- Nie do końca rozumiem - odparł Ulath - ale to strasznie archaiczny dialekt. Zoka domaga się wyjaśnień.
- Zoka?
- Bóg płodności.
Ulath nasłuchiwał uważnie.
- Troll jest oszołomiony - oznajmił po chwili. - Twierdzi, że wszyscy sądzili, iż słuchają swoich bogów. Złudzenie stworzone przez Cyrgona musiało być niemal doskonałe. Trolle są bardzo bliskie swoim bogom i prawdopodobnie rozpoznałyby zwykłą próbę podszycia się pod nich.
Zoka ryknął i cisnął wrzeszczącym trollem z powrotem w pustkę.
- Anakho! - huknął kolejny z olbrzymich bogów.
- Który to? - spytał szeptem Sparhawk.
- Ghworg - odrzekł spokojnie Ulath. - Bóg zabijania. Uważaj na to, co powiesz. Bardzo łatwo go rozgniewać.
- Tak, Ghworgu? - odparł głośno Sparhawk.
- Uwolnij nas z uścisku twego ojca. Wypuść nas. Musimy odzyskać nasze dzieci.
Z kłów boga zabijania ściekała krew. Sparhawk wolał nie myśleć, do kogo mogła należeć.
- Pozwól mi - szepnął Ulath, po czym, podnosząc głos, dodał: - Czyn ten wykracza poza moc Anakhy, Ghworgu, Zaklęcie, które was uwięziło, było dziełem Ghweriga. To magia trolli, a Anakha nie zna tych czarów.
'' - Nauczymy go zaklęcia.
- Nie! - krzyknęła nagle Flecik, rezygnując ze swej roli obserwatorki. - To moje dzieci! Nie pozwolę wam skazić ich umysłów zaklęciami trolli!
- Błagamy cię, bogini-dziecko! Uwolnij nas! Nasze dzieci nas opuszczają!
- Moja rodzina nigdy się na to nie zgodzi. Wasze dzieci patrzą na nasze jak na pożywienie. Jeśli Anakha was uwolni, wasze dzieci pożrą nasze. To niemożliwe.
- Ghnombie! - ryknął Khwaj. - Przyrzeknij jej! Potężne oblicze boga jedzenia wykrzywiło się w bólu.
- Nie mogę! - zaskowyczał. - Nasze dzieci muszą jeść! Wszystko, co żyje, musi być ich jedzeniem.
- Jeśli się nie zgodzisz, stracimy nasze dzieci! - Trawa wokół stóp boga ognia zaczęła dymić.
- Dostrzegłem chyba punkt zaczepienia - mruknął Ulath po eleńsku, po czym dodał w mowie trolli: - Ghnomb ma rację. Czemu tylko on miałby pomniejszyć swą władzę? Wszyscy winni zgodzić się na pomniejszenie. Jedynie to zadowoli Ghnomba.
- Słusznie prawi! - wykrzyknął Ghnomb. - Nie dam się pomniejszyć, jeśli wszyscy nie zostaną pomniejszeni.
Pozostałych czterech bogów trolli poruszyło się lekko. Na ich obliczach odbiło się to samo cierpienie, które wcześniej wykrzywiło rysy Ghnomba.
- Co cię zadowoli? - Ten głos przemówił po raz pierwszy. Rozbrzmiewał w nim skowyt śnieżycy.
- Bóg lodu - zidentyfikował mówcę Ulath. - Schlee.
- Pomniejszcie się! - upierał się Ghnomb. - Jeśli wy tego nie zrobicie, ja także odmówię.
- Trolle! - westchnęła Aphrael, znacząco unosząc wzrok. -Czy przyjmiecie moją pomoc w negocjacjach? - spytała, odwracając się do potwornych bóstw.
- Wysłuchamy twoich słów, Aphrael - odparł z powątpiewaniem Ghworg. - Łączy nas wspólny cel - zaczęła bogini-dziecko.
Sparhawk jęknął.
- Co się stało? - spytał szybko Ulath.
