Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

.. - Tanomogi mówił z pośpiechem, jakby bojąc się, że mu przerwę. - O istnieniu tej organizacji dowiedziałem się we wrześniu ubiegłego roku. Tak, akurat skończono budowę maszyny prognostycznej i mogliśmy już pokazywać na ekranie rozbijanie szklanki w przyszłości. Pamięta pan? Dzięki poparciu pana Yamamoto z Centralnego Szpitala Ubezpieczeń przyszła do pracy u nas koleżanka Wada... Najpierw podaję konkluzję. Wydaje mi się bowiem, że wszystkiego dowiedziałem się od Wady...
Wada musnęła mnie wzrokiem, jakby chciała mnie wybadać.
- Nie powiedziałam o tym od razu. Najpierw przeprowadziłam bardzo trudny test - rzekła.
- Tak, wiem - potwierdził Tanomogi, spoglądając kątem oka. -To był trudny test. Tak trudny, że początkowo odniosłem wrażenie, iż wcale jej na mnie nie zależy. W każdym razie opowiedziała mi punkt po punkcie fantastycznie romantyczną opowieść o naszej przyszłości, którą może nam pokazać maszyna prognostyczna. Byłem przekonany, że Wada jest poetką. No tak, traktowałem ją dość ceremonialnie, podczas gdy poddawała mnie strasznemu testowi.
- Był to test służący stwierdzeniu, do jakiego stopnia jest on w stanie przyjąć przyszłość całkowicie odciętą od przeszłości. Staraliśmy się bowiem wykryć, czym się bardziej interesuje, programowaniem czy maszyną prognostyczną. Oczywiście, przeprowadziliśmy również pobieżny test pańskiej osoby, profesorze. Pamięta pan?
Słuchając jej odniosłem wrażenie, że istotnie tak było. Nic konkretnego nie mogłem sobie przypomnieć, ale pamiętałem, jak bawiły mnie nonsensy, które opowiadała ta dziewczyna. Chciałem jej teraz na nie odpowiedzieć, ale mimo wysiłku nie byłem w stanie wypowiedzieć choćby jednego słowa.
- Przegrał pan, profesorze. Pan nawet nie próbował rozważyć możliwości, w której przyszłość zdradza i odrzuca teraźniejszość. To znaczy... zaraz, jak mam to powiedzieć... to znaczy maszyna prognostyczna nie może odpowiedzieć, jeżeli nie zada się jej poprawnie sformułowanego pytania. Sama nie potrafi stawiać sobie pytań. Dlatego bardzo istotne stają się kwalifikacje pytającego. Pan nie ma wystarczających kwalifikacji do zadawania pytań.
- Nie masz racji. Najważniejsze są fakty! - zawołałem ochrypłym głosem. - Prognozowanie to nie jest opowiadanie bajek. To logiczna konkluzja, która wynika z faktów, zawsze z faktów! Wygadujecie nonsensy, o których nawet wspominać nie warto...
- Czyżby? Czyżby maszyna mogła reagować tylko na fakty? Czy nie jest potrzebna zamiana tych faktów na problemy?
- Dość tego. Uprzedzam, że jestem inżynierem, a nie filozofem.
- Tak. Pański wybór tematów ma zawsze określony charakter, ograniczony pewnym wzorem.
- O co wam chodzi? - Pochyliłem się, rękę położyłem na oparciu krzesła i starałem się mówić zdecydowanie i głośno, lecz z trudem wydobywałem słowa z gardła. - Nie interesuje mnie, co wygadujesz, Tanomogi, bo to ty jesteś mordercą! A ty, Wada-kun, jesteś prowodyrem grupy, która porwała mi dziecko! Uważam, że jesteś szalona. Zdumiewa mnie pańska dwulicowość, panie Tomoyasu. Żeby tak mnie oszukiwać bez najmniejszych skrupułów? Nawet nie wiem, jak mam na to zareagować.
- Przecież ja... - Tomoyasu szukając ratunku spuścił wzrok i wpatrywał się w podłogę. - Starałem się w miarę możliwości nie dopuszczać do pogorszenia sytuacji.
- To prawda - rzeki Yamamoto, próbując mnie powstrzymać otwartą dłonią. - Tomoyasu znalazł się w bardzo trudnej sytuacji. W każdym razie próbował nie dopuścić, by dwuwarstwowość organizacji stała się zbyt widoczna. Przyjął więc postawę na pierwszy rzut oka dwuznaczną.
- Dwuwarstwowa, podwójna organizacja...
- Nie, proszę poczekać, wróćmy do początku. - Tanomogi podszedł bliżej, przed drzwiami odwrócił się, stanął i zgiętymi palcami oparł się o brzeg biurka. - Profesorze, myślę, że z grubsza wie pan, o co chodzi. Od jakiegoś czasu w tajemnicy posługujemy się maszyną prognostyczną dla potrzeb Towarzystwa Eksploatacji Terenów Podwodnych. Nie, licznik nie jest precyzyjny. Udawało się nam cofać czas i ustawiać go zgodnie z potrzebami za pomocą specjalnego aparatu.
- Kto dał pozwolenie na tego rodzaju działanie?
- Hm, to ja zostałem kierownikiem tej organizacji... Oczywiście, dlatego najpierw się sprzeciwiłem. Mimo zapewnień, że Towarzystwo Eksploatacji Terenów Podwodnych ma tu większe uprawnienia niż rząd, ubolewałem jednak nad tym, że zostałem kierownikiem bez pańskiej wiedzy i zgody. Towarzystwo tego zażądało. Chyba im się bardzo spieszyło... Mimo że rozwój kolonii podwodnych stał się już procesem nieodwracalnym, byłem bardzo niespokojny. Gdy tylko usłyszeli o ukończeniu maszyny prognostycznej, natychmiast tu przybiegli. Nie mogli jednak wystąpić z oficjalną propozycją współpracy. Chodzi bowiem o organizację, której istnienie jest utrzymywane w absolutnej tajemnicy... Właśnie wtedy przysłali koleżankę Wadę, aby mnie wybadała. Gdy stwierdziła, że się nadaję, zostałem wytypowany na kierownika... Jednak odmówiłem. Chciałem pana namówić, żeby pan odpowiadał za tę tajną organizację. Znalazłem się w niezręcznej sytuacji, ponieważ razem pracowaliśmy. Naprawdę martwiłem się tym, że pan wcześniej czy później odkryje informacje, które wprowadziliśmy do maszyny. Oczywiście, przy pańskim poczuciu obowiązku, nie można było się spodziewać, żeby pan uruchomił maszynę bez pozwolenia Komisji Programowej.
- I widzi pan - wtrąciła Wada poirytowanym tonem - pan był bardziej zainteresowany samą maszyną aniżeli przyszłością.

Podstrony