.
- Rozwiązali, ale Colla-Arphocc Automata przekształciła się i wniosła apelację, powołując się na jakąś nową umowę w kwestii uczciwej konkurencji. Twierdzą, że mają podpisaną przez Palpatine'a dokumentację, według której rozbrojenie miało ich obowiązywać tylko przez pewien okres.
- Sądy są skłonne ich wysłuchać?
- Gdyby to zależało od Daali, to pewnie najchętniej wytępiłaby wszystkie insektoidalne rasy, ale ma związane ręce.
- Miałeś z nią do czynienia?
- Trochę.
- Ico?
- Wydaje się zdeterminowana, żeby nie powtarzać dawnych błędów. Nie jest dyktatorem i chyba nie ma takich aspiracji.
Układy gwiezdne odsuwają na bok różnice między sobą w imię zbudowania trwałego pokoju. Ma to jednak związek nie tyle z Daalą, ile z prostym faktem, że izolacjonizm nie może nikomu przynieść nic dobrego. Mieliśmy pięćdziesiąt lat wojen i chaosu. Najwyższa pora zrozumieć, że to, co dzieje się w Jądrze, wpływa na zewnętrzne systemy, a to, co się dzieje w tych systemach, wpływa na Jądro.
- Więc jesteś optymistą.
Lando pokręcił głową.
- Nieraz już dałem się oszukać. Daala to wciąż wielka niewiadoma. A jej sojusze ze Szczątkami i Mandalorianami też mi się za bardzo nie podobają. - Odwrócił się w stronę Hana. - Wiele osób ciągle się zastanawia, co wam strzeliło do głowy, żeby ją w ogóle wprowadzić na urząd?
- Mnie osobiście?
- Możemy zacząć od ciebie.
Han się skrzywił.
- Moja córka zabiła właśnie mojego syna, Lando. W tym momencie nic nie wydawało się zbyt szalone.
- Nawet po tym, co Daala zrobiła tobie i Chewiemu?
Han wytrzymał jego spojrzenie.
- Wyrównaliśmy z nią rachunki. Poza tym, gdybym miał wymienić wszystkie istoty, które przez lata zalazły mi za skórę, to musiałbym też uwzględnić ojca Leii, więc jaki to ma sens? Jest, jak jest.
- Nie dla Kalamarian. Oni woleliby raczej zobaczyć na Coruscant Yuuzhan Vonga niż byłego zbrodniarza wojennego. A z tego, co słyszałem, Jedi też nie są nią zachwyceni.
- Daala uważa, że sprawiedliwy system nie potrzebuje nadzorców, więc Lukę jeszcze nie wie, co będzie z Jedi. - Han popatrzył na morze i odetchnął głęboko. - Ja wolę się do tego nie mieszać.
Lando zakręcił kołem sterowym.
- Zdaje się, że wszyscy szukamy jakichś odpowiedzi.
- Dobrze, że mi przypomniałeś. - Han wyciągnął z kieszeni urządzenie, które Allana odkryła na pokładzie „Sokoła", i pokazał je Landowi. - Widziałeś kiedyś coś takiego?
Lando zmrużył oczy.
- Wygląda na jakiś komunikator. Gdzie to znalazłeś?
- Amelia znalazła, na pokładzie „Sokoła".
W oczach Landa pojawił się błysk zdumienia.
- Myślałem, że znasz już tam każdy nit.
- Było ukryte w grodzi za stacją serwisową. Myślę, że ten stop ma jakieś właściwości mimetyczne. Pewnie dlatego to przegapiłem.
- A nie chodzi czasem o twój wzrok, co? - Lando uśmiechnął się szeroko.
- Nie sądzę, kolego.
- No cóż, ja tego na pewno nie zainstalowałem, więc jeśli to nie zostało zamontowane za twojej kadencji, musiało już tam być, kiedy Cix był właścicielem „Sokoła". Można założyć, że w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat nikt by nie używał czegoś tak starego.
- Też tak myślę.
- W domku gościnnym mieszka kilku moich techników. Możesz zapytać ich o opinię.
Han schował urządzenie do kieszeni.
- Tak zrobię.
Lando spojrzał na niego.
Chcesz przejąć na chwilę ster, zanim rzucimy kotwicę?
- Chętnie - odparł Han.
ROZDZIAŁ 11
- Sojusz na rzecz Przywrócenia Republiki.
Jadak obudził się z burzliwego snu z tymi słowami na ustach. Droid medyczny 2-IB przypatrywał
mu się, stojąc przy urządzeniu monitorującym, którego Sompa nie zabrał jeszcze z pokoju.
- Słucham? - spytał droid. Jadak popatrzył na niego pytająco.
- Powiedział pan: „Sojusz na rzecz Przywrócenia Republiki". Czy chce pan dodać coś jeszcze?
Jadak przejechał ręką po brodzie i pokręcił głową.
- Mówiłem coś jeszcze przez sen?
- Nic zrozumiałego, proszę pana.
- Jak zwykle - mruknął Jadak.