Mnie też wiele nie wzruszało. Gdy słyszałem salwę uśmiercającą kolegę z bloku - to całym przeżyciem było tylko wspomnienie w tym momencie nazwiska zabitego.
Jednego dnia, po wieczornym apelu, pisarz blokowy zawiadomił mnie, że jutro rano nie wychodzę do pracy, bo wezwany jestem na przesłuchanie polityczne do komendantury. Kazano mi się wieczorem dobrze umyć, ogolono mnie i następnego dnia po rannym apelu pisarz blokowy zaprowadził mnie na przesłuchanie. Wszedłem do pokoju, w którym siedziało sześć osób - trzech esesmanów i trzech gestapowców. Popatrzyli na mnie, zadali kilka drobnych pytań i kazali mi iść do pracy. Następnego dnia znów mi powiedziano, że mam iść na przesłuchanie. Znów mycie, golenie i czyszczenie butów. Esesmani i gestapowcy w takim samym składzie. Do przesłuchania tego odniosłem się obojętnie. Wiedziałem, że mnie nie zwolnią, a mogą tylko rozstrzelać. Bałem się tylko trochę, żeby mnie przedtem nie bili, bo w czasie obydwóch przesłuchań na stole leżały dwa bykowce i dwa pistolety.
Rozpoczęło się przesłuchanie. Przed tym, który zadawał pytania, leżały jakieś papiery, w których niektóre zdania były podkreślone czerwonym ołówkiem. Pytania były dla mnie niezrozumiałe. Pytano o różnych ludzi, nazwiska i miejscowości, których nie znałem. Zapytano mnie, czy znam Hrubieszów.
- Znam - odpowiedziałem.
A jak często tam bywałem? Wcale nie bywałem. To skąd znam? Z mapy.
- Z mapy to ja znam cały świat - odpowiedział gestapowiec.
No, to ty pod tym względem nie jesteś mądrzejszy jak ja - pomyślałem. Tłumaczył esesman, który dobrze znał polski język.
Gdy przesłuchanie było skończone, wróciłem do pracy. Stefan i Wincens pytali, co chcieli ode mnie. Opowiedziałem im wszystko z detalami. Wincens pokazał na mnie palcem i powiedział, że jestem czarny. Miało to oznaczać, że nie podobam się naszym władzom i że pewnie mnie rozwalą. Wincens mi to wyraźnie powiedział.
- Mnie jest wszystko jedno - odpowiedziałem znudzonym głosem.
Nie wiedziałem, że to zdanie wywoła taką reakcję u Wincensa. Poderwało go. Skoczył do mnie, złapał mnie za marynarkę na piersiach, przysunął swoją twarz do mojej i ze złością powiedział:
- Co? Tobie jest wszystko jedno? Ty masz rodzinÄ™? Masz matkÄ™, siostrÄ™, brata?
- Mam - odpowiedziałem.
Puścił mnie i mówił dalej:
- Tobie może być wszystko jedno, ale przecież matka twoja by płakała - a ty chciałbyś, żeby twoja matka płakała? To ty taki syn jesteś?
Gdy wspomniał o matce, zrobiło mi się głupio. Starałem się nie myśleć nigdy o domu, o wolności i o tym, że na świecie żyje tyle wolnych ludzi, którym nie grozi śmierć każdej godziny, a Wincens swoim wyskokiem przypomniał mi, że gdzieś tam, daleko ode mnie, w nieosiągalnej może już nigdy dla mnie Warszawie żyje moja matka, siostra, brat...
W ciągu najbliższych dwóch tygodni codziennie przed południem nasłuchiwałem, czy po obozie nie uganiają się ludzie, którzy wywołują numery, albo czy nie wywołują mojego numeru na apelu południowym. A dnie przechodziły mi tak jak wszystkie poprzednie, to znaczy głównym celem było organizowanie jedzenia, uchylanie się od pracy i czujna obserwacja terenu, żeby nie dostać kijem albo po twarzy.