Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Eudora czuła się pusta, wyczerpana, upadłaby, gdyby jej nie podtrzymał.
— A wiÄ™c to wszystko byÅ‚o zÅ‚udzeniem, które miaÅ‚o nas przestraszyć? — zapytaÅ‚.
— Może i zÅ‚udzeniem — odpowiedziaÅ‚a ostrożnie. — Tyle że zÅ‚udzeniem uzbrojonym po zÄ™by! JeÅ›li ten ogromny wojownik uderzyÅ‚by w statek, wszyscy znajdowalibyÅ›my siÄ™ teraz w wodzie! Ale gdzie siÄ™ podziaÅ‚ kapitan? MuszÄ™ coÅ› zjeść, nigdy jeszcze nie byÅ‚am tak gÅ‚odna.
Uśmiechnięty kapitan pojawił się na górze; jego stosunek do nich całkowicie się zmienił. Jeśli to była próbka tego, czego można spodziewać się po tej podróży, to może lepiej było mieć swoją własną Mądrą Kobietę! Postanowił osobiście obsługiwać pasażerów. Nigdy przedtem nie zetknął się z magią tak potężną, by zapobiegła morskiej katastrofie.
Eudora dodała do rozcieńczonego wina podanego przez kapitana szczyptę wzmacniających ziół. Po zjedzeniu kawałka podróżnego ciasta powiedziała łagodnie do Caldona:
— Podczas tego pojedynku przez chwilÄ™ byÅ‚am w kontakcie z Mistrzem Ropuch. JakimÅ› sposobem udaÅ‚o im siÄ™ odnaleźć miecz Malfeitora; to zÅ‚udzenie nazywaÅ‚o siebie Malfeitorem Drugim.
— Malfeitorem? — zapytaÅ‚ Caldon. — Któż to taki?
— Prawdziwy Malfeitor byÅ‚ potężnym czarnoksiÄ™skim wojownikiem, który żyÅ‚ ponad sto lat temu. Panie Wiecznego PÅ‚omienia musiaÅ‚y siÄ™ zjednoczyć i zgÅ‚adzić go dla bezpieczeÅ„stwa Arvonu. Nikt nigdy nie dowiedziaÅ‚ siÄ™, gdzie przepadÅ‚ jego miecz. Na razie udaÅ‚o nam siÄ™ pokonać tego nowego mistrza na polu czarów, ale...
— Ale teraz muszÄ™ go jeszcze pokonać na wszelkich innych polach — dokoÅ„czyÅ‚ mÅ‚odzian.
— JesteÅ› nad wyraz spostrzegawczy — powiedziaÅ‚a Eudora. — Obawiam siÄ™ jednak, że w tym starciu znów znajdzie siÄ™ miejsce dla magii. Nigdy nie zapominaj, że masz bardzo potężnÄ… broÅ„.
— Mam nie tylko jÄ…, moja pani — odparÅ‚. — Mam La Verdada i ciebie. ByÅ‚aÅ› wspaniaÅ‚a w tej potyczce. Ufam, że kiedy nadejdzie czas, bÄ™dziesz mnie wspierać jak prawdziwy towarzysz broni albo siostra —palnÄ…Å‚ bez zastanowienia.
Eudora zaczerwieniła się z powodu tej niespodziewanej pochwały, a potem spojrzała na niego z przejęciem.
— Caldonie, czy boisz siÄ™ nadchodzÄ…cego starcia? — spytaÅ‚a. SpojrzaÅ‚ w dół, jakby oglÄ…dajÄ…c czubki swoich butów, i odparÅ‚:
— Sam bym go nie szukaÅ‚. Tak, bojÄ™ siÄ™ o jego wynik.
— To dobrze — odpowiedziaÅ‚a — bo jeÅ›libyÅ› siÄ™ nie baÅ‚, byÅ‚byÅ› gÅ‚upcem, a to nie jest zadanie dla gÅ‚upców. Teraz lepiej udajmy siÄ™ na spoczynek, oboje potrzebujemy snu.
Eudora weszła do przeznaczonej dla niej ciasnej kajuty; Caldon natomiast wolał wyciągnąć się na pokładzie, tak jak członkowie załogi nie mający wachty. Eudora spała snem sprawiedliwego. Caldon śnił całą noc... o młodej kobiecie w szarej szacie, ciskającej błyskawicami w olbrzymiego wojownika.
 
Rozbili obóz w poÅ‚owie drogi do Å›wiÄ…tyni Gunnory. Przez ostatniÄ… godzinÄ™ Caldon byÅ‚ zdenerwowany; obserwowaÅ‚y ich niewidoczne oczy — oczy, w których nie byÅ‚o miÅ‚oÅ›ci. La Yerdad również to wyczuÅ‚. Każde dotkniÄ™cie rÄ™kojeÅ›ci miecza wywoÅ‚ywaÅ‚o pulsowanie, jak gdyby narastaÅ‚a w nim Moc.
Caldon wybraÅ‚ obozowisko: wysokÄ… jaskiniÄ™ — wÅ‚aÅ›ciwie pÄ™kniÄ™cie w skalnej Å›cianie — o wejÅ›ciu tak wÄ…skim, że mogÅ‚a siÄ™ w nim zmieÅ›cić tylko jedna osoba. Najwidoczniej byÅ‚o to legowisko jakiegoÅ› zwierzÄ™cia, ponieważ przy tylnej Å›cianie znajdowaÅ‚a siÄ™ duża sterta gaÅ‚Ä™zi.
ZwierzÄ™ta albo ludzie — powiedziaÅ‚ Å‚agodny mÄ™ski gÅ‚os w umyÅ›le Caldona. — BÄ…dź gotów, nadchodzÄ…!
Eudora rozpaliła ognisko. Mając światło za sobą, Caldon wyciągnął miecz i stanął po jednej stronie wejścia do jaskini.