Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Każda próba uzyskania poważ­niejszego stanowiska spotykała się z przepraszającym wyjaśnie­niem, że chwilowo nie ma żadnego wakatu. Co gorsza, nie cierpiał obowiązkowych getrów, noszonych do narodowych uniformów. Żądano ubierania się w mundury każdego ósmego dnia miesiąca, ku czci nalotu na Pearl Harbor; gdy więc pewnego dnia Tadashi pojawił się w biurze po cywilnemu, zwierzchnik poinformował go szorstko, że powtórzenie się podobnego „niedbalstwa" spowoduje poważne konsekwencje.
Po tej reprymendzie odciął się od świata jeszcze bardziej, mogła więc sobie wyobrazić, jak przybiłaby go wiadomość, że łazi za nią mężczyzna, i to prawdopodobnie facet z wojskowego wywiadu Kempeitai. Potem doszła do wniosku, że popełnia błąd, ukrywając podobne sprawy przed Tadashim. Tak przywykła do roli matki w stosunku do bliźniąt, że i własnego męża traktowała jak syna.
- Muszę z tobą porozmawiać - powiedziała i wspomniała o tym kempei.
- Mój Boże! Dlaczego się zgodziłem na twój tu przyjazd! Przez chwilę żałowała swego postępku, potem rozdrażniona wybuchła: - Męczą mnie te twoje wieczne przeprosiny! Oboje zdecydowaliśmy, że rodzina musi żyć razem. Jak ja się, sądzisz, z tym czuję? Potrzebuję twojego wsparcia, nie przeprosin! Jestem tu obca, w nieprzyjaznym mi kraju, ale odkąd tu jestem, to ja ciebie podnoszę na duchu!
- Nie zdawałem sobie z tego sprawy. - Objął ją. - Przykro mi. Odepchnęła go. - Do cholery! Nie waż mi się nigdy powtórzyć, że ci przykro!
Zdumiał się szczerze: - Po raz pierwszy usłyszałem, że umiesz kląć!
- Ale to nie będzie po raz ostatni, jeśli nie przestaniesz prze­praszać. - Przytuliła się doń. - Kochany mój, to moja wina. Nie traktowałam cię jak mężczyznę.
Pocałował ją. - Czas, żebym zaczął postępować jak mężczyzna. Ustawię tego diabła z Kempeitai.
- To najgorsze, co możesz zrobić. Musimy po prostu mojego szpicla zlekceważyć. Łazi, bo jestem Amerykanką i ma wszystkie powody, żeby mnie śledzić. Ma ze mną tyle roboty, że chyba pada na twarz.
Tadashi zaśmiał się po raz pierwszy od miesiąca. I po raz pierwszy od przyjazdu do Japonii Floss poczuła się bezpieczna.
 
Emi musiała w końcu polegać tylko na Sumiko. Łączyły je stosunki nieczęsto spotykane, ponieważ Sumiko, poza tym, że była jedyną córką, miała silny zmysł niezależności i pozbawiona ojca, trudy wojny pokonywała w milczeniu. Myślała po swojemu, wiedząc jak przyjmować wymówki i nie powtarzać błędów. Ważny wpływ wywierała na nią kierowniczka szkoły, panna Kuroki, która uczestniczyła w misji pokojowej do Stanów Zjednoczonych i jakimś sposobem potrafiła poskromić ducha nacjonalizmu, rozzuchwalo­nego w innych szkołach. Owszem, Sumiko była dzieckiem zucho­watym, jej przedłużeniem; Emi życzyłaby sobie, żeby mieli więcej jej cech także chłopcy. Sumiko zaś mocno kochała matkę, ale pragnęła czasem, żeby ta była bardziej jak inne matki, matczyna - łagodniej­sza, nie tak wymagająca.

Podstrony