Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Naprawdę, nic mi nie jest. - Mogła w tonie swego głosu zawrzeć odrobinę wahania, a wówczas Anayia Uzdrowiłaby ją, nie pytając dalej. To jednak równałoby się oszustwu.
- Wygląda na całkiem zdrową- zimno oznajmiła Carlinya. Jej włosy były krótko przycięte, ciemne loki ledwie zasłaniały uszy, więc jednak coś jej się przydarzyło w Tel’aran’rhiod. Rzecz jasna miała na sobie biel. Nawet haft na podomce był biały. Możemy poprosić którąś z Żółtych, żeby ją potem dokładnie zbadała. W razie konieczności.
- Nie każmy jej stać przez cały czas-powiedziała Myrelle ze śmiechem. Bujne kwiaty w kolorach żółci i czerwieni pokrywały tak gęsto jej szatę, że ledwie prześwitywała spod nich zieleń. - W ciągu jednej nocy pokonała tysiące mil. W ciągu kilku godzin.
- Nie mamy czasu, żeby pozwolić jej na wypoczynek zdecydowanie wtrąciła młoda Aes Sedai. Naprawdę nie pasowała do tego towarzystwa, w swej żółtej sukni ozdobionej niebieskimi pasami oraz głęboko wyciętym, okrągłym dekoltem obszytym również na niebiesko. To, oraz fakt, iż stanowiła jedyną w tym zgromadzeniu, której wiek z łatwością dawał się określić. - Kiedy nadejdzie ranek, dopadną ją wszystkie z Komnaty. Jeżeli nie będzie gotowa, Romanda wypatroszy ją niczym tłustego karpia.
Egwene zagapiła się na tamtą. Sam ton powiedział jej więcej niźli słowa.
- Siuan Sanche. Nie, to niemożliwe!
- A właśnie, że możliwe - odparła suchym tonem Anaiya, obrzucając młodą kobietę cierpiętniczym spojrzeniem.
- Siuan jest znowu Aes Sedai. - Twarz Myrelle dla odmiany wyrażała rozdrażnienie.
Musiała to być prawda - przecież tak powiedziały - ale Egwene nie potrafiła uwierzyć, nawet po tym, jak Siuan wszystko jej wyjaśniła. Nynaeve Uzdrowiła Ujarzmienie? To dlatego, że została Ujarzmiona, nie wyglądała na starszą od Nynaeve? Siuan miała zawsze surowe oblicze i równie surowe serce; była zupełnie inna od tej pięknej kobiety o aksamitnych policzkach i delikatnym niemalże kroju ust.
Egwene nie potrafiła oderwać wzroku od Siuan, słuchając jednocześnie tego, co mówiła Sheriam. Prawda, te błękitne oczy nie zmieniły się nawet odrobinę. Jak mogła nie zrozumieć wszystkiego od razu, skoro przecież zauważyła to spojrzenie, tak twarde, że zdawało się zdolne wbijać gwoździe? Cóż, ta twarz wystarczała za odpowiedź na to pytanie. Ale Siuan była zawsze silna, jeśli chodziło o władanie Mocą. Młoda dziewczyna, która dopiero zaczynała przenosić, musiała być poddana specjalnym testom, które określały, jak silna będzie w przyszłości, ale gdy już osiągała pełnię swoich możliwości, wszystko było jasne. Egwene wiedziała już dosyć, żeby w ciągu kilku chwil oszacować siłę innej kobiety. Sheriam była zdecydowanie najsilniejszą wśród zgromadzonych w tym pomieszczeniu, wyjąwszy samą Egwene, następna była Myrelle, chociaż to już nie było takie pewne, ponieważ pozostałe raczej jej dorównywały. Wszystkie z wyjątkiem Siuan. Ta była znacznie od nich słabsza.
