Później dodał, że powinnam pamiętać, iż nocny gość był równie rzeczywisty jak prysznic, który wzięłam rzekomo z Geraldem po dzikich harcach na łóżku. Policja przeszukała dokładnie dom i gdyby ktoś tam był, prawie na pewno znaleziono by jakieś ślady. To, że niedawno dokładnie go wysprzątano, czyniło to jeszcze bardziej prawdopodobnym.
– Może znaleziono ślady? – spytałam. – Może jakiś gliniarz wsadził ten kolczyk do własnej kieszeni?
– Na świecie jest mnóstwo policjantów o lepkich palcach, przyznaję – odpowiedział Brandon – ale trudno uwierzyć, że nawet głupi gliniarz ryzykowałby karierę dla jednego kolczyka. Łatwiej przyjąć, że wrócił po niego ten facet, który był jakoby w domu.
– Tak! – zgodziłam się. – To przecież możliwe, prawda?
Miał zamiar pokręcić głową, lecz zamiast tego wzruszył ramionami.
– Wszystko jest możliwe, czyli możliwa jest także kradzież lub błąd ze strony policjantów prowadzących śledztwo, ale... – Urwał, po czym ujął moją lewą rękę i obrzucił mnie pobłażliwym spojrzeniem dobrego wujka. – Twoja wersja oparta jest w dużej mierze na podejrzeniu, że policjanci przeszukali dom bardzo pobieżnie. To nieprawda. Gdyby był tam ktoś trzeci, prawie na pewno znaleźliby jakieś ślady. A gdyby je znaleźli, wiedziałbym o tym.
– Dlaczego? – spytałam.
– Bo coś takiego mogłoby cię postawić w bardzo nieprzyjemnej sytuacji, w sytuacji, gdy policja przestaje być miła i zaczyna zadawać dociekliwe pytania.
– Nie rozumiem, o czym mówisz – odrzekłam, ale zaczynałam rozumieć, Ruth, o tak, zaczynałam rozumieć. Gerald był maniakiem polis ubezpieczeniowych na życie, agenci trzech różnych towarzystw asekuracyjnych poinformowali mnie już, że spędzę okres oficjalnej żałoby (i kilka następnych lat) w bardzo dobrej sytuacji materialnej.
– John Harrelson z Augusty przeprowadził bardzo skrupulatną sekcję zwłok twojego męża – ciągnął Brandon. – Wedle protokołu, Gerald zmarł na tak zwany „niepowikłany atak serca”, to znaczy nie wywołało go zatrucie pokarmowe, nadmierny wysiłek ani uraz. – Najwyraźniej pragnął kontynuować, ale dostrzegł coś na mojej twarzy i urwał. – Co się stało, Jessie?
– Nic – odpowiedziałam.
– Nie, coś się stało. Wyglądasz okropnie. Masz skurcz?
W końcu udało mi się go przekonać, że nic mi nie jest, i w istocie przyszłam trochę do siebie. Na pewno wiesz, o czym myślałam, Ruth, bo wspomniałam o tym wcześniej w liście, o dwóch kopnięciach, którymi poczęstowałam Geralda, gdy nie chciał być grzeczny i mnie uwolnić. Jednym w brzuch, a drugim w jaja. Miałam wielkie szczęście, że określiłam seks jako brutalny – tłumaczyło to siniaki. Domyślam się zresztą, że i tak były prawie niewidoczne, bo zawał nastąpił zaraz potem i zatrzymał proces powstawania wybroczyn.
To oczywiście rodzi następne pytanie: czy kopiąc Geralda, doprowadziłam go do zawału? Żadna z książek medycznych, do których zaglądałam, nie odpowiada na to jednoznacznie, ale spójrzmy prawdzie w oczy, prawdopodobnie go przyśpieszyłam. Mimo to nie chcę wziąć na siebie całej winy. Gerald miał nadwagę, pił za dużo i palił jak komin. Zawał i tak by go nie ominął, jeśli nie tego dnia, to za tydzień albo za miesiąc. Nikt nie ucieknie przed swoim przeznaczeniem, Ruth. Wierzę w to. Jeśli ty nie wierzysz, możesz zmiąć ten list i wyrzucić do kosza. Myślę, że zapracowałam na to, by mieć prawo wierzyć, w co chcę, przynajmniej w kwestii przeznaczenia. Zwłaszcza w tej kwestii.
– Może i wyglądałam, jakbym się napiła octu, ale po prostu usiłowałam się przyzwyczaić do myśli, iż ktoś sądzi, że zamordowałam Geralda, by zrealizować jego polisy ubezpieczeniowe – powiedziałam Brandonowi.
Znów pokręcił głową, przez cały czas spoglądając mi prosto w oczy.
– Nikt cię o to nie podejrzewa. Harrelson twierdzi, że podniecenie seksualne mogło przyśpieszyć atak serca Geralda, a policja stanowa akceptuje tę opinię, bo John Harrelson to jeden z najlepszych lekarzy sądowych. Co najwyżej znalazłoby się kilku cyników, którzy uznają, że odegrałaś rolę Salome i celowo drażniłaś Geralda.
– A ty jak uważasz? – spytałam.
Sądziłam, że wstrząsnę go swoją bezpośredniością, i byłam ciekawa, jak też wygląda wstrząśnięty Brandon Milheron, ale powinnam się spodziewać jego reakcji. Tylko się uśmiechnął.
– Czy uważam, że potrafiłaś celowo doprowadzić Geralda do zawału, lecz zabrakło ci wyobraźni, by przewidzieć, iż w rezultacie sama możesz umrzeć zakuta w kajdanki? Nie, Jess, wierzę, że wszystko potoczyło się mniej więcej tak, jak mi opowiedziałaś. Mogę być z tobą szczery?
– Całkowicie – odrzekłam.