Dzieje się tak, ponieważ żyjemy w pośpiechu i ponieważ znacznie
bardziej stanowcze i usankcjonowane słowa ludzi wypełniają nasz czas i
odwracają naszą uwagę.
Co w ogóle czynimy, aby słowo Boga miało jakiś oddźwięk w duszach, które do
Niego należą? W jaki sposób proponujemy słowo Kościoła, jak je
prezentujemy, w jaki sposób ukazujemy, że sami jesteśmy z nim
zsynchronizowani, z jego brzmieniem, trudem i troskami? Ponieważ to stanowi
część naszego słuchania, naszej kontemplacji i naszej apostolskiej służby,
musimy sobie postawić te wszystkie znaki zapytania. A jeśli słowa Kościoła
dostaną się do naszego serca i zapuszczą tam korzenie, drążąc nawet nasz
pokój - i tak powinno właśnie być - wtedy w sposób nieunikniony przeleją
się również i do innych serc, zostaną przez nas rozpowszechnione i zasiane.
"Będziecie moimi świadkami" - mówi nam Kościół. Chociaż może się to wydawać
utopią, błądzeniem z głową w chmurach, w rzeczywistości jest twardym
stąpaniem po ziemi; musimy odnaleźć odwagę, umiejętność bycia
konsekwentnymi, musimy zdać sobie sprawę z wielkiej odpowiedzialności.
Słowo Kościoła bowiem rozbrzmiewa zbyt słabo, jest zbyt głęboko pochowane,
a za to po części odpowiedzialni jesteśmy również i my. Nasz obowiązek
słuchania jest wielki, ponieważ wielka jest tajemnica objawienia Boga w
Jezusie Chrystusie i w Jego Kościele. Dajmy się jej porwać, pozwólmy, aby
pożywiła naszą postawę kontemplacyjną i nasze apostolskie cierpienie, aby
ożywiła nas wewnętrznie i stała się płonącym ogniskiem, obdarzającym naszą
egzystencję nowym duchowym żarem. Kiedy jesteśmy prawdziwie spalani przez
tę tajemnicę, znika wiele problemów, nasze życie wypełnia się światłem,
widzimy z wielką jasnością, jaką drogę mamy obrać oraz co mówić i czynić.
Pan - niestrudzenie to powtarzajmy - nie jest Panem, by nas uciskać, ale by
nas wyzwolić, nie jest władcą, który pragnie wzbogacić się naszym kosztem
lecz, wręcz przeciwnie, On chce przelać w nasze życie całe swoje bogactwo;
przecież On, w objawieniu swojego Słowa, ofiarował nam siebie samego.
Przyjmijmy Go więc z uwielbieniem, poddaniem i wiarą.
7. Przeszkody w słuchaniu
Wiemy, że jesteśmy z Boga, cały zaś świat leży w mocy Złego.
(1 J 5,19)
Bóg mówi, a czyni to z mądrością i skutecznością, które pochodzą z Jego
wszechmocy. To, co mówi Pan, stanowi życie wieczne, jest najprawdziwsze i
najbardziej uszczęśliwiające ze wszystkich słów, jakie mogły zostać
kiedykolwiek powiedziane człowiekowi, zwłaszcza, że to co mówi, stało się
Słowem, Słowem wcielonym, ofiarowanym dla nas w darze niewypowiedzianego
miłosierdzia.
A mimo to jakże trudno jest Panu zostać wysłuchanym do końca. Dlaczego?
Pytanie to powinno nas zainteresować i skłonić do przeprowadzenia rachunku
własnego sumienia. Z jakiej tajemniczej przyczyny człowiek jest głuchy na
słowa Pana? Czyżby były one niejasne? Są przecież samym światłem; nie są
pomyłką, lecz prawdą; nie są przymusem, lecz wolnością; nie są zemstą, lecz
miłością! Dlaczego zatem człowiek słucha tak mało, tak źle i tak wielki w
to wkłada wysiłek?
Głos człowieka
Także człowiek mówi. Stworzony na obraz i podobieństwo Boga, posiada głos,
mówi i zmusza do słuchania, umie wyrażać się, zaprezentować, umie też
zajmować miejsce Boga. I chociaż nie w tym tkwi całe rozwiązanie
tajemniczego "dlaczego", którego poszukujemy, duża jego część odnosi się
właśnie do słowa człowieka. W jaki sposób ono się wyraża?
Święty Jan identyfikuje głos człowieka z pychą życia, pożądliwością oczu i
ciała. Człowiek jest zachwycony własnym, ludzkim doświadczeniem, skłonny do
rozkoszowania się sobą i upijania się własną zdolnością zdobywania wiedzy,
posiadaniem woli, życiową energią, a całe to doświadczenie krzyczy w jego
wnętrzu, staje się głosem; człowiek spogląda na wszystkie rzeczy wokół
siebie i uważa je za swoje, dostrzega je i zwraca się ku nim, jak do swojej
własności, widzi stworzenia i wybiera je, otacza tajemnicą swojego wyboru -
wynikającego raz z nienawiści, raz z miłości - i poprzez to spotkanie z
nimi, poprzez upajającego doświadczenie samego siebie, staje się dumny, tak
bardzo czuje się sobą, że zaczyna odnosić wrażenie samowystarczalności. A
kiedy wypowiada ten nieodwołalny i bezwzględny sąd, opanowuje go potrzeba
niezależności, panowania, dominowania, samodzielności i zamyka się na
jakikolwiek głos nie pochodzący od niego. Tak rodzi się jego wewnętrzna
głuchota, jego opór. Człowiek słucha siebie samego, słucha stworzeń, które
wybrał i to właśnie słuchanie niszczy jego wewnętrzną ciszę i zastępuje
upojeniem dumą. Czyż nie jest tak, czyż dlatego właśnie nie słyszymy Boga?