- To jest naprawdę najbardziej niesamowite z wszystkich odkryć dokonanych przez Nynaeve - powiedziała Myrelle. Żółte nauczyły się tego od niej, i dalej kontynuują badania, dokonując własnych cudów, jednak to właśnie ona wszystko zaczęła. Usiądź, dziecko. Jest to zbyt długa opowieść, by wysłuchiwać jej na stojąco.
- Wolę postać, dziękuję. - Egwene zmierzyła wzrokiem twarde krzesło z prostym oparciem, które wskazała jej Myrelle, i omal nie zadygotała w widoczny dla wszystkich sposób. - A co się dzieje z Elayne? Czy też miewa się dobrze? Chcę wszystko wiedzieć o niej i o Nynaeve. - Najbardziej niesamowite odkrycie Nynaeve? To oznaczało, że było ich więcej niż jedno. Wychodziło na to, że podczas pobytu u Mądrych pozostała z tyłu, więc będzie musiała bardzo się spieszyć, żeby je dogonić. Przynajmniej teraz zaczynała odnosić wrażenie, że jej na to pozwolą. Nie wierzyła, by po tak ciepłym powitaniu odesłały ją w niełasce. Nie ukłoniła się dotąd ani razu, ani też nie tytułowała ich Aes Sedai - przede wszystkim dlatego, że nie dały jej po temu okazji - a one ani razu nie przywołały jej jeszcze do porządku. Może jednak wcale o niczym nie wiedziały? Tylko w takim razie, o co tu chodzi?
- Wyjąwszy drobne problemy, jakie ona i Nynaeve mają teraz z szorowaniem garnków... - zaczęła Sheriam, ale Siuan ostro weszła jej w słowo.
- Dlaczego tak trajkoczecie jak kumoszki na rynku? Przejdźmy do rzeczy; jest już chyba zbyt późno, żeby się bać. Zaczęło się, wy to zaczęłyście. Albo doprowadzicie całą sprawę do końca, albo Romanda powiesi waszą gromadkę na słońcu i to razem z tą dziewczyną, a Delana i Faiselle oraz reszta Komnaty zapewne dopatrzy, abyście naprawdę dobrze wyschły.
Sheriam i Myrelle niemalże równocześnie spojrzały na nią. Podobnie jak pozostałe Aes Sedai: Morvrin i Carlinya okręciły się na swoich krzesłach. Z chłodnych twarzy Aes Sedai wyzierały teraz chłodne oczy Aes Sedai.
Z początku Siuan odpowiedziała na te spojrzenia stosownie wyzywającym wzrokiem; była taką samą Aes Sedai jak one, chociaż młodszą. Potem jednak nieznacznie opuściła głowę, a na jej policzkach pojawiły się czerwone plamy. Wstała z krzesła, spuściła oczy.
- Gniew przeze mnie przemawiał - wymamrotała cicho. Jednak spojrzenie jej oczu nie zmieniło się nawet na jotę; być może tamtym Aes Sedai nie udało się tego dostrzec, jednak Egwene to widziała. To było zachowanie charakterystyczne dla Siuan.
Egwene zdała sobie równocześnie sprawę, że nie ma pojęcia, co się właściwie tutaj dzieje. Zresztą to miało chyba najmniejsze znaczenie. Cóż one zaczęły? Dlaczego, jeśli to coś przerwą, miałyby wisieć na słońcu tak długo, aż wyschną?
Aes Sedai przestały wymieniać ze sobą spojrzenia, równie zagadkowe, jak zawsze w ich przypadku. Morvrin pierwsza skinęła głową.
- Zostałaś tu wezwana z bardzo szczególnego powodu, Egwene - oznajmiła uroczyście Sheriam.
Egwene poczuła, jak serce zaczyna jej żywiej bić. Nie miały pojęcia o tym, co ona zrobiła. Nie miały. Więc o co chodziło?
- To ty - kontynuowała Sheriam - masz zostać następną Zasiadającą na Tronie Amyrlin.
ROZDZIAŁ 12
W KOMNACIE ZASIADAJĄCYCH