..
Statek wreszcie przybił do przystani. Pasażerowie tłoczyli się przy wyjściu, popychając się
łokciami i zapominając o wskazaniach grzeczności.
42
Saint Clare, miss Ofelia, Ewa i Tom wsiedli do powozu, który czekał na nich przed
przystanią. Niebawem dojechali do wielkiego starego budynku, zbudowanego w stylu
francusko-hiszpańskim, jak większość domów Nowego Orleanu.
Tom rozglądał się z cichą radością. Po chwili gromadka ludzi wybiegła na spotkanie
przybyłych. Między nimi wyróżniał się wyglądem i bogatym strojem młody mulat,
wywijający naperfumowaną chusteczką.
– Ach, to ty, Adolfie – rzekł Saint Clare, podając mu rękę. – Co słychać?
I ujął kuzynkę pod rękę, aby zaprowadzić ją na górę.
Ewa wyprzedziła ojca i wbiegła do buduaru, gdzie na kanapie leżała wysoka blada
brunetka.
– Mamo, droga mateczko! – zawołała Ewa, całując ją i ściskając porywczo...
– Ciszej, ciszej – odezwała się matka, odsuwając ją od siebie – mam straszliwy ból głowy.
W tej chwili wszedł sam Augustyn w towarzystwie kuzynki. Pocałował żonę i przedstawił
jej miss Ofelię. Mary z zaciekawieniem podniosła oczy na nieznaną sobie krewną męża i z
chłodną uprzejmością podała jej rękę.
Ewa wybiegła do buduaru i znalazła się wśród zebranej służby. Rzuciła się na szyję
mulatce średniego wieku o dosyć przyjemnej twarzy.
– A, nianiu, dzień dobry – zawołała dziewczynka.
– Bądź zdrowa, mój skarbie! Bądź zdrowa, słoneczko moje! – odpowiedziała wzruszonym
głosem mulatka i pokryła ją pocałunkami.
Zaraz potem na werandę wyszedł Saint Clare i obdarował służbę drobnymi podarunkami.
Radosny nastrój służących zmienił się w zachwyt. Otoczono właściciela i chwytano go za
rękę, aby ją ucałować.
– Dosyć, dosyć już, bo mnie rozerwiecie – ze śmiechem krzyczał Saint Clare, odsuwając
natrętnych. – Rozejść się! Pomówimy kiedy indziej.
Wszyscy się rozeszli, z wyjątkiem Toma, który przestępował z nogi na nogę i Adolfa,
który przez lornetkę oglądał swego czarnego kolegę.
– Ach, ty filucie! – zawołał Saint Clare, wyrywając mu z rąk lornetkę. – Czy się tak patrzy
na kolegę?... Cóż to, włożyłeś mój surdut?
– Panie, ten surdut jest zalany winem, więc pomyślałem sobie, że pan go nie będzie nosił.
Dla mnie zaś jest jeszcze wcale niezły.
– A więc uważasz, że dla ciebie jest jeszcze wcale niezły? – zapytał Augustyn z właściwą
sobie ironią. – No dobrze, zachowaj go... Teraz pójdę, pokażę Toma jego pani, a potem
odprowadzisz go do pokoju dla służby; tylko proszę cię nie traktuj go z góry; wart jest dwóch
takich gałganów jak ty.
Na progu salonu, biedny Murzyn stanął jak wryty, oszołomiony luksusowym urządzeniem.
– Oto Mary, twój nowy woźnica – rzekł Augustyn, wchodząc do buduaru. – Postępowanie
jego jest równie wzorowe jak czarny kolor jego twarzy.
Mrs. Saint Clare ledwo zerknęła na Toma.
– Na pewno upija się – odpowiedziała, znów opuszczając powieki.
– Nie. Ręczono mi, że jest bezwzględnie trzeźwym i bardzo nabożnym człowiekiem.
– Cóż, mam nadzieję, że nie będzie gorszy od innych; dzięki Bogu za to.
Saint Clare odwrócił się i wyszedł na werandę. Za nim jak cień sunął Tom.
– Adolfie – zwrócił się gospodarz do mulata – zaprowadź go gdzie kazałem i pamiętaj o
tym co ci mówiłem.
Augustyn postał chwilę, zamyślił się i znów wrócił do żony.
– Gdzieś znalazł takiego hipopotama? – rzekła Mary – strach spojrzeć na tego draba;
zechce to rozniesie cały dom.
– Spodziewałem się, że usłyszę od ciebie coś przyjemniejszego po tak długiej rozłące –
odpowiedział Augustyn.
43
– Tak, istotnie, powinieneś był wrócić dwa tygodnie temu. Bóg wie coś tyle czasu robił
poza domem.
– Spójrz, Mary, co ci przywiozłem z New Yorku – odezwał się po chwili mąż, wyjmując z
kieszeni aksamitny futerał.
Mrs. Saint Clare leniwie otworzyła futerał i wyjęła wspaniały miniaturowy portret
Augustyna i Ewy, siedzących przed klombem.
– Czemu przybrałeś taką głupią pozę? – zapytała zgryźliwie, aby zemścić się za
rozczarowanie; spodziewała się bowiem innego podarunku.
Zamknęła futerał i rzuciła go na stół. „To sekutnica” – pomyślał Saint Clare, ale na głos
powiedział:
– Czy nie widzisz, że to prawdziwe arcydzieło pod względem podobieństwa i wykonania!