X


Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Trollok o niedźwiedzim py­sku warknął coś przed śmiercią, jego towarzysze umknęli, ścigani przez rozchybotaną stal. Powietrze rozbrzmiewało dochodzącymi zewsząd okrzykami i wrzaskiem.
"Egwene!"
Rand popędził w głąb warowni, pokonując korytarze po­zbawione śladów życia, jakkolwiek tu i ówdzie napotykał na ciała martwych trolloków. Albo martwych ludzi.
Dobiegł do skrzyżowania korytarzy i spojrzał od tyłu na toczącą się walkę. Leżało tam nieruchomo sześciu zakrwa­wionych mężczyzn z kitami na głowach, siódmy właśnie ginął. Myrddraal wyciągnął swe ostrze z brzucha mężczyzny i zadał jeszcze jedno pchnięcie, żołnierz krzyknął przera­źliwie, wypuścił miecz z rąk i upadł. Pomor poruszał się z wężową gracją, okrywająca jego pierś zbroja, złożona z nakładających się czarnych płatów, dodatkowo wspoma­gała tę iluzję. Obrócił się, blada, bezoka twarz popatrzyła na Randa, po chwili już szedł w jego stronę, śmiejąc się bezkrwistym uśmiechem, bez pośpiechu. Nie musiał śpie­szyć do samotnego człowieka.
Rand miał wrażenie, że ukorzenił się, zamierając w miej­scu, język przysechł mu do podniebienia. Spojrzenie Bez­okiego to strach. Tak powiadają na całym Pograniczu. Trzę­sącymi się dłońmi uniósł miecz. Nawet nie pomyślał o przywołaniu pustki.
"Światłości, on dopiero co zabił siedmiu uzbrojonych żołnierzy. Światłości, co ja mam robić. Światłości!"
Myrddraal zatrzymał się nagle, jego uśmiech znikł.
- On jest mój, Rand.
Rand wzdrygnął się, gdy obok niego stanął Ingtar, ciemny i zwalisty, w żółtym świątecznym kaftanie, trzymał oburącz miecz. Na moment nie spuścił oczu z twarzy Myrddraala, nawet jeśli bał się jego spojrzenia, to zupełnie tego nie okazał.
- Ty sobie poćwicz na jakimś trolloku - powiedział cicho - zanim się zmierzysz z czymś takim.
- Szedłem właśnie sprawdzić, czy Egwene jest bezpie­czna. Poszła do lochów odwiedzić pana Faina i...
- No więc idź do niej.
Rand przełknął ślinę.
- Zabierzmy się za niego razem, Ingtarze.
- Nie jesteś jeszcze gotów. Idź do swojej dziewczyny. No idź! Chcesz, żeby trolloki znalazły ją bezbronną?
Przez chwilę Rand trwał w miejscu, niezdecydowany. Pomor uniósł miecz, zamierzył się na Ingtara. Usta tamtego wykrzywiło bezgłośne warknięcie, Rand jednak wiedział, że to nie strach. A Egwene mogła być sama w lochu, w towa­rzystwie Faina albo i gorzej. Nadal jednak było mu wstyd, gdy biegł w stronę schodów wiodących do podziemi. Wie­dział, że spojrzenie Pomora może zastraszyć każdego człowieka, jednak Ingtar pokonał tę groźbę. Nadal miał wraże­nie, że jego żołądek zwinął się w supeł.
W podziemiach warowni panowała cisza, korytarze były mętnie oświetlone przez migoczące pochodnie rozwieszone w dużych odstępach na ścianach. W pobliżu lochów zwolnił i zaczął się skradać, najciszej jak potrafił, na palcach. Zgrzy­tanie butów po nagim kamieniu wydawało się rozsadzać uszy. Drzwi do lochów były uchylone na szerokość dłoni, miast być zamknięte i zaryglowane.
Wpatrzony w nie, bezskutecznie usiłował przełknąć śli­nę. Otworzył usta, by zawołać, ale zaraz szybko je zamknął. Jeśli tam była Egwene i miała jakieś kłopoty, to krzykiem mógł tylko przestrzec tego, kto jej zagrażał. Opanował się, robiąc głęboki wdech.
Jednym szybkim ruchem popchnął drzwi pochwą miecza trzymaną w lewej dłoni i skoczył do środka, wystawiając ramię, by wykonać przewrót na słomie pokrywającej posa­dzkę, po czym zerwał się na nogi i jął obracać wokół własnej osi, by dokładnie ogarnąć wnętrze izby, i rozpaczliwie śle­dził tego, kto go mógł zaatakować. Wypatrywał Egwene, nikogo jednak nie zobaczył.
Jego wzrok padł na stół i wtedy stanął jak wryty, z za­stygłym oddechem, z zastygłą myślą. Po obu stronach wciąż palącej się lampy, niczym jakieś ozdobne nakrycia, leżały głowy strażników otoczone kałużami krwi. Ich oczy wpa­trywały się w niego, wytrzeszczone ze strachu, usta rozdzia­wione w ostatnim krzyku, którego nikt nie mógł usłyszeć. Rand zakrztusił się i zgiął wpół, mdłości nie przestawały targać żołądkiem, gdy zwymiotował jego zawartość na sło­mę. W końcu jakoś udało mu się wyprostować, otarł usta rękawem, czując, że gardło ma zupełnie zdarte.
Powoli ogarniał całość wnętrza, niedokładnie zbadanego podczas pośpiesznego poszukiwania ewentualnych napast­ników. Na słomie walały się krwawe szczątki. Z wyjątkiem dwóch głów nie potrafił w nich rozpoznać nic ludzkiego. Niektóre z tych strzępów wyglądały na przeżute.
"To właśnie się stało z resztą ciał."
Był zaskoczony spokojem, jaki opanował jego myśli, nieomal równy spokojowi pustki, którą osiągnął nawet się nie starając. Niejasno jednak przeczuwał, że spowodował to szok.
Żadnej z głów nie rozpoznał. Od czasu, gdy był tu po­przednio, strażników zmieniono. To go ucieszyło. Poczułby się o wiele gorzej, gdyby ich znał, nawet gdyby jednym z nich okazał się Changu. Krew plamiła także ściany, wszę­dzie tam gdzie spojrzał, układała się w kształt pośpiesznie nagryzmolonych liter, pojedynczych słów, a nawet całych zdań. Jedne były zamazane i koślawe, w języku, którego nie rozumiał, choć rozpoznawał w nim pismo trolloków. Inne udało mu się odcyfrować, czego zresztą żałował. Bluźnier­stwa i sprośności, od których nawet stajenny albo strażnik kupiecki by zbladł.
- Egwene.
Spokój znikł. Wsunął pochwę miecza za pas i porwał lampę ze stołu, ledwie zauważając, że roztrącił głowy.
- Egwene! Gdzie jesteś?

Podstrony

Drogi użytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.