Nasza beztroska ciekawość bliska była
wesołości, podczas gdy wielka liczba łodzi, które wypłynęły z Petersburga aby się udać do
Peterhofu, tonęła na środku zatoki. Dziś się stwierdza, że utonęło dwieście osób, inni mówią, że
16 Kolumny lub pilastry owite pnączami.
76
tysiąc pięćset, dwa tysiące: nikt się nie dowie prawdy, dzienniki nie będą pisały o klęsce, bo to by
znaczyło zmartwić cesarzową i oskarżyć cesarza.
Sekret o klęsce tego dnia zachowano przez cały wieczór, coś przeniknęło na zewnątrz dopiero
po festynie, a dziś rano dwór nie wygląda ani na bardziej, ani na mniej zasmucony. Tu etykieta
chce przede wszystkim, żeby nikt nie mówił o tym, co pochłania wszystkich, nawet poza pałacem
zwierzenia czynione są tylko półgębkiem, w locie i bardzo cicho. Zwykły smutek życia
tutejszych ludzi pochodzi stąd, że oni sami tego życia nie cenią, każdy czuje, że jego istnienie
wisi na włosku i każdy się z tym godzi, że tak powiem, od urodzenia...
77
Petersburg, 27 lipca 1839.
Prosiłem usilnie paniąXXX, aby mi pokazała cottage cesarza i cesarzowej. Jest to domek, który
sobie wybudowali we wspaniałym peterhofskim parku w nowym stylu gotyckim modnym w
Anglii. „Ogromnie trudno – odpisała mi paniXXX – dostać się do cottage'u w czasie obecności
tam Ich Wysokości, ogromnie łatwo natomiast w czasie ich nieobecności. Mimo to spróbuję”.
Przedłużyłem swój pobyt w Peterhofie, oczekując niecierpliwie, ale bez większej nadziei
odpowiedzi od paniXXX. Wreszcie wczoraj rano przyszedł od niej bilecik tej treści: „Proszę
przyjść do mnie za kwadrans jedenasta. Pozwolono mi w drodze nadzwyczajnych względów
pokazać panu cottage w porze, kiedy cesarz z cesarzową wychodzą na spacer, to jest dokładnie o
jedenastej”.
Oczywiście stawiłem się punktualnie. PaniXXX mieszka w bardzo ładnym zameczku w głębi
parku. Towarzyszy wszędzie cesarzowej, ale w miarę możności mieszka zawsze osobno, choć
bardzo blisko cesarskich rezydencji. Za kwadrans jedenasta wsiadamy do czterokonnego
powozu, szybko przecinamy park i o jedenastej bez paru minut jesteśmy przed drzwiami
cottage'u.
Jest to dom w stylu angielskim, otoczony kwiatami i drzewami. /.../ Ledwo przeszliśmy przez
westybul i przystanęliśmy oglądając umeblowanie salonu, które wydało mi się nieco zbyt
wyszukane jak na całość tego domu, kiedy lokaj we fraku podszedł do pani XXX i szepnął jej coś
do ucha, co ją chyba zaskoczyło.
– Co się stało? – zapytałem po odejściu lokaja.
– To cesarzowa wraca.
– Co za pech! – zawołałem – nic nie zdążę zobaczyć.
– Kto wie. Proszę wyjść przez ten taras, zejść do ogrodu i czekać na mnie przed drzwiami
domu.
Byłem tam ledwo dwie minuty, gdy cesarzowa podeszła do mnie /.../ Nigdy jeszcze nie
wyglądała tak korzystnie. Jej Wysokość – pomyślałem – musi być o wiele silniejsza ode mnie,
jeżeli po wczorajszym balu wstaje dziś tak świeża i wypoczęta.
– Skróciłam mój spacer – rzekła do mnie – bo wiedziałam, że jest pan tutaj.
Zaczęliśmy się przechadzać przed domem. /.../
Cesarzowa wie, że się interesuję całą rodziną paniXXX, którą jest Polką. Jej Wysokość wie
również, że jeden z braci tej pani jest od wielu lat w Paryżu. Skierowała rozmowę na tryb życia
tego młodzieńca i długo wypytywała mnie o jego poglądy, zainteresowania, charakter, tym
sposobem dając mi możność powiedzenia jej tego, co mi dyktowało przywiązanie do niego.