On patrzył.
W szarym płaszczu, w czarnym swoim, wieków pamiątce, kapeluszu, na białym koniu,
patrzył na pole tej bitwy.
Oto taka, tylko taka bitwa godna wahania siÄ™ jego fortuny...
Kto się uzna za pokonanego, ten jest dopiero pokonanym ─ wrzało mu w myśli.
Wtem Sasi przeszli na stronę koalicji, Wirtemberczycy, Hesseńczycy.
Zwracają ogień przeciw swoim dopiero co opuszczonym towarzyszom, mieszają ich, na-
pełniają przerażeniem...
Rachuby oparte na nich niweczÄ…...
Tu jednak ludy walczÄ… przeciw niemu!
To ludy już, nie armie, prą na jego hufce, ludom, narodom on się oprzeć nie może... Tu
patriotyzm walczy ─ tu znów, jak na stepach rosyjskich, występuje przeciw niemu siła ży-
wiołów...
Ach! Gdyby cud! Gdyby zwycięstwo!
Ziemia drży pod nogami...
Kołysze się i chwieje...
O wszystko tu idzie! O władzę, o potęgę, o sławę i o obrazę śmiertelną!
Drugi już raz monarcha w twarz mu plwał!
Nie odpowiedział car Aleksander w Moskwie na misję z propozycją pokoju Jakowlewa i
Lauristona ─ nie odpowiedział cesarz Franciszek na misję z propozycją pokoju generała Me-
erfeldta.
Czy najwyżsi ludzie największych doświadczać muszą upokorzeń?
Czy to dlatego, że w najwyższe wieże najprędzej pioruny uderzają?...
Z pogardą zbyto go milczeniem, jego, pana połowy Europy, zwycięzcę wszystkich ─ nad
nim przechodzi siÄ™ do porzÄ…dku dziennego!...
Ach! straszne te porzÄ…dki dzienne...
Pożar Moskwy i w Å›niegach ginÄ…ce setki tysiÄ™cy ludzi — blisko pół miliona ludzi skÅ‚Ä™bio-
ne w walce pod Lipskiem...
Wytęża cesarz swój umysł.
Opanować chce, owładnąć walkę. Kierował nimi nieraz jak rozda w ca ról w teatrze.
Lecz każdy rozkaz jego rozbija się o masę skoalizowanych.
Gdziekolwiek dojrzy błędny manewr przeciwników, gdziekolwiek dostrzeże lukę, bok od-
słonięty kolumny, nie skoncentrowane siły, posyła swe dywizje i brygady. Stara się rozbić,
zmieszać armię trzech władców sprzymierzonych.
313
Lecz wszędzie zaporą staje masa. Lukę wypełniają nowe zastępy, odsłoniętą kolumnę za-
krywają świeże oddziały; nim dotrą jego żołnierze, pchnięte z tyłu koncentrują się linie wro-
gów. Owszem: gubi swoich ludzi pchając ich w gardziele kolosalnej armii koalicji.
Tu nie będzie zwycięstwa...
A potem?...
Z myślą nad ziemię wyniesioną walczył Poniatowski.
Czuł, jak glorię sobie, jako tęczę z niebios, wyrębu j e dowódczym pałaszem.
Nie szło tu o nieprawdopodobne zwycięstwo.
Szło tu o duszę Leonidasa ze Sparty, szło o Termopile polskiego żołnierza.
Więc dziesięciokrotnej przewadze opiera się, nie ustępuje, sam na czele batalionów pie-
choty w ogień je prowadzi. Pozycji swojej nie odda.
Szabla jego rozśpiewana hymnem bohaterstwa nad głową stalowe litery mu pisze.
M Ä™ s t w o!
W tym znaku walczy nowy Zawisza Czarny, rycerz bez trwogi i skazy...
Pod Connewitz, Stotteritz, ProbstheydÄ…, pod kwaterami cesarza i Poniatowskiego, prawe
skrzydło i środek armii Napoleońskie] utrzymały się na pozycjach; lecz lewe skrzydło, gdzie
przeszli do koalicji Sasi i Wirtembergowie, gdzie czterdzieści tysięcy Francuzów walczyło
przeciw stu dwudziestu tysiącom ─ zostało przełamane, rzucone w tył, sparte do Reudnitz, o
pół mili od Lipska.
─ Najjaśniejszy panie ─ słyszy koło siebie, gdy wieczór zapadał ─ niepodobna się dłużej
utrzymać, musimy się cofnąć!
─ Ten tylko jest pobity, kto się sam za takiego uzna ─ odpowiada. ─ Pod Eylau zwycięży-
liśmy, ponieważ pozostaliśmy na stanowiskach.
─ Lecz wróg z nich ustąpił! Tu jutro nową będziemy mieć bitwę!
Cesarz rozkazał był zapewnić na każdy wypadek odwrót; w tym celu posłał korpus Ber-
tranda dla otwarcia drogi bagażom i parkom ku Weissenfels. Teraz wiedział już, że ustąpić
musi, choćby pociągnęło to za sobą opinię pierwszej przegranej przez niego bitwy.
Lecz chciał być przymuszony do odwrotu.
Generałowie artylerii, Sorbier i Dulanioy, zameldowali mu, iż wystrzelono od rana 95 000
ładunków i rozporządza się już tylko 16 000, wobec 220000 wystrzelonych od pięciu dni i
wobec zapasów, które znajdują się dopiero w Erfurcie i Magdeburgu. Ciemność zapadła i
zakończyła walkę. W wyniosłym, samotnym sercu Napoleona zaległa noc. Dzień, który nigdy
nie miał nastąpić, nastąpił. Dzień klęski. Został pokonany. Wydawał rozkaz odwrotu.
Ustąpić musiał przed nieprzyjacielem, zrzec się wszystkich zdobyczy.
Z tylu lat walk, zwycięstw ─ cóż zostało? Nic.
Hiszpania, Niemcy, Polska, Holandia ─ stracone. Jak chmara wilków na rannego jelenia,
rzuciły się na geniusz cesarski wyrzuty popełnionych omyłek i błędów.
Wojsko pozostawione za Pirenejami, wojsko rozproszone po twierdzach niemieckich,
trzydzieści tysięcy zagwożdżonych w Dreźnie i dwa dni stracone tam na namyśle, nie cofnię-
cie się z szesnastego na siedemnasty w nocy, po bitwie wachauskiej, gdy armia była jeszcze
liczna, gdy połączona z siłami załóg niemieckich i drezdeńskich, mogła jeszcze zgnieść koali-
cję... Lecz nie. Precz te myśli!
Precz wyrzuty i precz rozpacz! Precz to, co utracił! Pozostał mu geniusz!
I Rzym chwiał się, nim zgniótł najezdniczego Hannibala, i Cezar przegrywał bitwy, aby