- Za jaką cenę skłonny byłby pan sprzedać go przed aukcją?
Właściciel zmrużył lekko oczy, zastanawiając się, ile bogaty cudzoziemiec mógłby zapłacić za jego ulubieńca. - Tysiąc gwinei.
- Zgoda.
Sara omal nic wybuchnęła śmiechem, widząc, jaką minę zrobił Tattersall, kiedy zrozumiał, że mógłby zażądać znacznie więcej. Wcale go jednak nie żałowała; tysiąc gwinei było sumą, jakiej prawdopodobnie nigdy nie uzyskałby na aukcji.
Wędrowiec podjechał do Sary. Jego czarne włosy, nieco dłuższe niż włosy przeciętnego Anglika, zmierzwione były wiatrem, wydawał się nieokiełznany, wspaniały i wolny, zupełnie inny niż Europejczycy.
- Ma wspaniały krok, delikatny jak jedwab, Saro. - Wyciągnął do niej rękę. - Chodź, przejedziemy się razem.
Sara czuła, jak krew odpływa jej z twarzy. Spojrzała na niego bezradnie, wiedząc że książę nawet nie wie, o co prosi. Kiedy spojrzeli sobie w oczy, jego twarz zmieniła się nagle. A niech go, dostrzegał zbyt wiele. Nie odrywając od niej spojrzenia swych niesamowitych, zielonych oczu, powiedział cicho, by nie usłyszał go nikt inny:
- Zaufaj mi.
Chciała odwrócić się i uciec, zanim jednak zastanowiła się dobrze nad tym, co robi, wzięła głęboki oddech i pochwyciła wyciągniętą dłoń księcia. Ten niemal bez wysiłku poderwał ją z ziemi i obrócił w powietrzu, tak by usiadła bokiem na grzbiecie konia, wspierając nogi o jego lewe udo.
Poczekał, aż usadowi się wygodnie. Potem, kiedy pochwyciła kurczowo szarą grzywę, ruszył powoli naprzód. Już po chwili przecięli ulicę przy Hyde Park Comer i znaleźli się w samym parku.
Wędrowiec skierował konia w szeroką alejkę zwaną Rotten Row, która o tej porze była niemal całkiem pusta, potem poderwał konia do galopu. Początkowo brak siodła sprawiał, że Sara niemal umierała z przerażenia. Sztywna ze strachu, obijała się o konia z ogromną siłą. Powoli jednak strach zaczął ustępować, gdyż ciepłe, twarde ciało księcia trzymało ją w miejscu mocniej niż jakiekolwiek siodło. Kiedy wreszcie uspokojona opada się o niego, czuła wszystkie delikatne ruchy, którymi kierował koniem.
Krok ogiera był rzeczywiście niezwykle łagodny. Sara zaczęła wczuwać się w rytm jego mchów. Kiedy jej ciało przywykło na nowo do zapomnianego rytmu, a strach zniknął bez śladu, Sara zaczęła czerpać przyjemność z wiatru na twarzy, z dzikiego pędu. Minęło już tyle lat...
- Wszystko w porządku? - spytał cicho. Skinęła głową.
- Teraz już tak.
- Nie jeździła pani na koniu od czasu wypadku?
- Nie. Podobno należy powrócić do jazdy jak najszybciej, żeby przełamać strach, ale ja nie mogłam tego zrobić przez długie lata. A kiedy byłam już sprawna fizycznie... - wzdrygnęła się. - Nie potrafiłam się do tego zmusić. Jestem okropnym tchórzem.
- Wręcz przeciwnie, słodka Saro, jest pani bardzo odważna. Potrafiła pani złamać niemądre tabu i wejść do klubu dla mężczyzn, a teraz jedzie pani ze mną, mknie na wietrze niczym Pegaz.
- To wyłącznie pańska zasługa, nie moja - odparła cierpko. Jej umysł podzielił się na dwoje. Z jednej strony miała świadomość, że zachowuje się całkiem irracjonalnie, dosiadając konia na oklep i jadąc przez londyński park z nieobliczalnym człowiekiem. Jej ojciec byłby zszokowany, przyjaciele nie mogliby w to uwierzyć. Z drugiej jednak strony czuła się tak, jakby wszystkie te działania były czymś całkowicie naturalnym. Tajemniczy książę urodził się na drugim końcu świata i wychował zgodnie ze zwyczajami i wartościami, które były jej zupełnie obce. Jednak nikt inny prócz Rossa nie potrafił rozmawiać z nią tak bezpośrednio ani zajrzeć tak głęboko w jej myśli i uczucia. Ross był niemal jej bratem, kim jednak był Wędrowiec?
Sara zacisnęła mocniej palce na grzywie ogiera, kiedy uświadomiła sobie pewną niepokojącą prawdę. Od razu zauważyła, jak atrakcyjnym mężczyzną jest Kafiristańczyk - żadna kobieta nie mogłaby tego nie dostrzec - do tej pory jednak nie wzbudzało to w niej żadnych innych myśli. Choć Wędrowiec był bardzo męski i pociągający, ta świadomość nie miała dla niej osobistego znaczenia. Była córką diuka, miała już narzeczonego, była opanowana i dobrze wychowana. Teraz jednak, siedząc w ramionach człowieka, który był jej niemal zupełnie obcy, czerpała z tego doświadczenia ogromną przyjemność. Dotyk jego ciała, sposób, w jaki poruszali się w rytm biegu konia, bardzo mocno działały na jej zmysły. Nigdy dotąd nie doświadczyła aż takiej bliskości mężczyzny. Co by się stało, gdyby ten kontakt był jeszcze bliższy?