Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.


Drizzt potrząsnął głową.
– PowinniÅ›my przynajmniej okreÅ›lić, gdzie jest. To, czy zabijemy stwora czy nie, bÄ™dzie zależaÅ‚o od wielu rzeczy.
– Na przykÅ‚ad od tego, jak gÅ‚upi naprawdÄ™ jesteÅ›my – mruknÄ…Å‚ pod nosem Regis. UsÅ‚yszaÅ‚a go tylko Catti-brie, stojÄ…ca blisko niego. PopatrzyÅ‚a na niego z uÅ›miechem i mrugnęła okiem, a nizioÅ‚ek jedynie wzruszyÅ‚ ramionami.
Nie czekajÄ…c na potwierdzenie, Drizzt pobiegÅ‚ wyżej, by siÄ™ rozejrzeć. ByÅ‚ daleko przed nimi, skradajÄ…c siÄ™ wzdÅ‚uż Å‚atwiejszej Å›cieżki wyrytej przez dziwnego i potężnego polarnego robala, bestiÄ™, która potrafiÅ‚a podgrzać swój krÄ™gosÅ‚up do takiego stopnia, by topić Å›nieg, oraz, przypomniaÅ‚ sobie drow, sprawiać, że ciaÅ‚o wyparowywaÅ‚o. Znaleźli bestiÄ™ jedynie kilkaset metrów od głównej Å›cieżki, w pÅ‚ytkiej kotlince, pożerajÄ…cÄ… ostatniÄ… kozicÄ™, jaka zostaÅ‚a pochwycona przez gÅ‚Ä™boki Å›nieg. Grzbiet potężnego stworzenia lÅ›niÅ‚ od podekscytowania zabójstwem oraz ucztÄ….
– Bestia nie bÄ™dzie na nas zwracać uwagi – stwierdziÅ‚ Wulfgar. – Å»erujÄ… rzadko, a gdy siÄ™ nasycÄ…, nie szukajÄ… dalszej zwierzyny.
– Racja – zgodziÅ‚ siÄ™ Drizzt i poprowadziÅ‚ ich z powrotem do głównego szlaku.
ParÄ™ delikatnych pÅ‚atków zaczęło w tym momencie unosić siÄ™ w powietrzu, lecz Regis poprosiÅ‚ ich, by siÄ™ nie martwili, bowiem w oddali dostrzegÅ‚ szczególny szczyt górski, który sygnalizowaÅ‚ północny kraniec Klasztornego WÄ…wozu.
Åšnieg wciąż padaÅ‚ sÅ‚abo, gdy piÄ…tka towarzyszy dotarÅ‚a do szlaku na zboczu szczytu, a Klasztorny WÄ…wóz wiÅ‚ siÄ™ na poÅ‚udnie od nich. Regis objÄ…Å‚ dowodzenie, wyjaÅ›niajÄ…c im ogólny bieg krÄ™tego koryta, wskazujÄ…c spodziewane lokalizacje strażników, z lewej i z prawej, oraz kierujÄ…c ich spojrzenia daleko, daleko na poÅ‚udnie, gdzie można byÅ‚o ujrzeć zwieÅ„czony bielÄ… szczyt jednego dużego wzgórza. NizioÅ‚ek starannie narysowaÅ‚ pozostaÅ‚ym to miejsce, pokazujÄ…c zewnÄ™trznÄ…, opadajÄ…cÄ… Å›cieżkÄ™ biegnÄ…cÄ… od strony morza i dalej, na wschód od tego wyróżniajÄ…cego siÄ™ pagórka. Owa Å›cieżka, jak wyjaÅ›niÅ‚, prowadziÅ‚a do przynajmniej jednych osadzonych w zboczu drzwi.
Regis popatrzyÅ‚ na Drizzta, skinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ… i powiedziaÅ‚:
– I jest jeszcze jedno, bardziej sekretne wejÅ›cie.
– MyÅ›lisz, że byÅ‚oby lepiej, gdybyÅ›my siÄ™ rozdzielili? – Bruenor spytaÅ‚ z powÄ…tpiewaniem nizioÅ‚ka. OdwróciÅ‚ siÄ™, by skierować to pytanie także do Drizzta, widać byÅ‚o bowiem, że wzmianka Regisa wprawiÅ‚a drowa w gÅ‚Ä™bokie rozmyÅ›lania.
Drizzt zawahaÅ‚ siÄ™. Zwykle Towarzysze z Hali walczyli razem, ramiÄ™ przy ramieniu, i zwykle z druzgocÄ…cymi rezultatami. To nie byÅ‚ jednak dla nich zwyczajny atak. Tym razem ruszali na solidnÄ… fortecÄ™, miejsce bez wÄ…tpienia bezpieczne i dobrze chronione. Gdyby zdoÅ‚aÅ‚ wejść wewnÄ™trznymi korytarzami do jakiegoÅ› poÅ‚ożonego za osÅ‚onami punktu obserwacyjnego, mógÅ‚by być w stanie trochÄ™ pomóc.
– OkreÅ›lajmy nasz plan po jednym kroku na raz – drow rzekÅ‚ w koÅ„cu. – Najpierw musimy poradzić sobie ze strażnikami, jeÅ›li jacyÅ› sÄ….
– ByÅ‚o paru, gdy poleciaÅ‚em z Robillardem – powiedziaÅ‚ Regis. – Przynajmniej para po każdej stronie wÄ…wozu. Nie wydawali siÄ™ spieszyć do odejÅ›cia.
– A wiÄ™c musimy pójść innÄ… drogÄ…, by ich ominąć – wtrÄ…ciÅ‚ Wulfgar. – JeÅ›li bowiem uderzymy na bandÄ™ z jednej strony, grupa z przeciwnej strony z pewnoÅ›ciÄ… ostrzeże caÅ‚Ä… okolicÄ™, zanim siÄ™ do nich w ogóle zbliżymy.
– Chyba, że Catti-brie mogÅ‚aby użyć swego Å‚uku... – Regis zaczÄ…Å‚ mówić, lecz kobieta potrzÄ…snęła gÅ‚owÄ…, spoglÄ…dajÄ…c z powÄ…tpiewaniem na dystans pomiÄ™dzy wysokimi Å›cianami wÄ…wozu.
– Nie możemy zostawiać za sobÄ… tych potencjalnych wrogów – zdecydowaÅ‚ drow. – Ja pójdÄ™ na prawo, a wasza reszta na lewo.
– Ba, to gÅ‚upi pomysÅ‚ – parsknÄ…Å‚ Bruenor. – Możesz zabić dwóch półogrów, elfie, może nawet dwóch peÅ‚nych ogrów, lecz nie zdążysz tego zrobić tak, by nie wrzasnÄ™li do swych kumpli.
– WiÄ™c musimy ukryć prawdÄ™ o ataku po drugiej stronie – powiedziaÅ‚a Catti-brie.
Gdy pozostali odwrócili siÄ™ w jej stronÄ™, zobaczyli, że ma na twarzy minÄ™ peÅ‚nÄ… determinacji. Kobieta popatrzyÅ‚a na pomocny zachód.
– Robal nie jest gÅ‚odny – wyjaÅ›niÅ‚a – lecz to nie znaczy, że nie możemy rozzÅ‚oÅ›cić tego cholerstwa.
 
* * *
 
– Ettin? – spytaÅ‚ jeden z półogrzych strażników po wschodniej stronie wÄ…wozu.