Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Stałem przedtem chwilę pod drzwiami nasłuchując. Nie miałem już siły telefonować, poza tym wiedziałem, że znów nie dogadam się z jej matką. Po rozmowie z Tomaszem chciałem jednak zobaczyć Ewę. Gdybym miał pewność, że wróciła, może nie musiałbym nawet z nią rozmawiać. Pchnąłem wolno drzwi, wszedłem do małego, zapchanego dwiema szafami korytarza. Drzwi do pokoju Ewy były otwarte, w kuchni było cicho, do matki Ewa ostatnio nie wchodziła. Właściwie mogłem już wyjść. Ale zrobiłem jeszcze parę kroków do długiego stolika, na którym Ewa zostawiała mi czasem krótkie kartki, zobaczyłem, że na porozrzucanych książkach nie leży nic, i teraz już na pewno mogłem wyjść. Ale właśnie wtedy powitała mnie z tyłu szanownym panem matka. Stała w drzwiach, drobna, sztywno wyprostowana, zupełnie niepodobna do Ewy, patrząc na mnie wielkimi, za blisko osadzonymi oczami. Musiała obserwować mnie już od dłuższego czasu i oczywiście mój niepokój i zaskoczenie sprawiły jej satysfakcję.
- Jednak szanowny pan zjawił się osobiście. No, proszę! - Poprawiła ręką o wiele na nią za długi, poprzecierany sweter Ewy. Ubierała się w domu zawsze ostentacyjnie niedbale, chcąc podkreślić swoje i córki kłopoty materialne. Był to jeszcze jeden argument przeciwko mnie. Ewa usiłowała walczyć z matką, ale ta nie miała zamiaru ustąpić: „Na więcej nas nie stać, będzie stać, to włożę co innego.” Nowy kostium, który dostała niedawno od Ewy, sprzedała znajomej, a pieniądze wpłaciła do PKO. „Ty nie dbasz o naszą przyszłość, to ja muszę.”
- Wybaczy pan, że nie będę dotrzymywała mu towarzystwa, ale w końcu znamy się tak dawno, że formy towarzyskie już nas nie obowiązują.
Od zakończenia wojny nie pracowała, przedtem prowadziła duży sklep konfekcyjny w śródmieściu. Mąż nie wrócił z wojny. Żyła z ocalonych kosztowności, mając jednocześnie stałą pensję od Ewy. Uporczywie usiłowała pchnąć Ewę w stronę jej pierwszego męża, bardzo dobrze zarabiającego inżyniera budowlanego, z którym Ewa rozeszła się trzy lata temu. Inżynier wyjechał ostatnio jako ekspert do Ghany, gdzie zarabiał jeszcze lepiej, wrócił bez włosów, ale długą białą limuzyną, którą przez jakiś czas zatrzymywał przed domem Ewy, rozmawiał z nią, rozmawiał z matką, i potem przestał przyjeżdżać. Tego też matka nie mogła mi darować, uważając, zupełnie niesłusznie, że Ewa odrzuciła możliwość użytkowania białej limuzyny tylko ze względu na mnie.