Zasłoniła nogę kocem. Ciągle była zaspana, a oprócz tego straciła czucie w prawym policzku, przyciśniętym całą noc do twardej deski. Mrużąc ciężkie powieki, szukała w myślach jakiejś ciętej repliki. Nic mądrego nie przyszło jej do głowy, wobec czego ograniczyła się do wzgardliwego parsknięcia. Dokładnie w tej samej chwili rozległ się dźwięk dzwonów i popsuł cały efekt.
Kościelne dzwony. Nie zaprzątała sobie dłużej głowy Ravisem, gdy tylko rozejrzała się po otoczeniu, w którym się znalazła. Leżała w skleconym na moście dębowym domku, który spinał brzegi zamulonej rzeki. W mieście Bay’Zell.
Przetarła oczy; miała nikłą nadzieję, że po ich otwarciu ujrzy ściany rodzinnego domu. Niestety – Ravis jak stał, tak stał. Zaburczało jej w żołądku, który zdawał się lekki i pusty niczym papierowa torebka. Wspomniała wszystkie wczorajsze wydarzenia: napad tinnitusa, skrytki depozytowe, uliczkę, bójkę... pierścień. Uniosła lewą dłoń. Gdzie podział się pierścień? Rozejrzała się w panice po pokoju. Co z nim zrobiła? Kiedy go ostatnio miała na palcu?
– Czy tego szukasz? – zapytał Ravis, otwierając dłoń, w której chował złoty pierścień. Jeden z kolców przekłuł mu skórę i na palcu pojawiła się kropla krwi.
Tessa początkowo zaniemówiła, potem zerwała się z ławy na równe nogi i wyrwała Ravisowi swoją własność. Był jej! Nikt poza nią nie miał prawa dotykać tego złota. Żadna krew oprócz jej własnej nie powinna po nim spływać.
Gdy tylko odebrała swoją własność i poczuła znajomy ciężar, z zażenowaniem zdała sobie sprawę z wypieków na policzkach i przyspieszonego oddechu. Co mogło ją tak pobudzić? Zerknęła nieśmiało na Ravisa.
Uśmiechnął się do niej, przez co blizna na jego wardze napęczniała i ściemniała.
– To bardzo ładna błyskotka. Dość wiernie ją odrysowałaś.
Wiernie? Nie wiedziała, o co chodzi, dopóki nie ujrzała przedmiotu, który Ravis jej pokazywał. Był to szkic, nad którym pracowała całą noc. Wzory zwojów pierścienia. Przez chwilę pragnęła mu wyrwać także ten rysunek, lecz powstrzymała się za sprawą niejasnego przeczucia. Sam proces powstrzymywania się, powściągania emocji tak wiele razy zachodził w umyśle Tessy, że teraz odbywał się instynktownie. “Nie krzycz... Nie denerwuj się... Zawsze pomyśl, zanim coś zrobisz”.
Wzięła głęboki oddech i opuściła ręce. Po co się denerwować? Co takiego stoi na przeszkodzie, by Ravis potrzymał przez chwilę pierścień i dotknął cielęcej skóry z rysunkiem, który wykonała? Zachowywała się irracjonalnie.
– Ten szkic przypomina mi... – Słowa Ravisa zawisły w powietrzu, kiedy podniósł skórę do wpadającej przez okno smugi światła.
– Co takiego? – zapytała, wykorzystując okazję, gdy uwaga Ravisa skierowana była w inną stronę, poprawiła ubranie i przyczesała włosy.
– Coś, co widziałem w nocy. – Ravis popatrzył na nią bystro. Po chwili cichych oględzin odwrócił się, zwinął skórę i wręczył ją Tessie z ukłonem. – Przygotuj się, będziesz mi towarzyszyć. Zaczekam na ciebie na moście.
Otworzyła usta, chcąc wyrazić swoje zdziwienie, ale Ravis był już przy drzwiach.
– Nie grzeb się – powiedział. – Nie mam czasu ani cierpliwości, żeby czekać na kobiety, które spędzają przed lustrem pół życia. – Po tych słowach, zamykając z trzaskiem drzwi, szybko wyszedł na zewnątrz.
Rozzłoszczona takim traktowaniem, Tessa obrzuciła drzwi wściekłym spojrzeniem. Od lat nikt nie przemawiał do niej podobnym tonem i wcale jej się to nie podobało. Ale cóż mogła na to poradzić? Oprócz wdowy Furbish i Swigga, tylko Ravisa znała w tym świecie. Kto zechce jej pomóc, jeśli nie on? Pod koniec dnia z pewnością będzie potrzebowała pomocy. Musiała dowiedzieć się czegoś więcej o mieście, opisać swoje położenie, wyjaśnić, jak się tu dostała i czy kryje się za tym jakiś podstęp. Do tego wydawał się potrzebny Ravis.
Pogrążona w zadumie, bawiła się pierścieniem, obracając go i dotykając kolców opuszkami palców. Choć nic się nie zmieniło, kiedy go wczoraj zdjęła, stanowił ostatnie ogniwo łączące ją z domem. Nie mogła pozwolić, by ktoś go dotykał czy nawet oglądał. Musiała go zabezpieczyć. Rozejrzała się po pokoju w poszukiwaniu jakiegoś kawałka sznurka lub tasiemki. Sądziła, że najlepiej będzie powiesić go na szyi, z dala od wścibskich oczu.