Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.


- Mogłeś zniszczyć wszystko, co pragnęliśmy osiągnąć! - grzmiał. Burza szalejąca w tej chwili w komnacie wtórowała jego słowom. - Wszystko!
- Teraz to rozumiem. Jeśli chcecie, zrezygnuję z członko­stwa w radzie, przyjmę nawet pokutę lub wygnanie, jeśli tyl­ko takie jest wasze życzenie.
- Niektórzy proponowali coś więcej niż tylko wygnanie - stwierdziła Modera. - O wiele więcej...
- Przedyskutowaliśmy to jednak i stwierdziliśmy, że suk­ces młodego Rhonina przyniósł Dalaranowi same korzyści, nawet ze strony tych sojuszników, którzy początkowo prote­stowali, że nie wiedzieli o tej nieprawdopodobnej misji. Elfy są szczególnie zadowolone, gdyż jeden z nich również brał w tym udział. - Drenden wzruszył ramionami. - Wygląda na to, że nie ma powodu, by kontynuować tę dyskusję. Uznaj się za oficjalnie zganionego, Krasusie, ale przyjmij ode mnie oso­biste gratulacje.
- Drenden! - warknęła Modera.
- Jesteśmy tu sami, mogę mówić, co zechcę. - Splótł palce. - Teraz, jeśli nikt nie ma nic do powiedzenia, chciał­bym podnieść temat niejakiego lorda Prestora, wybranego władcą Alterac, który, jak się zdaje, zniknął z powierzchni ziemi!
- Dworek jest pusty, słudzy uciekli - dodała Modera, wciąż niezadowolona z powodu wcześniejszych komentarzy Drendena na temat Krasusa.
Jeden z pozostałych magów, ten przysadzisty, w końcu się odezwał.
- Zaklęcia otaczające to miejsce też się rozpłynęły. Są śla­dy, że dla tego maga-renegata pracowały gobliny!
Cała rada popatrzyła na Korialstrasza. Ten rozłożył szero­ko ręce, jakby był równie zaskoczony co reszta rady. Lord Prestor najwyraźniej był górą w całej tej sytuacji, mógł zyskać wszystko. Reszta chciała oczywiście wiedzieć, dlaczego to wszystko porzucił.
- Jestem równie zdziwiony jak wy. Może uświadomił so­bie, że nasze połączone siły mogły go w końcu doprowadzić do upadku. Tak bym zgadywał. Z pewnością nic innego nie wyjaśnia, dlaczego miałby zrezygnować z tego wszystkiego.
To odpowiadało innym magom. Korialstrasz wiedział, że jak inne istoty byli czuli na pochlebstwa.
- Jego wpływ już topnieje - kontynuował. - Z pewnością słyszeliście, że Genn Szara Grzywa już ponowił swój protest dotyczący objęcia przez Prestora władzy i dołączył się do tego nawet lord admirał Proudmoore. Król Terenas ogłosił, że po­nowne sprawdzenie pochodzenia tak zwanego arystokraty pozostawiło wiele pytań bez odpowiedzi. Plotki o zbliżają­cych się zaręczynach Prestora z młodą księżniczką ucichły.
- Sprawdzałeś jego pochodzenie - skomentowała Mo­dera.
- Być może część informacji przedostała się do Jego Wy­sokości, owszem.
Drenden pokiwał głową, wyraźnie zadowolony.
- Wyprawa Rhonina przywróciła nas do łask Terenasa i in­nych, a my to wykorzystamy. Za dwa tygodnie imię lord Pre­stor będzie przekleństwem w całym Sojuszu!
Korialstrasz uniósł dłoń w geście ostrzeżenia.
- Lepiej działać subtelniej. Mamy czas. Wkrótce zapomną, że on w ogóle istniał.
- Może masz rację. - Brodaty mag patrzył na pozostałych, którzy przytaknęli. - Jesteśmy jednomyślni. Jak cudownie. -Uniósł dłoń, gotowy do zamknięcia spotkania. - Cóż, jeśli nie ma nic innego...
- Właściwie jest - przerwał smoczy mag. Przepłynęła przez niego chmura z kończącej się burzy.
- O co chodzi?
- Choć wybaczyliście mi moje wątpliwe działania, muszę wam powiedzieć, że jestem zmuszony opuścić radę na jakiś czas.
Wyglądali na oszołomionych. Nikt nie przypominał sobie, żeby Krasus opuścił choć jedno spotkanie, nie mówiąc już o wycofaniu się z rady.
- Na jak długo? - zapytała Modera.
- Nie wiem. Ona i ja... byliśmy rozdzieleni tak długo, że sporo czasu zajmie nam odzyskanie tego, co kiedyś mieliśmy.
Korialstrasz prawie widział, jak Drenden mruga, mimo zaklęcia cienia.
- Masz żonę, o to chodzi?
- Tak. Wybaczcie, jeśli nigdy wam o tym nie wspomnia­łem. Jak już mówiłem, długo byliśmy rozdzieleni... - Uśmiechnął się, choć oni tego nie widzieli. - ... lecz teraz została mi zwrócona.
Inni spoglądali na siebie. W końcu odezwał się Drenden.
- Tak... oczywiście... nie będziemy stać ci na drodze. Oczy­wiście, masz prawo to zrobić.
Skłonił się. Smok tak naprawdę miał nadzieję powrócić, gdyż była to ważna część jego trwającego stulecia życia. W po­równaniu z Alexstraszą wszystko jednak bledło.
- Dziękuję. Mam oczywiście nadzieję obserwować wszyst­ko, co się dzieje na świecie, obiecuję wam...

Podstrony