Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

„Ponieważ, dzięki Bogu, po polsku nie zapominasz… a piszesz niezgorzej — ja znowu wracam do tego, com Ci kiedyś już pisał i mówił: że dobrze byś zrobił, pisując korespondencje do «Wędrowca» w Warszawie. …Pomyśl o tym, Panie Bracie, ułóż jakie wspomnienia z podróży australijskiej i poszlij na próbę…” Conrad nie zareagował na to wezwanie, pochłonięty był, widać, wciąż całkowicie zawodem marynarza i powołanie pisarskie jeszcze się w nim nie rozbudziło. Na pewno jednak nie powodowała nim obojętność dla kraju, bo w innym liście Bobrowskiego z tegoż okresu czytamy: „widzę …. że Cię, sprawy narodowe zajmują i nie o nich myślisz pomimo oddalenia”.
Tymczasem Conrad szukał uporczywie jakiejś posady — co nie przychodziło łatwo — i wreszcie zaciągnął się, już jako drugi oficer, na niewielką (425 ton) barkę „Palestyna”, unieśmiertelnioną później jako „Judea” w noweli Młodość.
Stateczek był stary i dziurawy, a perypetie z ostatecznym wyprawieniem go w podróż do Bangkoku przeciągnęły się prawie rok aż do 17 września 1882 r. Ta nieoczekiwana zwłoka i ciągłe zawracanie do portu dla reperacji barki wyprowadziły z równowagi — nawet statecznego wuja: „widząc po raz trzeci, jak wasze stare czółno reperujecie, co krok piszę wedle wskazanego adresu — a nuż jeszcze nie wyjechałeś”.
Żegluga, rozpoczęta z takim trudem, skończyła się nieszczęśliwie, bo 13 marca 1883 roku w pobliżu Singapuru na barce wybuchł pożar. Po daremnych próbach ugaszenia go załoga wyratowała się na łodziach.
Z początkiem czerwca Conrad jest już znowu w Londynie, 4 lipca składa następny egzamin oficerski, a 24 tegoż miesiąca spotyka się w Marienbadzie, po raz pierwszy po dziewięciu latach, z wujem Tadeuszem Bobrowskim. Po miesiącu wraca do Londynu i rozpoczyna dalsze podróże: na statku „Riveradale” (wprowadzonym po latach do Losu jako „Ferndale”) do Madras w Zatoce Bengalskiej, a później na statku „Narcissus” — nazwa znana wszystkim czytelnikom Conrada — z Bombaju do Dunkierki. Zimę 1884/5 spędza Conrad w Londynie, by 24 kwietnia 1885 r. wyruszyć znowu na wody Dalekiego Wschodu jako drugi oficer na statku „Tilkhurst”, płynącym do Singapuru. Była to podróż wyjątkowo spokojna, bez przygód i katastrof; parę wspomnień z niej weszło do początkowych rozdziałów Zwierciadła morza.
Po powrocie do Anglii Korzeniowski załatwił nareszcie sprawę przyjęcia obywatelstwa brytyjskiego, na co od dawna nalegał wuj. Wkrótce potem 11 listopada 1886 roku zdał ostateczny egzamin kapitański. Jakby rozpędzony przez te dwa udane przedsięwzięcia spróbował Conrad dokonać rzeczy całkiem dlań nowej: napisać opowiadanie po angielsku. Był to Czarny sternik (tekst, który dziś znamy z Opowieści zasłyszanych jest późniejszą przeróbką), dosyć błaha humoreska okrętowa Debiut się nie udał, bo opowiadanie odrzucono. Nie mamy jednak żadnych danych wskazujących, by autor się tym przejął.
