Dostrojenie się do innych wymaga niewielkiego choćby
spokoju wewnętrznego. Pierwsze, nieśmiałe jeszcze oznaki tej zdolności do panowania nad
swoimi emocjami pojawiają się mniej więcej w tym samym okresie: maluchy zaczynają przejawiać
zdolność czekania bez płaczu, argumentowania i przypochlebienia się zamiast brutalnego
stosowania siły w celu spełnienia ich zachcianki - nawet jeśli nie zawsze wybierają takie metody.
Jako alternatywa dla napadów złości wywoływanych chęcią uzyskania czegoś natychmiast
pojawia się, przynajmniej od czasu do czasu, cierpliwość. A w wieku dwóch lat pojawiają się
oznaki empatii; to właśnie empatia, podstawa współczucia, skłoniła Jaya do tak upartych prób
pocieszenia łkającego brata. A zatem umiejętność wpływania na emocje innych osób - wspaniała
sztuka współżycia - wymaga opanowania dwóch innych umiejętności emocjonalnych: panowania
nad sobą i empatii.
Na tej podstawie tworzą się i rozwijają umiejętności obcowania z ludźmi. Są to owe umiejętności
społeczne, które stanowią o skuteczności w naszych stosunkach z innymi; braki w tej sferze
prowadzą do niedostosowania się do społeczeństwa albo powtarzających się niepowodzeń w
relacjach interpersonalnych. To właśnie brak tych umiejętności może powodować, że osoby o
najwyższej inteligencji nie potrafią właściwie postępować w kontaktach z innymi, jawią się jako
ludzie aroganccy, przykrzy, nieznośni czy nieczuli. Owe umiejętności społeczne pozwalają nam
odpowiednio kształtować stosunki z innymi, mobilizować ich i inspirować, cieszyć się związkami
intymnymi, perswadować i wpływać na innych, sprawiać, że czują się w naszej obecności
swobodnie.
Okaż trochę emocji
Jedną z kluczowych umiejętności społecznych jest właściwe wyrażanie swoich uczuć. Na
określenie przyjętych w danym społeczeństwie reguł ustalających jakie, kiedy i w jaki sposób jego
członkowie mogą wyrażać emocje, Paul Ekman używa terminu reguły okazywania uczuć. W tym
względzie istnieją olbrzymie różnice między poszczególnymi kulturami. Na przykład Ekman,
105
Daniel Goleman
Inteligencja Emocjonalna
wraz ze współpracownikami, badał w Japonii wyrażane mimiką twarzy reakcje studentów na film
przedstawiający straszny rytualny zabieg obrzezania młodych chłopców praktykowany przez
Aborygenów. Kiedy studenci oglądali te sceny w obecności kogoś cieszącego się poważaniem, na
ich twarzach widać było tylko śladowe reakcje. Kiedy jednak myśleli, że są sami (choć w
rzeczywistości byli filmowani ukrytą kamerą), ich twarze kurczyły się w grymasie udręki,
obrzydzenia i przerażenia.
Są różne podstawowe rodzaje reguł okazywania emocji.2 Jedną z nich jest wymóg minimalizowania,
którego przestrzegają Japończycy w obecności osoby cieszącej się poważaniem albo sprawującej
jakiś urząd. Do tej właśnie reguły stosowali się studenci skrywający swe emocje za maskami
pokerzystów. Inna określa, że w pewnych sytuacjach należy przesadnie okazywać to, co się czuje,
poprzez potęgowanie środków wyrażania emocji. Do takiego fortelu ucieka się sześcioletnia
dziewczynka, która biegnąc do matki ze skargą na drażniącego się z nią starszego brata,
dramatycznie wykrzywia twarz. Jeszcze inna reguła nakazuje zastępowanie jednego uczucia innym.
Obowiązuje ona w niektórych kulturach azjatyckich, w których odmowę uważa się za wielką
nieuprzejmość, i dlatego zamiast mówić „nie”, składa się (fałszywe) zapewnienia i obietnice. To,
w jaki sposób jednostka potrafi wykorzystać te metody oraz to, czy wie, kiedy się do nich uciec,
świadczy o jej inteligencji emocjonalnej.
Uczymy się tych reguł bardzo wcześnie, częściowo dzięki wyraźnym i szczegółowym instrukcjom
rodziców. Udzielamy dziecku lekcji reguł okazywania uczuć, kiedy mówimy, żeby nie robiło
zawiedzionej miny, ale podziękowało z uśmiechem dziadkowi za okropny, ale wręczony w
najlepszych intencjach prezent urodzinowy. Jednak znacznie częściej edukacja przebiega drogą
wzorowania się: dzieci uczą się robić to, co widzą, że robią ich rodzice, rodzeństwo i tak dalej.
Emocje są więc zarówno środkiem przekazu, jak i samym przekazem. Jeśli rodzic, mówiąc
dziecku, że ma „uśmiechać się i powiedzieć dziękuję”, jest oschły, surowy i wymagający, jeśli
zamiast przekazać radę ciepłym szeptem, syczy dziecku do ucha - to jest bardziej
prawdopodobne, że lekcja ta będzie miała zupełnie odwrotny skutek i odpowie ono dziadkowi
szorstkim „Dziękuję”, marszcząc przy tym czoło. Oczywiście wrażenie, jakie wywiera to na
dziadku, jest w każdej z tych sytuacji inne: w pierwszym wypadku jest on szczęśliwy (choć
wprowadzony w błąd), w drugim urażony niespójnym wewnętrznie komunikatem, którego
elementy przeczą sobie nawzajem.
Manifestowanie swoich uczuć ma, rzecz jasna, bezpośredni wpływ na osobę, której je
komunikujemy. Regułę, której uczy się dziecko w opisanej wyżej sytuacji, da się sformułować
mniej więcej tak: „Maskuj swoje prawdziwe uczucia, kiedy mogą one zranić kogoś, kogo kochasz;
wyrażaj zamiast nich uczucia udawane, ale mniej raniące te osoby.” Takie reguły wyrażania mocji
są czymś więcej niż tylko częścią leksykonu towarzyskiej poprawności, ponieważ decydują o tym,
jaki wpływ wywierają nasze uczucia na kogoś innego. Stosować się ściśle do tych reguł znaczy
mieć optymalny wpływ; nie przestrzegać ich w dostatecznym stopniu oznacza powodować
emocjonalne spustoszenie.
Mistrzami w okazywaniu emocji są oczywiście aktorzy; ich ekspresyjność wywołuje reakcje
publiczności. Niektórzy z nas są bez wątpienia urodzonymi aktorami. Jednak - częściowo dlatego,
że nauki o regułach okazywania uczuć, które pobieramy, są tak odmienne, jak odmienne są nasze
wzory - ludzie znacznie różnią się między sobą stopniem opanowania tej umiejętności.
2 Reguły okazywania emocji opisują Paul Ekman i Wallace Friesen w: Unmasking the Face, Englewood Cliffs, NJ: Prentice Hall, 1975.
106
Daniel Goleman
Inteligencja Emocjonalna
Ekspresyjność i zaraźliwość emocji
Było to na początku wojny wietnamskiej. Huraganowy ogień Vietcongu zmusił pluton
amerykańskich żołnierzy do zapadnięcia pośród poletek ryżowych. Nagle pojawiło się sześciu
mnichów buddyjskich, którzy zaczęli iść wzdłuż ziemnych ław oddzielających jedno poletko od
drugiego. Z absolutnym spokojem i w skupieniu mnisi szli wprost na linię ognia.