Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

UniósÅ‚ zdecydowanie gÅ‚owÄ™ i spojrzaÅ‚ dokoÅ‚a. Na caÅ‚ej mrocznej powierzchni pofalo­wanych wydm leżaÅ‚y przyprószone czerwieniÄ… dÅ‚ugie, znu­Å¼one cienie. ZasÅ‚ony z lotnego piasku wypÅ‚ywajÄ…ce z jed­nego cienia wchÅ‚aniane byÅ‚y przez nastÄ™pne. Czy uda mu siÄ™ dziÄ™ki nim przejść niepostrzeżenie? OdwróciÅ‚ siÄ™, by sprawdzić kierunek Å›wiatÅ‚a, i mimo woli zamarÅ‚ bez ru­chu. ZachodzÄ…ce sÅ‚oÅ„ce byÅ‚o ukryte za cieniem kredowej barwy, a caÅ‚y krajobraz dokoÅ‚a zasnuwaÅ‚a mgÅ‚a biaÅ‚a jak mleko - to nie mógÅ‚ być tylko wpÅ‚yw unoszÄ…cego siÄ™ w powietrzu piasku. To byÅ‚a jednak mgÅ‚a: nieustannie wydobywajÄ…ca siÄ™ z ziemi, rozdmuchiwana i rozszarpy­wana. Rozdarta w jednym miejscu, skupiaÅ‚a siÄ™ w innym przepÄ™dzana stamtÄ…d, kÅ‚Ä™biÅ‚a siÄ™ nieco dalej. Z wÅ‚asnych doÅ›wiadczeÅ„ w jamie dobrze wiedziaÅ‚, że piasek przyciÄ…ga wilgoć, lecz nie myÅ›laÅ‚, że aż do tego stopnia... To obraz pogorzeliska po odejÅ›ciu straży pożarnej... ByÅ‚a to mgÅ‚a rzadka, ledwie widoczna pod Å›wiatÅ‚o, lecz tworzyÅ‚a dobrÄ… zasÅ‚onÄ™ przed oczyma strażnika.
WÅ‚ożyÅ‚ buty, a zwiniÄ™ty sznur wcisnÄ…Å‚ do kieszeni. Gdy zajdzie potrzeba, sznur z nożycami na koÅ„cu może siÄ™ przydać jako broÅ„. BÄ™dzie uciekaÅ‚ najpierw na zachód, wykorzystujÄ…c osÅ‚onÄ™, jakÄ… dawaÅ‚ kierunek Å›wiatÅ‚a. Po­winien jak najszybciej znaleźć miejsce na kryjówkÄ™, w któ­rej mógÅ‚by poczekać do zachodu sÅ‚oÅ„ca.
No, trzeba siÄ™ Å›pieszyć! Dobrze siÄ™ pochylić i biec tylko tÄ™dy, gdzie teren jest obniżony! Nie ma co siÄ™ denerwo­wać. Nie Å›pieszyć siÄ™, nie tracić gÅ‚owy... i dobrze obser­wować otoczenie... O! Trzeba siÄ™ skryć w tym wgÅ‚Ä™bieniu! JakiÅ› podejrzany haÅ‚as? A może zÅ‚e przeczucie? Chyba nie ma nikogo... WstaÅ‚ i biegÅ‚ dalej... Nie wolno zbaczać zbyt na prawo! Urwisko z tej strony jest za niskie i mogÄ… go dojrzeć z doÅ‚u.
We wgÅ‚Ä™bieniu miÄ™dzy dwoma wielkimi doÅ‚ami przebie­gaÅ‚a droga, którÄ… każdej nocy przewożono piasek. Po jej prawej stronie ciÄ…gnęło siÄ™ Å‚agodnie pofalowane zbocze.' Czubki dachów drugiego szeregu domów byÅ‚y ledwie wi­doczne. OsÅ‚aniaÅ‚ je szereg domów stojÄ…cych od strony mo­rza. Åšciany leżących niżej jam nie byÅ‚y wysokie i widać byÅ‚o nawet pasy krzewów, które miaÅ‚y stanowić ochronÄ™ przed piaskiem. Tutaj Å‚agodne zbocza pozwalaÅ‚y chyba swobodnie wchodzić i wychodzić z domów.
