Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

podłodze, chrapiąc. Książęcy ochmistrz zajął się z Hawkaną wszystkim, co było
62
trzeba było zrobić, by noc minęła im spokojnie, zaś Shana zabrano doapartamentów książęcych. Tutaj książęcy medyk złożył mu krótką wizytę,poluzował mu pasa i przemówił w sposób łagodny lecz stanowczy:
- Jutro po południu... ~- mówił - Jutro po południu staniesz się księciemSiddharthą, a on będzie jednym z twych dworzan. Udasz się wraz z nim doDworu Karmy i zażdądasz ciała, które obiecał ci Brahma, bez obowiązkupoddawania się sądowi. Przez cały czas transferu będziesz księciem Siddhartą,a gdy się dokona, powrócisz tutaj w towarzystwie swych dworzan i poddasz sięlekarskim oględzinom, których dokonam osobiście. Zrozumiałeś?
- Tak - szepnął Shan.
- W takim razie powtórz wszystko, co ci powiedziałem,
---- Jutro po południu - zaczął Shan - będę Siddharthą a on...
Tego dnia ranek rozkwitał z przepychem. Połowa ludzi księcia wyjechała zamiasto, kierując się na północ. Gdy byli już na tyle daleko, że nikt ze strażnikównie mógł ich dostrzec, zawrócili na południowy wschód i zaczęli się wspinać postokach wzgórz, z jedną tylko przerwa na założenie zbroi.
Kilku mężczyzn posfano na ulicę Kowali, skąd wrócili objuczeni ciężkimiorbami z brezentu. Zawartość toreb rozdzielono między około czetrdziestu:ijdzi. którzy po śniadaniu ruszyli w miasto.
Książę odbył krótką rozmowę ze swym medykiem Naradą. -Jeśli nadużyłem,-askawości Nieba, niech będę przeklęty - westchnął ciężko.
Medyk wszakże uśmiechnął się tylko i odparł. - Wątpię, Panie, czy. opuściłeś się jakiegoś nadużycia.
W ten sposób ranek powoli zmierzał ku południowi, a Most Bogów coraz
- irciziej złocił się na niebie.Gdy obudzili się ich więźniowie, przede wszystkim zadbano o zaleczenie
-.aca. Medyk dal Shanowi jakieś środki, które miały go utrzymać w transie, po'i.zym wysłał go z sześcioma dworzanami do Pałacu Mistrzów. Ludzi, z którymiurzyszedł, zdołano przekonać, że ich pan jeszcze zażywa, snu w komnacie'^iddharthy.
- W tej chwili - medyk postukał palcem w stół - największym ryzykiem
-/niego przedsięwzięcia jest właśnie Shan. Zawsze nam grozi, że zostanie
-.-·.ipoznariy. Ale na naszą korzyść przemawiają choćby te okoliczności, iż jest toJędrnej klasy arystokrata z odległego Królestwa, że w mieście gości raczejvadko i krótko oraz że większość czasu spędza wśród swoich. Poza tym jeszcze
-i f) nie przedstawił w Dworze Karmy, Mistrzowi e zatem nie znają go z wyg lądu...
-- Za to ja zostałem z całą pewnością bardzo dokładnie opisany przez:$rahmę- wtrącił książę. - Albo ten jego kapJan mógł mnie zapamiętać. Poza'·/m wiem dobrze, że cała rozmowa mogła być nagrana, a cóż łatwiejszego, niż
-··zekazać taśmę Mistrzom, żeby nie mieli trudności z ustaleniem tożsamości?...
- A niby czemu mieliby otrzymać te taśmę? --zdziwił się Narada. - Raczejr"e powinni oczekiwać podstępów ze strony tych, którym wyświadczają takwielką łaskę. Nie, wydaje mi się, że dopniemy swego. Shan co prawda nie byłbywstanie przejść próby o własnych siłach, lecz w taki m towarzystwie, w jakim się
63
znalazł, przetrzyma nawet najboleśniejsze badania. W tej chwili jest święcieprzekonany, że nazywa się Siddhartha, a mając te pewność wytrzyma wszystkiebadania detektorem kłamstw... zaś wydaje mi się, że będzie to najpoważniejszaprzeszkoda, jaką spotka,
Na podobnych rozmowach upływał im czas i czekali tak aż do chwili, gdywróciło z miasta tych czterdziestu ludzi, których wysłali zaraz po śniadaniuz ładunkiem, który pobrali na ulicy Kowali. Mężczyźni spakowali swoje rzeczy,wyprowadzili ze stajni konie i jeden po drugim ruszali przez miasto, jakbyw poszukiwaniu jakiejś okazji do hulanki. W rzeczywistości jednak ściśletrzymali się rozkazów, mówiących, że mają się kierować na południowywschód, jadąc powoli i ostrożnie, tak aby nie wzbudzić niczyich podejrzeń.
- Do zobaczenia, Hawkano - powiedział książę, gdy reszta jego ludzipakowała ostatnie bagaże i wsiadała na konie. - Jak zawsze, tak i terazwszystkim, których spotkam po drodze, polecę twoją oberże i twą gościnność.Żałuję, że nie mogę zostać tu dłużej, lecz gdy tylko opuszczę Dwór Karmy, będęmusiał spieszyć na prowincję, by stłumić bunt. Wiesz przecież sam najlepiej, żewystarczy odwrócić się plecami, by jakieś złe duchy zaczęły wyczyniać złośliwefigle. Tak, choć chętnie spędziłbym pod twym dachem jeszcze jeden tydzień,obawiam się, że trzeba będzie odłożyć tę przyjemność do następnego razu.Gdyby kto o mnie pytał, to powiedz, żeby mnie szukać w Hadesie.
- W Hadesie, Panie?
- To najbardziej wysunięta na południe prowincjha mego królestwa, znanaze strasznych upałów. Pamiętaj, by wyrazić to dokładnie w tych słowach,zwłaszcza zaś, gdyby pytali o mnie kapłani Brahmy.
- Z pewnością tak uczynię, Panie.
- l opiekuj się Dele. Spodziewam się, że gdy złożę ci następną wizytę, będęmógł go usłyszeć, jak gra.
Hawkana złożył niski pokłon, a ponieważ zanosiło się na to, że zaraz zaczniemówić, książę wykorzystał ten moment, by wcisnąć mu w rękę ostatniąsakiewkę brzęczących monet, po czym dodał coś jeszcze o wspaniałymbukiecie wina z Urath i natychmiast potem wspiął się na koń. Później zacząłwydawać ostatnie rozkazy, wskutek czego wszelka próba dalszej konwersacjimusiała być odłożona do bliżej nieokreślonej przyszłości.
Wyjechali na drogę wiodącą do bram miasta. W oberży został jedynie medykoraz trzech wojowników, którym przepisano dodatkowy dzień wypoczynku zewzględu na kiepską kondycję. Lekarz przebąkiwał, że niedyspozycja ta miałacoś wspólnego ze zmianą klimatu. Cała czwórka miała dogonić orszak później.
Bocznymi ulicami przejechali przez miasto, aż w końcu wyjechali na drogę,która wiodła do pałacu Mistrzów Karmy. Gdy jechali gościńcem, Siddharthawymieniał porozumiewawcze znaki z owymi wojownikami, którzy w liczbie bezmała czerdziestu ukryli się tutaj wcześniej i teraz leżeli za zasłoną drzew,w różnych miejscach wzdłuż trasy.

Podstrony