- Zamierza wygłosić mowę, i to akurat w tej chwili.
- Zamknij się, Sparhawku - warknęła bogini-dziecko. -Wiem, co robię. - Ponownie zwróciła się do bogów trolli. -Cyrgon oszukał wasze dzieci - oznajmiła. - Poprowadził je przez lód-który-nigdy-nie-topnieje do tego miejsca, aby walczyły z moimi dziećmi. Cyrgon musi zostać ukarany!
Bogowie trolli rykiem przyznali jej rację.
- Czy złączycie swe siły ze mną i moją rodziną, by zranić Cyrgona za to, co zrobił?
- Sami go zranimy, Aphrael - warknął Ghworg.
- Jeśli tak zrobicie, ile waszych dzieci zginie? Moje dzieci mogą ścigać dzieci Cyrgona do krain słońca, które zabiłoby wasze dzieci. Czy zatem nie powinniśmy się połączyć, by Cyrgon bardziej cierpiał?
- Dostrzegam mądrość w jej słowach - rzeki Schlee do swych towarzyszy. Oddech boga lodu parował w powietrzu, choć tak naprawdę nie było wcale zimno. Znikąd pojawiły się błyszczące płatki śniegu, osiadając na ramionach bóstwa.
- Ghnomb musi się zgodzić, by wasze dzieci nie jadły już moich - naciskała Aphrael. - Jeśli tego nie zrobi, Anakha nie uwolni was z uścisku swego ojca.
Ghnomb jęknął.
- Ghnomb musi to uczynić - upierała się. - W przeciwnym razie nie pozwolę Anace was uwolnić i Cyrgon zatrzyma wasze dzieci. Ghnomb zaś nie zgodzi się, jeśli każdy z was nie przyjmie podobnego pomniejszenia. Ghworgu! Nie wolno ci już zmuszać swych dzieci, by zabijały moje.
Ghworg uniósł ogromne ręce i zawył.
- Khwaju! - ciągnęła nieubłaganie. - Musisz opanować ognie, które co roku szaleją w lasach Thalesii, gdy słońce powraca do krain północy
Khwaj zdusił szloch.
- Schlee! - warknęła Aphrael. - Musisz powstrzymać rzeki lodu, które spełzają ze zboczy gór. Niech stopią się, dotarłszy do dolin.
- Nie! - jęknął Schlee.
- Zatem straciliście wszystkie wasze dzieci. Powstrzymaj lód albo będziesz płakał samotnie na pustkowiach północy. Zoka! Nie więcej niż dwójka potomstwa z każdej matki trolla.
- Nigdy! - huknął Zoka. - Moje dzieci muszą się mnożyć!
- Twoje dzieci należą teraz do Cyrgona. Czy pomożesz mu wzmocnić swe siły? - Urwała. Jej oczy zwęziły się. - I jeszcze jedna sprawa. Jeśli nie zgodzicie się wszyscy, nie pozwolę Anace was uwolnić.
- Czego żądasz, Aphrael? - spytał Schlee swym zduszonym, lodowym głosem.
- Wasze dzieci są nieśmiertelne. Moje nie. Wasze dzieci także muszą umierać, każde w stosownym czasie.
Bogowie trolli wybuchnęli niewiarygodną wściekłością.
- Odeślij ich do więzienia, Anakho - poleciła Aphrael. - Nie zgodzili się. Koniec targów. - Słowa te, wypowiedziane w mowie trolli, były najwyraźniej przeznaczone dla uszu szalejących bogów.
- Zaczekaj! - wrzasnął Khwaj. - Zaczekaj!
- I co? - spytała.
- Pozwól nam oddalić się, abyśmy mogli rozważyć to potworne żądanie.
- Nie zwlekajcie zbyt długo - rzekła. - Nie grzeszę cierpliwością.
Pięć potężnych istnień cofnęło się w głąb pastwiska.
- Czy nieco nie przesadziłaś? - spytała Sephrenia. - To ostatnie żądanie może zniszczyć jakąkolwiek szansę zawarcia ugody.