Gdy siÄ™ nieco wyprostowaÅ‚, zobaczyÅ‚ caÅ‚Ä… drogÄ™ prowa­dzÄ…cÄ… w gÅ‚Ä…b wioski. CzerniejÄ…ce dachy, skupione jakby u nasady wachlarza utworzonego z pofalowanych piasków, pokryte byÅ‚y dachówkÄ…, blachÄ… lub deskami. W oddali ma­jaczyÅ‚ nÄ™dzny lasek sosnowy i coÅ› wyglÄ…dajÄ…cego na staw. Dla ochrony tego mizernego skrawka ziemi w kilkunastu domach znajdujÄ…cych siÄ™ najbliżej morza prowadzono nie­wolnicze życie.
Te jamy niewolników ciÄ…gnęły siÄ™ rzÄ™dem po lewej stronie drogi. Gdzieniegdzie widać byÅ‚o rozgaÅ‚Ä™zienia dró­Å¼ek wydeptanych przez ludzi przenoszÄ…cych kosze z pia­skiem, dalej zaÅ› wytarte worki z piaskiem, do poÅ‚owy zagrzebane w ziemi, mówiÅ‚y o tym, gdzie znajdujÄ… siÄ™ jamy. Sam ich widok sprawiaÅ‚ mu ból. W niektórych miejscach nie byÅ‚o drabin sznurowych przywiÄ…zanych do worków, ale wydawaÅ‚o mu siÄ™, że wiÄ™kszość domów je posiadaÅ‚a. Czy to oznacza, że wiÄ™kszość tych ludzi straciÅ‚a już chęć ucieczki?
Teraz rozumiaÅ‚ doskonale, że i tak można żyć. ByÅ‚y tu kuchnie i piece, w których paliÅ‚ siÄ™ ogieÅ„, pudÅ‚a po jabÅ‚kach używane zamiast stołów, czasem zawalone pod­rÄ™cznikami szkolnymi, byÅ‚y kuchnie i paleniska irori, byÅ‚y lampy, byÅ‚y piece, w których paliÅ‚ siÄ™ ogieÅ„, byÅ‚y po­dziurawione Å›cianki shoji, zakopcone sufity i znowu kuch­nie, idÄ…ce zegary i stojÄ…ce zegary, byÅ‚y grajÄ…ce radia i popsute radia, kuchnie i piece, w których siÄ™ paliÅ‚o... A wÅ›ród tego wszystkiego rozrzucone stufenowe monety, zwierzÄ™ta domowe, dzieci, pożądanie, dowody pożyczek, cudzołóstwo, lampki do palenia wonnoÅ›ci, zdjÄ™cia pa­miÄ…tkowe itd, itd. PrzerażajÄ…co doskonaÅ‚a powtarzalność. Ale chociaż sÄ… to “powtórzenia", niezbÄ™dne w tym życiu jak bicie serca, to jednak samo bicie serca nie jest wszyst­kim w życiu.
Szsz! PrÄ™dko! Trzeba siÄ™ ukryć! Nie, to ,nic, to tylko wrony. W koÅ„cu nie udaÅ‚o mu siÄ™ zÅ‚apać wrony, by spo­rzÄ…dzić wypchany eksponat. Teraz zresztÄ… to już obojÄ™tne. Pragnienie orderów, odznaczeÅ„, tatuaży przychodzi tylko wtedy, gdy ktoÅ› marzy o czymÅ›, w co nawet sam nie wierzy.
Wreszcie doszedÅ‚ chyba do opÅ‚otków wioski. Droga wiodÅ‚a teraz przez grzbiet wydmy, wiÄ™c widok byÅ‚ roz­legÅ‚y - po lewej stronie rozciÄ…gaÅ‚o siÄ™ morze. Wiatr niósÅ‚ cierpki zapach wody przybrzeżnej, a w uszach i nozdrzach szumiaÅ‚o, jakby wirowaÅ‚y tu gdzieÅ› żelazne bÄ…ki. OwiniÄ™ty dokoÅ‚a szyi rÄ™cznik Å‚opotaÅ‚ na wietrze, biÅ‚ go po policzku. MgÅ‚a - jak przypuszczaÅ‚ - nie byÅ‚a w stanie tutaj siÄ™ utrzymać. Morze pokrywaÅ‚a ciemna warstwa aluminium, pomarszczona niby kożuszek na przegotowanym mleku. SÅ‚oÅ„ce zgniecione w chmurach przypominajÄ…cych żabie jaja zdawaÅ‚o siÄ™ bronić resztkami siÅ‚ przed utoniÄ™ciem. Na horyzoncie czarne nieruchome punkciki - cienie stat­ków. Nie wiedziaÅ‚, jak daleko siÄ™ znajdujÄ… i jakiej sÄ… wielkoÅ›ci.

Podstrony