X


Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.


Profesor poczłapał do telefonu, Doris podchodzi do łóżka, bierze w swoje dłonie rękę Nica, zaczyna płakać i mó­wić coś od rzeczy. Nico przez chwilę patrzy na nią kręcąc się. - Mam w brzuchu tysiąc psów, tysiąc gryzących psów...
Potem rzucił się w drugą stronę, z gardła wydobył mu się jęk i jakaś ciecz; konwulsje; żółta i lepka ciecz.
- Nie ma - powiedział Crescenzo. - Żona mówi, że poszedł na ryby i wróci w południe. Poprosiłem, żeby po­słała kogoś, kto by go zawiadomił. Zadzwonię jeszcze raz za godzinę.
- Za godzinę? Czy nie widzi pan, że stan jest poważny? Znowu zwymiotował i w dalszym ciągu ma drgaw­ki... .
- Niech pani zrobi tak. Pani jest ubezpieczona, prawda? Proszę pójść na dół do apteki.. Te pastylki są na nic, potrzeba czegoś innego. Niech pani powie, że cierpi pani na ischias, na bóle lędźwiowe, nie, lepiej na nerwoból, ból nerwu trójdzielnego. Niech pani narzeka, niech pani za­cznie krzyczeć, ale niech pani dadzą silny środek przeciw­bólowy, najsilniejszy...
Doris jest niezdecydowana. Patrzy na profesora, a po­tem na Nica rzucającego się na łóżku.
- Ja nie mogę - rzekł Crescenzo. - Nie jestem ubezpieczony, nie dadzą mi tego.
Wymyka się z domu, pospiesznie zbiega ze schodów. Aerokary przejeżdżają ulicą całymi stadami. Niepodobna dostać się na drugą stronę. Przejście podziemne jest daleko, niepotrzebne wydłużenie drogi, kiedy apteka jest naprze­ciwko, tyle straconego czasu, złość i nagłe osłabienie, sła­bość w całym ciele, załamanie, to niemożliwe, nic się nie stało, głupia, zobaczysz, wszystko będzie w porządku, to nic takiego.
Słońce padające na daszki bazaru na otwartym powie­trzu przypomniało jej wycieczkę, zieloną kopułę lasu, śmiech Nica. To nic takiego, głupia, wszystko będzie dob­rze.
Kiedy poprosiła o lek, mężczyzna w białej koszuli po drugiej stronie lady nie miał żadnych zastrzeżeń. Zazwyczaj na te rzeczy potrzebna była recepta. Ale na twarzy Doris malowało się cierpienie. Przyjrzał jej się chwilę, potem spuścił oczy i wystukał rachunek.
W południe przyszła jej matka. Była bardzo zirytowa­na. Cały czas kręciła głową, mruczała pod nosem, a nie mówiłam, jest nierozsądny, nie powinnaś się była zadawać z tym zarozumialcem. A ona z kolei mówiła, przestań, Nico to zarozumialec, blagier, nazywaj go, jak chcesz, ale jest dobrym chłopakiem, to nie jego wina, po prostu miał pecha i tyle.
Crescenzo miotał się z jednego pokoju do drugiego. I rozkładał bezradnie ręce. Jeszcze raz spróbował zadzwo­nić.
Nikt nie odpowiadał.
Dziecinna wyliczanka, która w dzieciństwie bardzo jej się podobała. Doris nie pojmuje, dlaczego właśnie teraz przychodzi jej do głowy. Matka jeszcze jest, stoi przy opar­ciu łóżka, wygląda jak nieruchomy indyk z szyją napiętą; uważnie wsłuchana. Raz po raz z niedowierzaniem kręci prawie niedostrzegalnie głową.
- Nie oddycha - mówi matka obojętnym głosem. - Nie może oddychać... Czy nie widzicie, że nie może oddy­chać?
Ale mówi to tylko tak, jest jasne, że nic jej to nie ob­chodzi.
Crescenzo ani na chwilę się nie zatrzymuje, wyłamuje palce, grzebie w kieszeniach i wyciąga paczkę papierosów, ale natychmiast chowa ją z powrotem, bo dym przeszkadza Nicowi.
O wpół do trzeciej matka bierze Doris pod rękę i na­mawia do wyjścia z pokoju.
- Chodźmy teraz do domu - proponuje tonem z trudnością pokrywającym złość - zjesz spokojnie, od­poczniesz parę godzin i wrócisz...
Doris odmawia, gwałtownie się odwraca i podchodzi znowu do łóżka.
Twarz Nica jest wykrzywiona, mięśnie napięte, oczy utkwione w jednym punkcie, cienki strumyczek śliny wy­pływa z kącika ust.
Nie mówi. Próbowali nim potrząsać. Doris zaczęła płakać, błagać, żeby się odezwał, ale na próżno. Z gardła wydobywa mu się tylko długi jęk, przyduszony, prawie rzę­żenie towarzyszące rytmowi oddychania.
Crescenzo jeszcze raz próbuje się dodzwonić. Ale leka- rza- rybaka nie ma, żona twierdzi, że na próżno kazała go szukać wzdłuż brzegu jeziora.
Crescenzo patrzy na Doris wzrokiem osoby z poczu­ciem winy. - Spróbuję jeszcze później, teraz pójdę coś przygotować do jedzenia.
Profesor jest też zmęczony. Ledwie ukrywa ziewanie i nieodpartą potrzebę zapalenia papierosa. Jej matka, tłusta paniusia przyobleczona w kwiecistą sukienkę prawie całko­wicie zasłania otwór drzwiowy. Wargi mocno czerwone, pomalowane tak, że szminka wykracza poza ich naturalny zarys, by zdawały się szersze, niebieski cień wokół oczu, agresywny rysunek ołówka na zdepilowanym łuku brwio­wym... Maska. Bębni palcami po framudze drzwi, mamro­cze. Matka znów się włącza, nie może znieść widoku córki w roli pielęgniarki.
A potem wyliczanka. Znowu ta wyliczanka, której Do­ris nauczyła się, kiedy była dzieckiem. Zapomniany wier­szyk, wynurzający się z ukrytych, podświadomych skoja­rzeń. Żółte, złotawe powietrze. I krąg białych strojów, po­godne dzieciństwo, dni łatwe, z góry zaplanowane, jak ko­szule zapinane na zamek błyskawiczny działający bez zarzu­tu.
Czas upływający bardzo wolno, niewymierzalny. Mija­nie skonstruowane z pojedynczych chwil, długi sen na jawie gorzkich myśli.

Drogi użytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam siÄ™ na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treÅ›ci do moich potrzeb. PrzeczytaÅ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoÅ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

 Tak, zgadzam siÄ™ na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyÅ›wietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treÅ›ci marketingowych. PrzeczytaÅ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoÅ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.