X


Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Na poboczu siedział wieśniak. Miał ogorzałą twarz, zsunął czapkę w tył głowy i zajadał chleb ze słoniną. Podszedłem do niego i powiedziałem:
- Szukam pracy. Nie mam z czego żyć. Moi rodzice umarli. Powoli żuł miękki, świeży chleb, grubą słoninę. Potrząsnął głową.
- Nie - odpowiedział. - Nie ma mowy.
- Mogę robić wszystko. Bardzo potrzebuję. Jadł dalej, potrząsając głową.
- Może po tamtej stronie Bugu.
Tam, w Treblince, tak niedaleko stąd, moi towarzysze bie­gali do rowów i wrzucali do nich dzieci; tam nieustannie zabi­jali Iwan i Idioten. A Abramle może już nie żył. Miałem ochotę schwycić tego chłopa za kark, potrząsnąć nim mocno, wyja­wić, skąd przychodzę, opowiedzieć mu o „fabryce", o konwo­jach, o wyrywanych zębach, o dzieciach, o mojej matce, bra­ciach i Rywce. Ale spytałem tylko:
- Czy można przeprawić się przez Bug?
Chłop wstał. Był przygarbiony, poruszał się wolno, z cha­rakterystyczną dla wieśniaków ociężałością. Wyciągnął rękę i wyjaśnił mi, jak znaleźć bród.
- Pewnie wolisz nie przechodzić przez most? - dodał z po­rozumiewawczym błyskiem w oczach.
Nie czekał na odpowiedź. Podziękowałem mu i odwróciłem się, żeby odejść, gdy przywołał mnie z powrotem. Podszedł do wozu i przyniósł mi pół okrągłego bochenka chleba i kawał słoniny.
- Mam dosyć dla siebie - powiedział.
Z rękami pełnymi chleba i słoniny poszedłem przez pole do lasu. Tam usiadłem i, opierając się o drzewo, rozłożyłem przed sobą jedzenie. Dzięki ci, wieśniaku, dzięki, człowieku, któryś mi pomógł odnaleźć świat ludzi. Jadłem powoli, ucząc się na nowo smaku świeżego chleba, pachnącej, miękkiej sło­niny. Mogłem teraz żuć, nie tylko spiesznie łykać, by uniknąć morderczego ciosu, którym się zabija w Treblince. Dziękuję ci, wieśniaku, dziękuję, człowieku.
Wieczorem przeprawiłem się przez Bug.
Szedłem. Przez lasy, pola, potykając się o twarde skiby zie­mi, zakurzonymi szosami i wzdłuż rowów, do których wskaki­wałem często, by ukryć się przed nadjeżdżającą niemiecką ciężarówką; uczyłem się Polski, przemierzając jej ziemię, sy­piając pod jej drzewami, moknąc w jej lodowatych strumie­niach. Poznałem nieruchome twarze wieśniaków, ręce, które dają chleb, i takie, które podnoszą się, by uderzyć, zobaczy­łem wioski, gdzie chałupy kryte są słomianą strzechą, a przed kościołami mężczyźni i kobiety w czarnych chustkach tworzą oddzielne grupy. Prosiłem o pracę i chleb. Kradłem ziemniaki, zagrzebane w słomie. Kradłem zapałki, rozpalałem na skraju lasu ognisko i w gorącym popiele piekłem ziemniaki, którymi potem parzyłem sobie usta. Nocą, aby nie zamarznąć, okry­wałem się gałęziami; starałem się usnąć, ale nie mogłem; przed oczami jawili mi się wszyscy moi zmarli, cały naród zmarłych. Każdej nocy dręczyły mnie koszmary, wciąż wrzu­całem do rowu swoją matkę, braci, Rywkę. Potem wyciągałem się obok nich i budziło mnie przenikliwe zimno. Omijając mo­czary wchodziłem głębiej w las, aby ogrzać się, rozpalałem ognisko, ale oni wciąż byli przy mnie i musiałem znów wrzu­cać ich do rowu. Niekiedy, wyczerpany bezsennością, wyrzu­całem sobie, że jeszcze żyję, że nie chciałem podzielić ich losu; wtedy przywoływałem wspomnienie ojca. Czasem na Senator­skiej wieszałem mu się na szyi, on zaczynał się kręcić i po chwili miałem wrażenie, że się oderwę, polecę daleko, bardzo daleko, aż uderzę w którąś ze ścian. Czepiałem się go, ściska­łem mocniej za szyję, krzycząc ze strachu i uciechy. W lasach za Bugiem uczepiłem się mojego ojca. „Trzeba żyć, Marcinie!" - powtarzał. On także chciał żyć i na pewno żył. Z każdym dniem mocniej wierzyłem, że tak jak ja uciekł z Treblinki, że­by walczyć i pomścić nas.
Kierowałem się ciągle na północ, aby jak najbardziej odda­lić się od Treblinki. Przechodziłem przez liczne wioski. Jedna z nich nazywała się Srebrna. Wzdłuż drogi ciągnęły się kryte słomą chałupy, a pobudowane za nimi stodoły stały już pra­wie pod lasem. Przed ostatnią chatą oparty o widły stał wie­śniak, patrząc jak nadchodzę. Był wieczór, szedłem od rana i biały pył okrywał mi twarz. Przywołał mnie gestem.
- Chcesz pracować? Mam zboże do młócenia. Dostaniesz Jedzenie i spanie.

Podstrony

Drogi uД‚В„Д№Д„Г„ЕЎД№Вџytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.