- Może to, co dla Hindusa jest pewne, dla was jest tylko prawdopodobne. - Zerknęła na Laurę niemal figlarnie. - Myślę, że powinnaś cieszyć się perspektywą posiadania syna i przeżycia wielu szczęśliwych lat, a resztą się nie przejmować.
- Nie wiem, jak będzie z długim życiem, ale nie sądzę, żebyśmy; kiedykolwiek mieli dziecko - powiedziała ponuro Laura. - Mamy, problemy... przeze mnie... i to jest bardzo mało prawdopodobne.
- Czy chcesz mi o tym opowiedzieć? - spytała łagodnie Kamala. - Zwierzenia czasem przynoszą ulgę.
Laura zawahała się. Nie była pewna, czy rozmowa o jej małżeństwie z obcą osobą nie będzie przejawem nielojalności wobec Iana, ale rozpaczliwie potrzebowała tej rozmowy.
- Nie wiem, czy będziesz miała dość cierpliwości, żeby mnie:' wysłuchać, ale chętnie poznałabym twoje zdanie. Jeśli kiedykolwiek, widziałam kobietę, której jest dobrze z sobą i ze swoją kobiecością, i to jesteś nią właśnie ty. - Laura zdobyła się na uśmiech. - Ale ]. ostrzegam, pomyślisz, że jestem bardzo głupia.
- Nic, co dzieje się między przyjaciółmi, nie jest głupie - odpowiedziała pogodnie maharani. - Chodź, w pobliżu jest jedno z moich ulubionych miejsc. Nikt nam tam nie przeszkodzi.
Po minucie dotarły do polanki, na której w słońcu tańczyły pyłki kwiatów, a w powietrzu unosił się intensywny kwietny zapach. Na konarze potężnego drzewa wisiały dwie huśtawki. Grube jedwabne liny podtrzymywały siedzenia wyścielane poduszkami.
Kamala przysiadła na jednej z huśtawek i przesunęła niedużą, obutą w sandał stopą po miękkiej trawie.
- Powiedz mi teraz, dlaczego uważasz, że jesteś głupia. Laura zajęła miejsce na drugiej huśtawce i odepchnęła się nogami od ziemi. Siedzenie zaczęło się kołysać.
- Srinivasa bez wątpienia miał słuszność, gdy powiedział, że boję się namiętności - zaczęła i powtórzyła wszystko, co wcześniej wyznała Ianowi. Tym razem przyszło jej to z nieco mniejszym trudem.
Skończywszy wspomnienia z dzieciństwa, wyjaśniła, jak dziwny układ doprowadził do jej małżeństwa z Ianem. Przy wzmiance o impotencji Iana Kamala obrzuciła ją zaciekawionym spojrzeniem, ale ograniczyła się do współczującego pomruku. Słuchała tylko z powagą, a jej sari powiewało na lekkim wietrze w rytm ruchów huśtawki.
- I co myślisz, Kamalo? - spytała Laura, skończywszy opowiadać. - Czy sytuacja jest beznadziejna?
- Nic nie jest beznadziejne, Lauro, a na pewno nie twoje małżeństwo. - Maharani przechyliła głowę i przez chwilę dumała. - Twój lęk jest zupełnie naturalny, a bierze się z twoich własnych tęsknot i pragnień. Wszyscy niedoświadczeni ludzie obawiają się namiętności, to dotyczy nie tylko kobiet, lecz i mężczyzn. Trwożąca jest świadomość, że wola i rozsądek mogą stopnieć w objęciach ukochanej osoby, zwłaszcza jeśli uczucia są tak gwałtowne jak twoje. Uwierz mi, gdybyś miała innych rodziców, twoje lęki nie byłyby wcale mniejsze niż u każdej innej młodej kobiety.
Laura westchnęła. Miała nadzieję, że Kamala wyczaruje jakąś cudowną odpowiedź, niestety, wcale się na to nie zanosiło.
- Ale miałam właśnie takich rodziców, namiętnych i siejących zniszczenie. W moich żyłach płynie ich krew, mam ich wady i jestem tak samo jak oni przeklęta, bo nie umiem panować nad namiętnością. Dowodem jest zdarzenie z Edwardem.
Maharani zmarszczyła nos.
- Myślę, że przywiązujesz zbyt wielką wagę do tamtej historii. Wtedy byłaś zupełnie niewinna. Teraz już nie tak łatwo cię zranić. A istotą problemu była wtedy zdrada. - Uśmiechnęła się nieznacznie. - Zresztą nic mu przecież nie zrobiłaś, tylko zniszczyłaś fotel.
- Chciałabym wierzyć, że już nigdy nie zachowam się tak porywczo, ale przykład moich rodziców mnie przeraża.
- W ich przypadku problemem była nie namiętność, lecz raczej zazdrość i niedojrzałość, a to nie to samo - odpowiedziała spokojnie Kamala. - Twój ojciec zachował się jak dziecko, matka zareagowała podobnie i jak dzieci zniszczyli przedmiot konfliktu, czyli swoje małżeństwo.
- Czy możliwa jest miłość bez zazdrości? - spytała oszołomiona Laura.
- Naturalnie. Właśnie tu popełniasz błąd. Gdyby twoi rodzice dostatecznie się kochali i ufali sobie, nie byłoby problemu. - Kamala zamyśliła się na chwilę. - Musieli czerpać przyjemność ze swoich dziecinnych gier i kłótni. Ale gdy powstał prawdziwy problem, nie umieli mądrze go rozwiązać. Twój ojciec ze swoją melancholią nie był w stanie zapanować nad niekontrolowanymi wybuchami uczuć, a matka pozwoliła się wciągnąć do tej samej niszczycielskiej gry. Ale przecież drugie małżeństwo twojej matki było szczęśliwe?