X


Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.


Drizzt potrząsnął głową.
– Powinniśmy przynajmniej określić, gdzie jest. To, czy zabijemy stwora czy nie, będzie zależało od wielu rzeczy.
– Na przykład od tego, jak głupi naprawdę jesteśmy – mruknął pod nosem Regis. Usłyszała go tylko Catti-brie, stojąca blisko niego. Popatrzyła na niego z uśmiechem i mrugnęła okiem, a niziołek jedynie wzruszył ramionami.
Nie czekając na potwierdzenie, Drizzt pobiegł wyżej, by się rozejrzeć. Był daleko przed nimi, skradając się wzdłuż łatwiejszej ścieżki wyrytej przez dziwnego i potężnego polarnego robala, bestię, która potrafiła podgrzać swój kręgosłup do takiego stopnia, by topić śnieg, oraz, przypomniał sobie drow, sprawiać, że ciało wyparowywało. Znaleźli bestię jedynie kilkaset metrów od głównej ścieżki, w płytkiej kotlince, pożerającą ostatnią kozicę, jaka została pochwycona przez głęboki śnieg. Grzbiet potężnego stworzenia lśnił od podekscytowania zabójstwem oraz ucztą.
– Bestia nie będzie na nas zwracać uwagi – stwierdził Wulfgar. – Żerują rzadko, a gdy się nasycą, nie szukają dalszej zwierzyny.
– Racja – zgodził się Drizzt i poprowadził ich z powrotem do głównego szlaku.
Parę delikatnych płatków zaczęło w tym momencie unosić się w powietrzu, lecz Regis poprosił ich, by się nie martwili, bowiem w oddali dostrzegł szczególny szczyt górski, który sygnalizował północny kraniec Klasztornego Wąwozu.
Śnieg wciąż padał słabo, gdy piątka towarzyszy dotarła do szlaku na zboczu szczytu, a Klasztorny Wąwóz wił się na południe od nich. Regis objął dowodzenie, wyjaśniając im ogólny bieg krętego koryta, wskazując spodziewane lokalizacje strażników, z lewej i z prawej, oraz kierując ich spojrzenia daleko, daleko na południe, gdzie można było ujrzeć zwieńczony bielą szczyt jednego dużego wzgórza. Niziołek starannie narysował pozostałym to miejsce, pokazując zewnętrzną, opadającą ścieżkę biegnącą od strony morza i dalej, na wschód od tego wyróżniającego się pagórka. Owa ścieżka, jak wyjaśnił, prowadziła do przynajmniej jednych osadzonych w zboczu drzwi.
Regis popatrzył na Drizzta, skinął głową i powiedział:
– I jest jeszcze jedno, bardziej sekretne wejście.
– Myślisz, że byłoby lepiej, gdybyśmy się rozdzielili? – Bruenor spytał z powątpiewaniem niziołka. Odwrócił się, by skierować to pytanie także do Drizzta, widać było bowiem, że wzmianka Regisa wprawiła drowa w głębokie rozmyślania.
Drizzt zawahał się. Zwykle Towarzysze z Hali walczyli razem, ramię przy ramieniu, i zwykle z druzgocącymi rezultatami. To nie był jednak dla nich zwyczajny atak. Tym razem ruszali na solidną fortecę, miejsce bez wątpienia bezpieczne i dobrze chronione. Gdyby zdołał wejść wewnętrznymi korytarzami do jakiegoś położonego za osłonami punktu obserwacyjnego, mógłby być w stanie trochę pomóc.
– Określajmy nasz plan po jednym kroku na raz – drow rzekł w końcu. – Najpierw musimy poradzić sobie ze strażnikami, jeśli jacyś są.
– Było paru, gdy poleciałem z Robillardem – powiedział Regis. – Przynajmniej para po każdej stronie wąwozu. Nie wydawali się spieszyć do odejścia.
– A więc musimy pójść inną drogą, by ich ominąć – wtrącił Wulfgar. – Jeśli bowiem uderzymy na bandę z jednej strony, grupa z przeciwnej strony z pewnością ostrzeże całą okolicę, zanim się do nich w ogóle zbliżymy.
– Chyba, że Catti-brie mogłaby użyć swego łuku... – Regis zaczął mówić, lecz kobieta potrząsnęła głową, spoglądając z powątpiewaniem na dystans pomiędzy wysokimi ścianami wąwozu.
– Nie możemy zostawiać za sobą tych potencjalnych wrogów – zdecydował drow. – Ja pójdę na prawo, a wasza reszta na lewo.
– Ba, to głupi pomysł – parsknął Bruenor. – Możesz zabić dwóch półogrów, elfie, może nawet dwóch pełnych ogrów, lecz nie zdążysz tego zrobić tak, by nie wrzasnęli do swych kumpli.
– Więc musimy ukryć prawdę o ataku po drugiej stronie – powiedziała Catti-brie.
Gdy pozostali odwrócili się w jej stronę, zobaczyli, że ma na twarzy minę pełną determinacji. Kobieta popatrzyła na pomocny zachód.
– Robal nie jest głodny – wyjaśniła – lecz to nie znaczy, że nie możemy rozzłościć tego cholerstwa.
 
* * *
 
– Ettin? – spytał jeden z półogrzych strażników po wschodniej stronie wąwozu.

Drogi użytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam siÄ™ na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treÅ›ci do moich potrzeb. PrzeczytaÅ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoÅ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

 Tak, zgadzam siÄ™ na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyÅ›wietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treÅ›ci marketingowych. PrzeczytaÅ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoÅ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.