Powinno się, więc raczej zaprzestać
mówienia o prywatyzacji, co brzmi raczej pozytywnie, a zacząć mówić o masowym wywłaszczaniu
całego narodu na rzecz obcych inwestorów - albo lepiej o „prywatyzacji przez wywłaszczenie".
Niepodzielna kontrola kapitału pozwalała partii na drenowanie społeczeństwa, czynnika pracy,
w celu akumulowania tzw. nadwyżki. W tym zachowaniu wyrażała się rola partii jako swoistego
substytutu klasy kapitalistycznej, której głównym motywem jest maksymalizacja „wynagrodzenia"
kapitału. Rozszerzała się też baza dla pomnażania kapitału, gdyż nadwyżka - choć niezbyt efektywnie -
była inwestowana przez kadry głównie w dobra kapitałowe, w tym w przemysł ciężki.
W wyniku roszady między kadrami partyjnymi a obcymi właścicielami, ci ostatni zyskują kontrolę
nad podziałem dochodu narodowego, którą sprawowała partia/państwo. Można założyć, że tak jak byłe
kadry, a może nawet bardziej, zagraniczni inwestorzy zainteresowani będą maksymalizacją
„wynagrodzenia" kapitału. W nowym wydaniu nadal, więc będzie istniało dążenie do narzucenia sile
roboczej - pracy -wyjątkowo niekorzystnego podziału, kosztem płac.
W komunizmie takie wyduszanie „niezasłużonej" wartości (czyli - rent) dokonywało się w danym
kraju między konkurującymi czynnikami produkcji, przepłacanym kapitałem i niedopłaconą pracą.
Przepływ zysku, jako zasłużonego „wynagrodzeniem" kapitału, też był tylko wewnętrzny. Natomiast
w kapitalizmie bez kapitalistów „niezasłużona" wartość, premiująca kapitał kosztem pracy, oraz zysk
- są już przerzucane między czynnikami produkcji w różnych krajach.
W zbudowanym w miejsce komunizmu systemie, obieg gospodarczy nie jest, więc już zamknięty,
ale ma wbudowany na stałe „wyciek". Podział na zyski i płace wiąże się bowiem nieuchronnie ze stałym
odpływem efektów produkcji, wartości, poza granice danego kraju. Ponieważ zyski oraz renty
wydawane są poza granicami, krajowa siła robocza nie może liczyć nawet na pośrednie korzyści z ich
wydatkowania (na przykład w formie obsługi luksusowej konsumpcji).
Jest to narodowy problem, ponieważ w trakcie budowy kapitalizmu kraje Europy Wschodniej jako
całość zostają pozbawione własnego kapitału. Nie da się, więc inaczej dyskutować o tym zjawisku niż
w kategoriach narodowych. Zwłaszcza, że kapitalizm oraz państwo narodowe są nierozerwalne;
w każdym razie powstały jednocześnie. Nie ma narodu bez pewnej formy nacjonalizmu jako źródła
pojęcia interesu narodowego, cementującego ludzi w koherentną zbiorowość.
Nie można sobie wyobrazić, żeby jakieś społeczeństwo wyzbyło się większości majątku trwałego
na rzecz zagranicy przy rozbudowanej świadomości interesu publicznego. Pokutuje opinia,
że transformacja ustrojowa w Polsce zaczęła się od zrywu narodowego, w którym sprawą nadrzędną
stało się dobro publiczne. Ale musiało stać się inaczej, w rzeczywistości główną siłą napędową tego procesu
musiało być raczej zaprzeczenie takiej świadomości, wręcz zwrot w stronę pełnej prywaty.
Nietrwałość struktur
Mimo, że „niekompletny kapitalizm", bardziej zgodny z logiką ekonomiczną, z faktyczną własnością,
może okazać się bardziej wydajny niż wsparty na logice politycznej, czyli gołej władzy, komunizmu - nie
wystarczy to dla utrzymania systemu. Warto przypomnieć, że w latach komunistycznych bunty
robotnicze nasilały się po okresie poprawy ekonomicznej (np. późne lata Gierka). Komunizm został
odrzucony, mimo że do końca dochód narodowy rósł, często nawet bardzo znacznie.
O społecznej ocenie systemów decydują nie tyle ocen ogólnego stanu gospodarki, co opinie na
temat dystrybucji dochodu narodowego. W okresie komunizmu niezadowolenie społeczne nabierało
wydźwięku nacjonalistycznego, gdyż atakowano partię za to, że dławiła płace robotników na rzecz
radzieckich mocodawców (np. sprzedając za bezcen statki). Przed podobną groźbą stoi „niepełny
kapitalizm", gdyż pomówienie o eksploatację może pojawić się prawie w każdej chwili.
Fakty mogą się nie liczyć, gdyż społeczeństwa łatwo stają się podejrzliwe, jeśli chodzi o intencje
obcych państw, gdy ich obecność w danym kraju jest nazbyt widoczna. Trudno zaś o bardziej dobitne
dowody takiej obecności niż obecna struktura własności w polskiej gospodarce. Zwłaszcza że własność
skupia się w rękach międzynarodowych korporacji, tak potężnych, iż każdy ich ruch może wstrząsnąć
podstawami raczej niewielkiej gospodarki Polski.