Miał poważniejsze kłopoty. Stałe korzystanie z kieszeni wuja nie było przyjemne. Sam dyplom kapitański dochodu nie dawał. Cudzoziemcowi nie było łatwo dostać posadę. 16 lutego 1887 r. świeżo upieczony kapitan przyjął stanowisko pierwszego oficera na statku „Highland Forest”, kierującym się na Jawę. Postać kapitana żaglowca odtworzył później, pod tym samym nazwiskiem, w osobie kapitana Johna McWhirra, dowódcy „Nan Shanu” w opowieści Tajfun. W drodze spotkał Conrada przykry w skutkach wypadek: uderzony w plecy odłamanym kawałkiem masztu, musiał odpoczywać parę tygodni w szpitalu.
Za to następne kilka miesięcy (sierpień 1887—styczeń 1888), kiedy to Conrad pływa jako drugi oficer na parowczyku „Vidar” między Singapurem a Bulunganem na Borneo, to okres wyjątkowo obfity we wrażenia, wykorzystane później w pracy pisarskiej.
„Vidar” odbył pięć czy sześć podróży wzdłuż południowego wybrzeża Borneo, odwiedzając liczne wyspy oraz porty na Borneo i Celebesie. Tam znalazł Conrad pierwowzory wielu swoich bohaterów: Almayera, Lingarda, Abdulli, Babalat jego i innych tam poznał miejscowości, które później wprowadzał wielokrotnie na karty swoich dzieł (Semarang, Makassar, Surabaja i inne). Wiele interesujących faktów zaczerpnął z rozmów z dowódcą „Viidara” kapitanem Jamesem Craigiem, świetnym znawcą Archipelagu Malajskiego.
Biograf Conrada, G. Jean–Aubry, powiada nie bez słuszności, że „żaden okres w jego życiu nie słał się bardziej owocny literacko niż druga połowa 1887 raku, wyjątek stanowi może druga połowa 1890 r. kiedy przemierzył Kongo. Jest odrobina ironii w fakcie, że Comrad, miłośnik żaglowców, znajdował się w obu wypadkach na pokładzie parowca.”
Jak wyznaje sam Conrad, służba na „Vidarze” należała do najprzyjemniejszych okresów w jego życiu. Odczuwał jednak ciągle niepokojące dolegliwości po wypadku (między innymi miewał zaćmienia wzroku; motyw ten wykorzystał później w opowiadaniu U kresu sit). Do nagłej decyzji opuszczenia „Vidara” przyczyniło się jednak zapewne najbardziej swoiste uczucie niezadowolenia i niedosytu, które opisał — opierając się na ówczesnych właśnie przeżyciach — w Smudze cienia.
Conrad przebywa dwa tygodnie w Bangkoku: wspomnienia z tego krótkiego okresu posłużą mu przy pisaniu Falka, Zwycięstwa i Ukrytego sojusznika. Wyrusza stamtąd 8 lutego na żaglowcu „Otago” z przeznaczeniem do Sydney. Było to pierwsze — i jedyne, jak się okazało — dowództwo Korzeniowskiego.
Początkowy etap podróży (do Singapuru), wiernie opisany w Smudze cienia, był wyjątkowo nieszczęśliwy. Cała załoga była chora na febrę, drugi oficer nastawiony wrogo do dowódcy, a trzeci prezentował się jako wyjątkowy bałwan. Na ostateczne załamanie się załogi — z wyjątkiem kapitana i kucharza — wpłynął jednak przede wszystkim długotrwały brak wiatru, ogromnie przedłużający podróż.
„Otago” pozostaje pod dowództwem Conrada z górą rok, krążąc po wodach Oceanu Indyjskiego. Uśmiech szczęścia, nowela z tomu Między lądem a morzem, jest częściowo oparta na przeżyciach z tego właśnie okresu. Przynaglany listami wuja, który, spodziewając się rychłej śmierci, chciał go jeszcze zobaczyć, przybywa Conrad na początku czerwca 1889 roku do Londynu. Natychmiastowa podróż na Ukrainę okazała się jednak niemożliwa, ponieważ władze carskie nie dokonały jeszcze legalizacji angielskiego obywatelstwa Korzeniowskiego.

Podstrony