Idzie ku uczniom, ofiarowuje jedzenie, błogosławi, dzieli, patrzy, jak jedzą ze smakiem. Mówi:
«Potem się prześpijcie. Wypocznijcie, gdy jest jeszcze czas, abyście później mogli czuwać i modlić się, gdy trzeba wam będzie to uczynić, aby znużenie i wyczerpanie nie obciążyło waszych oczu i ducha snem wtedy, gdy będziecie musieli być przebudzeni i gotowi.»
«Nie zostajesz z nami? Nie jesz?»
«Pozwólcie Mi wypocząć. Jedynie tego potrzebuję. Jedzcie, jedzcie!» – [mówi Jezus i] przechodząc głaszcze tych, których spotyka na Swej drodze. Powraca na Swe miejsce...
Miłe i słodkie jest przybycie Matki do Swego Syna. Maryja zbliża się pewnym krokiem, bo Manaen, który czuwał blisko bramy, mniej zmęczony niż inni, wskazuje Jej miejsce, gdzie przebywa Jezus.
Inne [niewiasty] – są bowiem wszystkie uczennice hebrajskie, a z rzymskich tylko Waleria – zatrzymują się na jakiś czas w milczeniu, aby nie budzić uczniów, śpiących w cieniu liści drzew, jak owieczki rozłożone w trawie. To godzina seksty.
15. ŚRODA PRZED PASCHĄ. CZĘŚĆ I: DZIEŃ. (2)
Napisane 2 kwietnia 1947 i 19 czerwca 1944. A, 11270-11345 i 2972-2979
Maryja wchodzi do jaśminowej altany, nie wywołując trzeszczenia małego drewnianego mostku ani żwiru ziemi. Z jeszcze większą ostrożnością podchodzi do Swego Syna, który – pokonany zmęczeniem – zasnął, z głową na znajdującym się przed Nim kamiennym stoliku. Lewe ramię służy Mu za podgłówek dla twarzy ukrytej pod włosami. Maryja siada cierpliwie przy Swoim zmęczonym Synu. Przygląda Mu się... tak bardzo... i ma na ustach uśmiech, bolesny i czuły... łzy bezszelestnie spadają na Jej pierś. Wargi ma zamknięte i nieme, ale Jej serce modli się całą posiadaną siłą. Moc tej modlitwy i oddechu ujawniają Jej złączone na kolanach dłonie, ściśnięte, splecione, aby nie drżeć, a jednak poruszane delikatnym drżeniem. Te dłonie rozłączają się tylko po to, by przegonić natarczywą muszkę, która mogłaby usiąść na Śpiącym i obudzić Go.
To Matka czuwająca nad Swoim Synem i ostatni sen Jej Syna, nad którym może czuwać. Jeśli twarz Matki w tę środę paschalną różni się od tego, jaki miała Matka w dniu narodzin Pana, to dlatego, że ból znaczy Ją bladością i zmarszczkami. To jednak ta sama czystość miłującego spojrzenia, ta sama bojaźliwa troska, jaką miała dla pierwszego snu Swego Dziecka w niewygodach.
Jezus porusza się i Maryja szybko ociera łzy z oczu, aby nie ukazywać ich Swemu Synowi. Lecz Jezus się nie przebudził. Jego twarz zmieniła pozycję, aby odwrócić się w drugą stronę, i Maryja ponownie, nieruchomo nadal czuwa nad Nim.
Coś jednak łamie serce Maryi. To, że słyszy, jak Jej Jezus płacze przez sen i w niezrozumiałym szepcie – bo mówi z ustami przyciśniętymi do ramienia i szaty – wypowiada imię Judasza...
Maryja wstaje, podchodzi, pochyla się nad Swoim Synem. Śledzi ten niewyraźny szept, z rękami przyciśniętymi do serca. Wypowiedź Jezusa, przerywana – lecz nie do tego stopnia, ażeby nie można było jej zrozumieć – daje poznać, że cały czas śni o tym, co jest teraz, i o przeszłości, i wreszcie o przyszłości, aż budzi się, zrywając się tak, jakby chciał uciec przed czymś straszliwym. Znajduje jednak pierś Swej Matki, ramiona Swej Matki, uśmiech Swej Matki, słodki głos Matki, Jej pocałunek, Jej pieszczoty i welon, którym łagodnie ociera Mu twarz, by zetrzeć łzy i pot.
Maryja mówi:
«Było Ci niewygodnie i śniłeś... Byłeś spocony i zmęczony, Mój Synu.»
Czesze Jego włosy w nieładzie, ociera Mu twarz i trzyma Go w objęciach, przytulonego do Jej Serca, nie mogąc wziąć Go na kolana, jak wtedy gdy był mały. Jezus uśmiecha się do Niej i mówi:
«Ty jesteś zawsze Mamą. Tą, która pociesza. Tą, która wynagradza za wszystko. Moja Mama!»
Sadza Ją przy Sobie, zostawiając rękę na Jej kolanach. Maryja ujmuje tę smukłą dłoń – tak delikatną, a jednak silną dłoń rzemieślnika – w Swe małe dłonie, głaszcze palce i grzbiet ręki, gładzi żyły, które nabrzmiały, gdy ręka zwisała w czasie snu. Próbuje odwrócić Jego uwagę...
«Przybyłyśmy. Wszystkie tu jesteśmy, nawet Waleria. Inne są w Antonii. Klaudia chciała, żeby były [przy niej]. “Jest głęboko zasmucona”, powiedział jej sługa. Ona mówi, że nie wie, z jakiej przyczyny, ale przeczuwa wiele łez. Przesądy!... Jedynie Bóg wie o wszystkim...»
«Gdzie są uczennice?»
«Są tam, przy wejściu do ogrodu. Marta chciała dla Ciebie przygotować posiłek i napoje chłodzące i odżywcze, myśląc o Twoim wyczerpaniu. Ale Ja... spójrz... ciągle to lubisz, więc Ci to przyniosłam... Moja porcja... To lepsze, bo od Twojej Mamy.»
Pokazuje Mu miód i mały podpłomyk, który smaruje miodem, aby podać go Swemu Synowi ze słowami:
«Jak w Nazarecie, kiedy odpoczywałeś w najcieplejszej godzinie, a potem budziłeś się, kiedy Ci było ciepło... i Ja przychodziłam z zimnej groty z tym posiłkiem...»