Jest matką czteroletniej Lilly.
KsięŜna jest zbyt dumna, by prosić o pomoc. Rock będzie dla niej najlepszym schronieniem.
Wyspa była praktycznie niedostępna. Kilka miesz kających tu rodzin znał od lat, większości z tych ludzi pomógł w taki czy
inny sposób. Teraz odwdzięczali mu się lojalnością.
WłoŜył lniane spodnie khaki i czarną koszulę z krótkimi rękawami. Przeczesał palcami ciemne włosy i wrócił na dół. W
międzyczasie księŜna weszła do domu i przechadzała się teraz po pomieszczeniach na parterze.
Wewnątrz dom był tak samo spartański jak na zewnątrz. Białe ściany, meble proste i nieliczne. Nie było obrazów,
ksiąŜek, telewizji, niczego, co słuŜyłoby rozrywce i przyjemności.
Demetrius pojawił się w drzwiach bezszelestnie jak duch. Chantal drgnęła. PrzeraŜał ją, bo rozbudził w niej tak wiele
pragnień.
Na krótko spotkali się wzrokiem, zanim zarumie-
niona odwróciła oczy.
- Bardzo tu pusto - odezwała się.
- Mam wszystko, czego potrzebuję.
Nawet nie patrząc na niego, czuła badawczy wzrok.
Był doskonałym obserwatorem. - Czym się tu zajmujesz?
- Pracuję·
Nie ruszył od drzwi. Wypełniał sobą cały otwór w białej ścianie. Światło wpadające przez otwarte okno podkreślało rysy
twarzy.
Milczał, co wzbudziło w niej kolejną lawinę obaw i wątpliwości. Zupełnie nie umiała z nim postępować. A przecieŜ był
jej kochankiem i opiekunem. Nie czuła się jednak ani bezpieczna, ani spokojna. Perspektywa spędzenia miesiąca w tym
miejscu przeraŜała ją.
-Często przywozisz tu swoich klientów?
- Jesteś pierwsza.
- Nie brakuje ci sąsiadów?
- Cenię sobie prywatność.
-::- Ale chyba jest tu telefon?
- Jest, ale ma kod zabezpieczający, który znam
tylko ja.
Chantal była krok od wybuchnięcia płaczem.
Chciała się wykąpać, przebrać, przespać. Ale najbardziej potrzebowała kontaktu z domem.
- Mogę zadzwonić do Lilly?
- Nie. Zachowujesz się zbyt emocjonalnie.
Ze złości aŜ zacisnęła zęby.
- No to do mojej siostry Nicolette. Albo do dziadka.
Potrząsnął głową.
- Nie ma mowy. Wiedzą to, co powinni. Samolot się rozbił, przeŜyłaś trudne chwile, ale teraz jesteś bezpieczna ze mną.
- Masz mnie chronić - starała się mówić spokojnie i beznamiętnie. - Ale nie Ŝyczę sobie być przetrzymywana w izolacji
od domu i rodziny. Ty jesteś u siebie, ja teŜ chcę być z moimi bliskimi. Chcę wrócić do domu.
- Nawet jeŜeli miałabyś zginąć? - przerwał jej, krzyŜując ramiona.
Koszula rozchyliła mu się na piersiach.
- Przesada. - Próbowała uniknąć widoku opalonej, muskularnej piersi.
Pamiętała, jak ją tulił, a potem kochał z takim całkowitym oddaniem. Podobało jej się i dlatego teraz czuła się upokorzona.
Bo przecieŜ brała z radością wszystko, co jej ofiarował; bo tak bardzo tego potrzebowała. Teraz było jej wstyd, Ŝe
pozwoliła, by poznał jej najtajniejsze pragnienia.
- Kiedy Thibaudetowie byli ostatni raz w Męlio?
- zapytał nagle.
Spojrzała na niego nieufnie.
- Jakieś pół roku temu na ślubie Nicolette z królem
Nurim.
- Był jeszcze ktoś z La Croix? Wzruszyła ramionami.
- Mnóstwo osób. Rodzeństwo i krewni pary kró-
lewskiej. Dlaczego pytasz?
- Ktoś blisko związany z tobą chce twojej śmierci. Zbladła, ale zdołała się opanować.
- Wiemy o dwóch próbach pozbawienia cię Ŝycia - kontynuował tym samym beznamiętnym tonem. - Pierwsza była
nieudana przez czysty przypadek. Druga natomiast o mało nie skończyła się sukcesem.
- Ja ... - przełknęła z trudem - nic nie wiem o Ŝadnym zamachu ...
- Chorowałaś po ślubie siostry. - Jego ton skłonił
ją, by spojrzała mu w oczy. - Miałam grypę.
- Byłaś w szpitalu.
- Tylko dzień.
- . Dwa. Zbadano ci krew. To była próba otrucia.
- NiemoŜliwe.
- Twój lekarz w La Croix zaalarmował króla i kró-
lową.
Chantal nie wierzyła własnym uszom. Nie miał powodu, by kłamać, ale z drugiej strony, co ona o nim wiedziała?
- Nic o tym nie wiem - odpowiedziała zachrypniętym głosem.
- To oczywiste. Lekarzowi nakazano milczeć. Powiedziano mu, Ŝe od śmierci męŜa przejawiasz skłonności samobójcze.
- Co takiego?
Zawsze była rozsądna i opanowana. A tymczasem król i królowa podali w wątpliwość jej zdrowie psychiczne. To
odraŜające. Jak mogłaby targnąć się na swoje Ŝycie, skoro miała tak wiele do stracenia?
- To śmieszne - rzuciła zdławionym głosem. - Nie zgadzam się z teściami w wielu sprawach, ale to o niczym nie
świadczy. Wiesz, kto próbował mnie otruć?
- Gdybyśmy wiedzieli, nie byłabyś tutaj.
- Nikogo nie podejrzewasz?
- W Melio trwa śledztwo, ale w tej chwili waŜ-
niejsze niŜ rozwiązanie zagadki jest twoje bezpieczeństwo. - Zawahał się. - Marny dwie hipotezy. Powody polityczne albo
wielbiciel z obsesją na twoim punkcie.